Strony

7 października 2016

Rozdział 20




Ze Specjalną Dedykacją dla Fanów Lutteo ♥
~*~
Dwójka nastolatków oddycha z ulgą, gdy przekraczają próg szatni. Świadomość, że mimo przeszkody w postaci Simona Alvareza wykonali swój układ niemal bezbłędnie sprawia, że na ich ustach pojawia się szeroki uśmiech, który rośnie z każdą, kolejną sekundą. Matteo posyła swojej dziewczynie pełne czułości spojrzenie. Otacza jej smukłe ciałko ramieniem i składa na czole pełen troski pocałunek.
- Jestem z ciebie dumny. - szepcze, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. - Wierzyłem, że ci się uda. - dodaje nieco głośniej i pewniej. Dziewczyna odwzajemnia jego gest, posyłając mu krótkie spojrzenie.
- Musiałam pokazać temu dupkowi, że jego słowa wcale nie robią na mnie wrażenia, że nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi i zwieźć na drogę porażki. - mówi, lekko wzruszając ramionami. Zajmuje miejsce na kanapie, nerwowo tupiąc nogami. Bierze głęboki wdech. Jej myśli krążą teraz wokół zawodów i ogłoszenia wyników, które nastąpi po występie dwóch, ostatnich par. - Myślisz, że mamy szanse? - pyta niepewnie. Matteo z niedowierzaniem przygląda się dziewczynie, zastanawiając się gdzie uleciała jej pewność siebie i wiara w to, że stworzyła dla niego zwycięski układ. Wszystko wyparowało wraz z przyjazdem Simona, który zniszczył to, na co tak ciężko pracowali. Osłabił jej i tak kruchą psychikę, sprawiając by w jej umysł wkradła się niepewność we własne możliwości. Matteo nie jest zadowolony z takiego biegu zdarzeń. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkie uczucia, jakimi Meksykanka darzyła Alvareza wyparowały. Wręcz przeciwnie. Głęboko skrywane w jej sercu, teraz ujawniły się w postaci bólu i cierpienia, jakie maluje się w jej oczach. Osłabiły kruchą relację, jaką udało mu się między nimi zbudować.
- Wciąż go kochasz? - pyta, posyłając jej cień uśmiechu.
- Nie. - szybko zaprzecza. Ta krótka odpowiedź w pełni go uspokaja. Sprawia, że w jego oczach znów pojawiają się radosne iskierki szczęścia, a na twarzy widnieje szeroki uśmiech.  - Nienawidzę go. - szepcze cicho wpatrując się w jego zmartwione oczy. - Nienawidzę go od dnia, w którym wymienił mnie na lepszy model, w którym mnie zostawił. - wstaje z kanapy i podchodzi do toaletki. Zgarnia stojącą na blacie butelkę wody, którą opróżnia do połowy.
- Moja mama zaprasza cię na kolację...- zaczyna chłopak niepewnym głosem. Wstaje i wędruje w kierunku nieco zaskoczonej dziewczyny. - Wpadniesz? - unosi lewą brew, w milczeniu oczekując na odpowiedź.
- Z chęcią. - odpowiada, posyłając mu szeroki uśmiech. Matteo niemal natychmiast odwzajemnia jej gest. Opiera się rękoma o blat toaletki. Stoją naprzeciw siebie. Wymieniają krótkie spojrzenia i uśmiechy. Chłopak sięga po jej dłoń, łącząc ich palce w luźnym uścisku. - Pasują idealnie. - mówi, nie odrywając wzroku od splecionych dłoni. - Mam nadzieję, że wygramy. Z tak doskonałym układem, nikt nie ma z nami szans. - dodaje, wybuchając śmiechem.
- W końcu twoją partnerką jest Luna Valente. - odpowiada dziewczyna, dołączając do niego.
- Jaka skromna. - komentuje, z niedowierzaniem kiwając głową. Pomieszczenie wypełnia głośny śmiech nastolatków, który przerywa ciche skrzypienie otwierających się drzwi. W powstałej szparze pojawia się roześmiana twarz Tamary.
