Dzień za dniem mija nastolatkom szybko. Zbyt szybko. Luna i Matteo przez ostatnie dni skupiają się na nowej choreografii, którą mają zamiar przedstawić w finale konkursu wrotkarskiego. Od jego wyniku zależy solowa kariera Matteo, o której młody chłopak marzy od dziecka. Z precyzją przykłada się do morderczych treningów i tempa, jakie narzuca Meksykanka. Przez ostatnie dni niewiele się zmieniło. Wciąż stanowią szczęśliwą, na pozór idealnie zgraną parę, która budzi zachwyt wszystkich, w tym rodziców Luny. Monica uwielbia młodego Balsano, który w wolnych chwilach pomaga Lunie w nauce, dzięki czemu jej córka w szybkim tempie nadrabia zaległości. Życie w Buenos Aires toczy się leniwie, przebiegając właściwym torem. Można by powiedzieć, że wszyscy są niebezpiecznie szczęśliwi, co niektórych utwierdza w przekonaniu o rychło zbliżającej się godzinie klęski. Wszyscy, po za Luną zajmują się swoimi obowiązkami. Ostatnie dni dla młodej Meksykanki przerodziły się w prawdziwy koszmar. Codzienny widok twarzy Simona, na który została skazana burzy jej spokój, wprowadzając do serca niepewność. Alvarez korzysta z każdej, możliwej okazji, by zbliżyć się do brunetki, co nie podoba się Monice. Mimo, iż Luna sprytnie stara się ignorować wszelkie sygnały wysyłane przez chłopaka, ten nie ustępuje. Swoją zaborczością sprawia, że nastolatka zz dnia na dzień czuje się coraz bardziej osaczona. Wciąż chodzi rozdrażniona i rozgoryczona, co nie umyka uwadze jej matki. Kobieta, podobnie jak jej córka nie może doczekać się dnia, w którym Simon opuści posiadłość Sharon Benson, lecz póki co, nic na to nie wskazuje. Niestety. Tylko przy jednej osobie, Meksykanka za wszelką cenę stara się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mimo wielokrotnym prób, nie wychodzi jej to najlepiej. Matteo już po dwóch dniach dostrzega diametralną zmianę w zachowaniu swojej dziewczyny, co przyprawia go o liczne troski i towarzyszący temu niepokój.
- Może nie jest ze mną szczęśliwa. - przemyka mu przez myśl pewnego dnia, gdy widzi jej zmęczoną i przygnębioną twarz podczas popołudniowego treningu. Mierzy wzrokiem nastolatkę, która wykorzystuje kilkuminutową przerwę na odpoczynek. Sięga po butelkę wody i opróżnia ją do połowy.
- Chcesz trochę? - zwraca się do chłopaka, przecierając dłonią wilgotne od potu czoło. Balsano w odpowiedzi daje jej przeczące skinienie głowy i posyła niewyraźny uśmiech. Czuje, że coś jest nie tak, mimo iż Luna w zaparte zaprzecza. W jego myślach wciąż pojawiają się czarne scenariusze, które w większości dotyczą jego osoby. Z jego ust wydobywa się głośne westchnienie. Nie potrafi patrzeć na jej cierpienie.
- Wszystko w porządku? - pyta, posyłając jej pełne troski spojrzenie.
- Tak. - zaprzecza, w odpowiedzi dając mu sztuczny uśmiech. Kiwa z dezaprobatą głową i krzyżuje ręce na piersi.
- Nie Luna. - szepcze. - Możesz okłamywać wszystkich, ale nie mnie. - dodaje. - Widzę, że coś jest nie tak. - wzdycha. Ostrożnie łapie jej dłoń i prowadzi na widownię, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. - O co chodzi? O nas? - unosi lewą brew. Czuje jak zalewa go fala nieokiełznanego strachu, objawiająca się w postaci zimnego dreszczu, który przebiega po jego plecach.
- Nie, nie, nie! - zaprzecza nerwowo. - Nie chodzi o nas. - dodaje przekonująco.
- A więc? - ponagla ją. Jest zniecierpliwiony. Jedyne czego teraz chce, to dowiedzieć się co trapi jego, małą przyjaciółkę.
- Wciąż nie znalazłam wisiorka. - wzdycha. - Od momentu jego zniknięcia, wszystko jest nie tak, rozumiesz? - przenosi wzrok na niego. Matteo mruży oczy i daje jej wyraźny sygnał, by kontynuowała. - Jest dla mnie, niczym talizman na szczęście. - dodaje. - W dodatku, Simon wciąż nie daje mi spokoju. Mam już tego po dziurki w nosie. - zawiesza głos. Matteo opuszkami palców gładzi jej policzek. Odgarnia długie, ciemne kosmki włosów za ucho i przytula ją do siebie, całując w czubek głowy.
- Wszystko będzie dobrze. - zapewnia, głaszcząc jej jedwabiście gładkie włosy. - Mam dla ciebie niespodziankę. - uśmiecha się i pociąga ją za sobą. Dostrzegłszy, jak wiele znaczy dla Luny jej wisiorek decyduje się podjąć ryzyko. Wyjmuje z kieszeni spodni wisiorek i zręcznie odczepia słoneczko. Nie może dopuścić do tego, by Luna poznała prawdę zbyt wcześnie. To mogłoby zniszczyć doskonały plan wyeliminowania Sharon z gry. - Ogrodnik znalazł go wczoraj przy koszeniu trawy. - wyjaśnia, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kłamie. Na twarzy dziewczyny natychmiast pojawia się szeroki uśmiech, a w oczach pojawiają się wesoło migoczące iskierki dziecięcej radości. Meksykanka nie posiadając się ze szczęścia, podskakuje dwa razy i rzuca się Balsano na szyję, mocno tuląc go do siebie.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - wykrzykuje uradowana. Czuje, że szczęście, które wcześniej wydawało się oddalać od niej, znów jest coraz bliżej. - Jesteś kochany. - dodaje, cmokając go w policzek. Nastolatek z radością obserwuje emanującą pozytywną energią brunetkę, dzieląc jej szczęście razem z nią. - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - wyznaje, nagradzając go ślicznym uśmiechem. Jest mu wdzięczna, że przywrócił jej uśmiech na twarzy i zwrócił bezcenną rzecz, która jest jedyną pamiątką po jej biologicznych rodzicach, jaką posiada. Czasem myśli o nich i zastanawia się, gdzie są, co teraz robią, czy żyją. Chciałaby ich poznać, dowiedzieć się, dlaczego ją porzucili, bądź odwiedzić ich nagrobek, jeśli okazałoby się, że zginęli w wypadku samochodowym, czy innej, naturalnej katastrofie. Z precyzją ogląda wisiorek, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Balsano wyjmuje ozdobę z jej dłoni i posyła dziewczynie ciepły uśmiech.
- Zaraz wróci na swoje miejsce. - informuje ją. Staje za jej plecami i odrzuca długie włosy które kaskadami opadają na jej ramiona. Muska palcami jej gorącą skórę,sprawiając że drży pod wpływem jego dotyku. Wisiorek w kształcie księżyca opada na jej piersi, które unoszą się nieregularnie przy płytkich i szybkich oddechach. Chłopak delikatnie zapina łańcuszek i lokuje dłonie na jej ramionach. Dziewczyna uśmiecha się pod nosem, gładząc dłonią swój, ukochany wisiorek. Wzdycha ciężko, lecz jest to westchnienie wyrażające zachwyt i szczęście. Zupełnie nowe doznanie, które nigdy wcześniej jej nie towarzyszyło. Otwiera usta, by mu podziękować, lecz nie potrafi wykrztusić z siebie ani słowa. Euforia, którą odczuwa nie pozwala jej na wykonanie jakiegokolwiek gestu. Wstrzymuje oddech, a następnie wydycha powietrze z charakterystycznym świstem.
- Idziemy ćwiczyć. Przerwa się skończyła. - oznajmia, wskazując prawą dłonią na tor. Matteo mimowolnie wybucha śmiechem.
- Wróciła Luna dyktatorka. - rzuca, za co otrzymuje potężny cios w ramię. - Jaka agresywna. - dodaje, ani na chwilę nie przestając się śmiać. Valente dołącza do niego, podpierając biodra rękoma. Kiwa z dezaprobatą głową, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Na tor! Liczę do trzech. - mówi, starając się zachować kamienną twarz. - Jeden..- zaczyna, wygrażając palcem. - Dwa..-dorzuca.
- Dobrze, już idę proszę pani. - mówi przez śmiech, kierując się na tor. Zajmuje miejsce w samym centrum, ustawiając się w pozycji rozpoczynającej choreografię. Melodia rytmicznej piosenki wydobywa się z wiszących na ścianach głośników. Luna odkłada pilot od stereo na miejsce i dołącza do Balsano, dając mu znak, by rozpoczął swoją część układu. Powtarzają wszystko od początku, nie zapominając o najdrobniejszych detalach.
~*~
W willi Sharon Benson jak zwykle panuje idealna, niezmącona cisza, którą zakłócają delikatne dźwięki muzyki klasycznej, dobiegające z głośników. Siedząca na sofie kobieta, popija zieloną herbatkę, od czasu do czasu sięgając po owsiane ciasteczko, które upiekła Monica.
- Dobrze, że już jesteś. - zwraca się do przechodzącego przez salon, Reya. - Jakieś nowe wieści w sprawie Sol? - unosi ku górze brew.
- Zgromadziłem prawie całą dokumentację. Potrzebuję tylko ostatecznego dowodu. - odpowiada mężczyzna, poprawiając granatowy krawat w jasne prążki, wystający zza czarnej marynarki. W ręce trzyma białą teczkę, której grubość imponuje samej Sharon. Kobieta spogląda na przedmiot z uznaniem i posyła mu lekki uśmiech, który za sprawą sporej ilości botoksu, przypomina grymas, lecz Rey wie, że jego pani jest zadowolona. Dostrzega to w jej oczach. Odkłada dokumenty na stolik. Sharon sięga po nie i przegląda zgromadzone relacje świadków, a także zdjęcia dziewczynki, która rzekomo jest jej zaginioną siostrzenicą.
- A gdzie wisiorek? - pyta zaskoczona kobieta.
- To właśnie ten ostateczny dowód. - odpowiada z uśmiechem Rey. - Jeszcze tej nocy przeszukam rzeczy dziewczynki. Jeżeli znajdę wisiorek, wszystko będzie jasne. - dodaje.
- A więc wszystko wskazuje na to, że należy powiadomić przywódcę o wcześniejszym zorganizowaniu ostatniego spotkania. - stwierdza zadowolona kobieta. Popija łyk zielonej herbatki, za sprawą której nie daje się ponieść emocjom. Uspokaja się i wycisza, lecz w głębi duszy jest mocno podekscytowana. Dzień, w którym pozbędzie się ostatniej przeszkody zbliża się nieuchronnie. Dzięki temu, majątek Bensonów do końca życia pozostanie w jej rękach. - Może ciasteczko? - podaje Reyowi porcelanowy talerzyk ozdobiony pąsowymi różyczkami.
- A chętnie. Dziękuję. - odpowiada Rey, przegryzając przekąskę.
- Dobrze się spisałeś. Zasługujesz na premię. - informuje, posyłając mu klarowne spojrzenie. Mężczyzna uśmiecha się pod nosem i rozluźnia uwierający jego szyję krawat.
- Ależ Pani Benson. - mówi z lekką powściągliwością.
- Przyjdź do mnie dziś wieczorem. - informuje go, po czym wstaje z miejsca i kieruje się na górę, do swojej sypialni. Rey odprowadza ją wzrokiem, kilkukrotnie ganiąc się za zbyt śmiałe spojrzenie. Wzdycha ciężko i sięga po ostatnie ciasteczko, po czym wychodzi z salonu.
- A gdzie wisiorek? - pyta zaskoczona kobieta.
- To właśnie ten ostateczny dowód. - odpowiada z uśmiechem Rey. - Jeszcze tej nocy przeszukam rzeczy dziewczynki. Jeżeli znajdę wisiorek, wszystko będzie jasne. - dodaje.
- A więc wszystko wskazuje na to, że należy powiadomić przywódcę o wcześniejszym zorganizowaniu ostatniego spotkania. - stwierdza zadowolona kobieta. Popija łyk zielonej herbatki, za sprawą której nie daje się ponieść emocjom. Uspokaja się i wycisza, lecz w głębi duszy jest mocno podekscytowana. Dzień, w którym pozbędzie się ostatniej przeszkody zbliża się nieuchronnie. Dzięki temu, majątek Bensonów do końca życia pozostanie w jej rękach. - Może ciasteczko? - podaje Reyowi porcelanowy talerzyk ozdobiony pąsowymi różyczkami.
- A chętnie. Dziękuję. - odpowiada Rey, przegryzając przekąskę.
- Dobrze się spisałeś. Zasługujesz na premię. - informuje, posyłając mu klarowne spojrzenie. Mężczyzna uśmiecha się pod nosem i rozluźnia uwierający jego szyję krawat.
- Ależ Pani Benson. - mówi z lekką powściągliwością.
- Przyjdź do mnie dziś wieczorem. - informuje go, po czym wstaje z miejsca i kieruje się na górę, do swojej sypialni. Rey odprowadza ją wzrokiem, kilkukrotnie ganiąc się za zbyt śmiałe spojrzenie. Wzdycha ciężko i sięga po ostatnie ciasteczko, po czym wychodzi z salonu.
~*~
Nina szybkim, energicznym krokiem podąża w stronę Jam&Roller, w którym jak co dzień umówiła się ze swoją przyjaciółką. Nerwowo zerka na zegarek.
- Dwie minuty spóźnienia. - wzdycha, kurczowo ściskając trzymane w rękach podręczniki. Przyspiesza, z niezwykłą zwinnością wymijając wlokących się przed nią ludzi. Z powodu kolejnego zebrania Koła Ochrony Przyrody, nie zdążyła wyjść odpowiednio wcześnie, by dotrzeć na czas w umówione miejsce. Jest zawstydzona, gdyż pierwszy raz w jej życiu ma miejsce podobnego rodzaju wpadka. Jej serce bije nieco szybciej pod wpływem podjęcia wysiłku, jakim dla nastolatki jest szybki, żywiołowy marsz. Przekraczając próg wrotkowiska, raz jeszcze zerka na zegarek, przepasający jej przegub. - Ach, cztery minuty i trzydzieści dwie sekundy. To nowy rekord. - szepcze zrozpaczona. Przy jednym ze stolików zauważa siedzących Lunę i Matteo. Na jej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech. - Pewnie nawet nie zauważyła mojego spóźnienia. - stwierdza w myślach. - Na szczęście. - dodaje, oddychając z ulgą. Kładzie przed nastolatką stos podręczników, witając ją szerokim uśmiechem.
- Dzisiaj matematyka. - stwierdza radośnie.
- Nina, jak dobrze cię widzieć. - Matteo wybucha śmiechem, obserwując zaskoczoną zachowaniem przyjaciółki, reakcję Luny. - Swoją drogą widziałaś gdzieś Gastona? - pyta, sącząc przez słomkę koktajl z owoców leśnych.
- Ostatni raz na zebraniu członków Koła Ochrony Przyrody. - odpowiada, poprawiając na nosie okrągłe okulary w czerwonych oprawkach. - Ale kiedy tu wejdzie, na pewno wszyscy poczujemy. - przycisza głos. Luna rzuca jej pytające spojrzenie, marszcząc brwi. - Nasze koło organizuje akcję, której celem jest przekonanie ludzi do oszczędzania naturalnie występujących surowców, których zasoby w przyszłości mogą się wyczerpać. Z tej okazji wybrałyśmy dwie osoby do wypróbowania pewnego doświadczenia. Gaston i Arnold zobowiązali się do ograniczenia kąpieli do jednej tygodniowo. - wyjaśnia, żywo gestykulując, lecz gwałtowna fala śmiechu, jakim wybucha Matteo i Luna, przerywa wykład Simonetti.
- I on się na to zgodził? - pyta z niedowierzaniem Balsano.
- Tak. - odpowiada dziewczyna.
- Nie wierzę. - chłopak nie potrafi powstrzymać śmiechu. Podpiera czoło dłonią i zamyka oczy.
- Dlaczego tu tak pusto? - zauważa Luna, rozglądając się po lokalu. - Jeszcze pięć minut temu było tu pełno ludzi. - dodaje zdezorientowana.
- Pewnie Gaston wszedł do Rollera. - Matteo po raz kolejny wybucha głośnym śmiechem, dławiąc się popijanym koktajlem.
- Witajcie piękne, mogę się przysiąść? - mówi Perida, zwracając się do grupki siedzących przy barze dziewczyn.
- Właściwie to musimy już lecieć. - odpowiada jedna z nich i wraz z koleżankami oddalają się od zaskoczonego chłopaka. Nina z zadowoleniem przygląda się tej sytuacji, nie posiadając się z radości. Jej plan wypalił w stu procentach.
- Nie rozumiem, co z nimi? - wzrusza ramionami. - Matteo, mam problem. Od kilku dni laski unikają mnie jak ognia. - zwraca się do przyjaciela, który tłumi w sobie śmiech. - Ej, wszystko w porządku? Zadławiłeś się? Wezwać pomoc? - pyta, poklepując go po ramieniu.
- Myślę, że powinieneś się zaprzyjaźnić z wodą i mydłem. - rzuca rozbawiony Balsano.
- Wiesz Nina, jeszcze tylko dwie godziny i trzydzieści pięć minut i będę mógł w końcu wziąć prysznic. Mówiłem ci, że dam radę. - oznajmia z dumą.
- To tylko początek. Kolejny krok to dwa tygodnie bez kąpieli. - odpowiada nastolatka, na co wszyscy wybuchają głośnym śmiechem, obserwując minę Peridy.
- Jednak nie lubię ekologii. To nie dla mnie. - stwierdza, wymachując rękoma. - Kiedy mogę się wypisać? - zwraca się do Niny.
- Jak zakończymy projekt. Takie są zasady. - odpowiada z triumfalnym uśmieszkiem. Chłopak obrzuca ją zaskoczonym spojrzeniem i krzyżuje ręce na piersi. Z jego ust wydobywa się stłumiony jęk.
- Gaston, widzisz tę grupkę dziewczyn? - zwraca się do chłopaka, wskazując na siedzące przy barze nastolatki. - Ta rudowłosa piękność ślini się na twój widok. Może zagadasz do niej? - dodaje z cwaniackim uśmieszkiem. Perida marszczy brwi i wzrusza ramionami. Zgadza się, chociażby dlatego by zrobić na złość Simononetti i wzbudzić w dziewczynie zazdrość. Lubi patrzeć ja jej zagniewaną twarz. To zdaniem chłopaka dodaje jej sporo urody. Z łatwością podchodzi do dziewczyn z zamiarem flirtowania ze wskazaną przez brunetkę nastolatką.
- Powinnaś mu trochę odpuścić. - zauważa Matteo. - I docenić, co dla ciebie robi. Dla żadnej, innej dziewczyny się tak nie starał. - dodaje, wskazując palcem na brunetkę.
- Ciemna strona mocy. - komentuje nastolatka, krzyżując ręce. Balsano wywraca oczami, ciężko wzdychając.
- Z tego, co wiem opowiedział ci o wszystkim, więc wciąż nie rozumiem, dlaczego nie chcesz dać mu szansy? - unosi lewą brew.
- O czym wy mówicie? - do rozmowy wtrąca się zaskoczona Luna.
- Muszę już iść. Zrobiło się późno. - odpowiada Matteo. - Widzimy się jutro. - dodaje. Wstaje z miejsca i muska policzek dziewczyny na pożegnanie. Luna odprowadza go wzrokiem, bacznie lustrując każdy jego krok, dopóki nie znika z jej pola widzenia.
- Nina, wyjaśnisz mi, o co chodzi? - pyta niezrozumiale Valente.
- O Gastona. - odpowiada krótko Simonetti. - Nie potrzebuję faceta, by doskonale sobie poradzić w życiu. Jestem kobietą niezależną. - stwierdza. Jej twarz przybiera poważny wyraz, co świadczy o tym, że nie żartuje. Luna kiwa z niedowierzaniem głową. Na jej ustach pojawia się lekki uśmieszek, o żartobliwej barwie.
- Prędzej czy później zrozumiesz, jak bardzo go potrzebujesz. - stwierdza, bawiąc się zieloną słomką w pustej szklance po koktajlu.
- Wydaje mi się, czy dzwoni mój telefon? - zauważa. Teatralnie zerka na ekran urządzenia i zrywa się z miejsca. - To mama. Pewnie kolacja jest już gotowa. - dodaje. Zgarnia z blatu podręczniki i kieruje się w stronę wyjścia.
- Gaston, widzisz tę grupkę dziewczyn? - zwraca się do chłopaka, wskazując na siedzące przy barze nastolatki. - Ta rudowłosa piękność ślini się na twój widok. Może zagadasz do niej? - dodaje z cwaniackim uśmieszkiem. Perida marszczy brwi i wzrusza ramionami. Zgadza się, chociażby dlatego by zrobić na złość Simononetti i wzbudzić w dziewczynie zazdrość. Lubi patrzeć ja jej zagniewaną twarz. To zdaniem chłopaka dodaje jej sporo urody. Z łatwością podchodzi do dziewczyn z zamiarem flirtowania ze wskazaną przez brunetkę nastolatką.
- Powinnaś mu trochę odpuścić. - zauważa Matteo. - I docenić, co dla ciebie robi. Dla żadnej, innej dziewczyny się tak nie starał. - dodaje, wskazując palcem na brunetkę.
- Ciemna strona mocy. - komentuje nastolatka, krzyżując ręce. Balsano wywraca oczami, ciężko wzdychając.
- Z tego, co wiem opowiedział ci o wszystkim, więc wciąż nie rozumiem, dlaczego nie chcesz dać mu szansy? - unosi lewą brew.
- O czym wy mówicie? - do rozmowy wtrąca się zaskoczona Luna.
- Muszę już iść. Zrobiło się późno. - odpowiada Matteo. - Widzimy się jutro. - dodaje. Wstaje z miejsca i muska policzek dziewczyny na pożegnanie. Luna odprowadza go wzrokiem, bacznie lustrując każdy jego krok, dopóki nie znika z jej pola widzenia.
- Nina, wyjaśnisz mi, o co chodzi? - pyta niezrozumiale Valente.
- O Gastona. - odpowiada krótko Simonetti. - Nie potrzebuję faceta, by doskonale sobie poradzić w życiu. Jestem kobietą niezależną. - stwierdza. Jej twarz przybiera poważny wyraz, co świadczy o tym, że nie żartuje. Luna kiwa z niedowierzaniem głową. Na jej ustach pojawia się lekki uśmieszek, o żartobliwej barwie.
- Prędzej czy później zrozumiesz, jak bardzo go potrzebujesz. - stwierdza, bawiąc się zieloną słomką w pustej szklance po koktajlu.
- Wydaje mi się, czy dzwoni mój telefon? - zauważa. Teatralnie zerka na ekran urządzenia i zrywa się z miejsca. - To mama. Pewnie kolacja jest już gotowa. - dodaje. Zgarnia z blatu podręczniki i kieruje się w stronę wyjścia.
- Nie miałyśmy się przypadkiem uczyć? - pyta zdezorientowana Meksykanka, marszcząc brwi.
- Wyślę do ciebie Matteo. - informuje ją. - Albo wpadnę osobiście. - dodaje po chwili namysłu. - Tak, czy inaczej. Ktoś na pewno się tym zajmie. Pa. - żegna się.
- Dobra wymówka do uniknięcia odpowiedzi na pytanie, nie jest zła. - wzdycha rozbawiona Luna, z dezaprobatą kręcąc głową.
- Gdzie się wszyscy podziali? - słyszy zaskoczony głos Gastona, który zajmuje miejsce na przeciwko nastolatki.
- Uciekają przed prawdą. - odpowiada dziewczyna. Perida marszczy brwi w niezrozumiały dla Luny sposób.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - pyta.
- Za dużo pytasz. - stwierdza. - Lepiej zajmij się tym, jak zdobyć Ninę. - dodaje, poklepując go po ramieniu, po czym wstaje z miejsca i odchodzi w kierunku szatni, pozostawiając zaskoczonego chłopaka samemu sobie.
- Wyślę do ciebie Matteo. - informuje ją. - Albo wpadnę osobiście. - dodaje po chwili namysłu. - Tak, czy inaczej. Ktoś na pewno się tym zajmie. Pa. - żegna się.
- Dobra wymówka do uniknięcia odpowiedzi na pytanie, nie jest zła. - wzdycha rozbawiona Luna, z dezaprobatą kręcąc głową.
- Gdzie się wszyscy podziali? - słyszy zaskoczony głos Gastona, który zajmuje miejsce na przeciwko nastolatki.
- Uciekają przed prawdą. - odpowiada dziewczyna. Perida marszczy brwi w niezrozumiały dla Luny sposób.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - pyta.
- Za dużo pytasz. - stwierdza. - Lepiej zajmij się tym, jak zdobyć Ninę. - dodaje, poklepując go po ramieniu, po czym wstaje z miejsca i odchodzi w kierunku szatni, pozostawiając zaskoczonego chłopaka samemu sobie.
Od Autorki: I mamy kolejny rozdział. Jak wam się podoba? Nina wciąż jest na "nie", mimo, iż powoli, choć tego nie zauważa, coraz bardziej zbliża się do Gastona. No i mamy Sharon po raz pierwszy w tym opowiadaniu. Dziki flirt z Reyem haha xd Dobra idę stąd, bo zaczyna mi zdrowo odbijać. Pozdrawiam, Marlene ♥
Ninka <3
OdpowiedzUsuńBabeczka Sóweczka <3
OdpowiedzUsuńJestem :)
UsuńCudeńko <3
Chcę już następny :)
Dziki flirt Sharon z Reyem.
Umieram :)
Kto jest tym przywódcą ?
Powiedzcie w końcu :(
Już prawie wiedzą gdzie jest Sol :0
To będzie źle.
Matteo oddał naszyjnik Lunie <3
Śliczna z nich parach <3
Chciałby już jej powiedzieć że ona jest Sol, ale wie że wtedy zniszczył by cały plan :)
Luna nie może wytrzymać z Simonem :)
Ja też bym z nich psychicznie i fizycznie nie wytrzymała.
Gaston się nie kąpie :(
Ale za to Nina się do niego przekonuje <3
Luna i jej słowa do Gastona "Lepiej zajmij się tym, jak zdobyć Ninę"
Ona wie wszystko :)
C.U.D.O.W.N.Y
B.O.S.K.I
Rozpisałabym się więcej, ale już 3 godzinę próbuję napisać
rozdział i mi to nie wychodzi :(
Buziaki :*
Super , gratuluję świetnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńW koncu Maetto oddal wisorek , rozuiem on che chornic Lune przed ciotka ale powien jej powiedzic prawde bo moze staric przyjazn Luny na ktora dlugo pracowal. Czyzby nowy zwiazek Rey i Sharon��
OdpowiedzUsuńBylam pewna ze to Szaron jest przywodcą :oo
OdpowiedzUsuńAch, cudeńko. Jak zawsze, że tak powiem, odwalasz kawał dobrej roboty. Naprawdę dobrej.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, za co bardzo Cię przepraszam. Ale już wracam! Więc... Od czego zacząć?
Lutteo! Moja kochana Lunka wreszcie odzyskała swój wisiorek. Od razu wrócił jej świetny humor, tak powinno być. Valente tworzy z Matteo taką genialną parę, idealnie do siebie pasują. Uwielbiam ich i jeśli ktokolwiek spróbuje to zepsuć to nie wiem co zrobię. Albo uduszę Ciebie, albo osobę która ingeruje w ich związek! :D
Dalej... Nina jest po prostu genialna! Dosłownie wybuchłam śmiechem, kiedy Nina powiedziała, że w Rollerze jest pusto, bo Gaston tam wszedł! To było mistrzowskie! Plus ogromne brawa dla Ciebie, bo idealnie to opisałaś. Zgadzam się z Matteo, Perida bardzo się stara i Simonetti powinna to docenić. Ale coraz bardziej zaczyna się do niego przekonywać, więc skoro wszystko zmierza w dobrym kierunku, to nie mam się do czego przyczepić!
Sharon! Cholera, jeśli ona dowie się, że Luna to Sol to będzie naprawdę źle. I w dalszym ciągu nie mam pojęcia kto jest tym przywódcą. Im dłużej się nad tym zastanawiam tym głupsze pomysły przychodzą mi do głowy.
Rey i Sharon? Będąc w połowie czytania tego fragmentu, przez chwilę przemknęło mi przez głowę, że może między nimi coś ten teges. I chyba się nie pomyliłam! Flirt w wykonaniu pani Benson jakoś mnie śmieszy, nie mam pojęcia dlaczego xd
No dobrze, koniec mojego gadania. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział. Całe szczęście, że pojawi się tak szybko!
Buziaki♥
Uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńNina zazdrosna hah i unika rozmowy o Gastonie czyli coś jest na rzeczy xd
OdpowiedzUsuńLutteo słodkie! <3
Nagroda dla Reya pani Sharon nono xd
Rozdział wspaniały czekam na next! :))
Kocham :*
OdpowiedzUsuńZazdrosna Nina hah.
Ciekawi mnie jaki ma sekret... Uchyl rąbek tajemnicy kochana....
Do nextaa!
Nie no, widzę, że jakiś romansik między Sharon a Reyem się tu szykuje😂😂..
OdpowiedzUsuńKurde, Gaston współczuję ci (no bardziej twojemu otoczeniu😂😂) tego Twojego "nowego zapaszku"😝😖😵😱
Matteo.. czemu jej oddałeś ten naszyjnik.. jeśli serio Reż coś wie i będzie przeszukiwał jej pokój to wtedy Luna będzie kaput, że tak to ujmę..
Czekam na nexta...😆😆😆
Pozdrawiam😘
Świetny :-)
OdpowiedzUsuńTbtjitrfegti prqfrjndgvtj
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego :-D
Kocham twoje wszystlie rozdziały!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! <3
Wybacz, że dopiero piszę, ale przeczytałam wcześniej, tylko nie miałam czasu na skomentowanie. Ale nie, szybciutko nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, słodko, ale czy ja dobrze widzę, że Sharon odkryła prawdę?? I to akurat wtedy, gdy Matteo zdecydował sie oddać Lunie dowód na jej prawdziwą tożsamość. No nie, tym to mnie załamałaś. Szykują się ostre zawirowania. Przynajmniej Lutteo ma się dobrze, to jakieś pocieszenie. Oby ich szczęście potrwało jak najdłużej. Biedny Gaston, a jeszcze biedniejsze dziewczyny do których podbija po tygodniu bez prysznica haha Może Nina w końcu przekona się do niego, oby.
Czekam na następny i do napisania;*