- Przepraszam, że przeszkadzam. - zaczyna, spoglądając na ich złączone dłonie. Posyła im znaczące spojrzenie i wchodzi do środka. - Za dwie minutki ogłoszenie wyników. - informuje, trzymając w ręku białą kopertę. Nastolatkowie wymieniają między sobą krótkie uśmiechy i kierują się do wyjścia. Tamara puszcza ich przodem, otwierając szeroko drzwi i jako ostatnia udaje się na tor, na którym czekają już zgromadzone wcześniej pary. Ustawiają się w poziomym rzędzie, do którego w ostatniej chwili dołączają Luna i Matteo. Dziewczyna rozgląda się niespokojnie, zauważając na widowni przekomarzających się Gastona i Ninę. Szturcha Matteo w ramię, przenosząc wzrok na kłócącą się dwójkę.
- Myślisz, że długo to potrwa? - zwraca się do dziewczyny.
- Myślę, że Nina wkrótce odpuści. - odpowiada Valente. - Kto się czubi, ten się lubi. - chichocze, przywołując stare, doskonale znane wszystkim powiedzenie.
- Proszę wszystkich o uwagę. - zaczyna Tamara głośnym, pewnym siebie głosem. Serce Luny gwałtownie przyspiesza, a oddech staje się nieregularny. Na widowni zapada grobowa cisza, która niebezpiecznie podsyca wiszące w powietrzu napięcie. Dziewczyna spogląda na zdenerwowanego chłopaka, który stara się zachować spokój, jednak nie wychodzi mu to najlepiej. Od wyników tego konkursu zależy jego przyszłość. Kariera zawodowego wrotkarza to jego marzenie. Od dziecka z pasją oglądał występy młodych wrotkarzy, śledził postępy w ich karierze i kibicował swoim ulubieńcom na zawodach. Nigdy nie przegapił żadnych, jakie odbywały się w Buenos Aires. Tym razem on może stać się częścią tego, wspaniałego świata. Wystarczy, że dziś zajmie drugie miejsce. Tylko tyle i aż tyle. Zamiera, gdy Tamara zawiesza głos. Zaczyna od końca, wymieniając pary, którym niestety nie udało się zakwalifikować dalej. Matteo z uwagą wsłuchuje się w melodyjny głos kobiety, starając się wyłapać każde słowo.
- Trzecie miejsce zajmuje...- zaczyna. Chłopak przymyka oczy, mocniej ściskając dłoń Luny. - ...Jose i Stephie. Dziękujemy im za występ, ale niestety nie kwalifikują się do kolejnego etapu. - dodaje. Matteo oddycha z ulgą. Już wie, że przeszli dalej. Na jego twarzy pojawia się słabo widoczny uśmiech, który Luna jednak dostrzega.
- Z moim układem nie było szans na przegraną. - szepcze, posyłając mu ciepły uśmiech.
- Drugie miejsce zajmują Jim i Nico, a pierwsze Luna i Matteo. Gratulujemy zwycięzcą, którzy za dwa tygodnie, tu w Rollerze zmierzą się w finale, który zdecyduje o tym, która para weźmie udział w zawodach krajowych. - mówi radośnie kobieta. Publika szaleje, nagradzając zwycięzców gromkimi brawami oraz głośnymi krzykami.
- Wygrali! Wygrali! - z oddali słychać rozpromieniony głos Niny, która energicznie wymachuje dzierżoną w dłoni chorągiewką z logo Rollera.
- Daliśmy radę. - szepcze Luna, spoglądając wprost w oczy swojego chłopaka, który nie posiada się z radości. Porywa ją w ramiona, okręcając wokół własnej osi.
- Jesteśmy idealnym duetem. - odpowiada, zmniejszając dzielącą ich odległość. Prawą dłonią obejmuje jej talię i pochyla się nieco, po czym łączy ich usta w czułym pocałunku. Na widowni rozlega się ciche "Ooo..", po czym nagradzają parę energicznymi brawami.
- Gaston! - Nina nerwowo szarpie rękę chłopaka, który podobnie jak nastolatka nie potrafi uwierzyć w to, co widzi. Przeciera oczy ze zdumienia, po czym przenosi wzrok na Ninę.
- Nie wierzę...- mamrocze jąkając się. Nina przysłania usta dłonią, a źrenice jej oczu z każdą chwilą stają się coraz większe.
- A jeszcze niedawno mówiła, że nigdy nie będą razem. - szepcze, potrząsając ramię Gastona.
- Prędzej, czy później musiało się to tak skończyć. - chłopak wzrusza ramionami, uważnie przyglądając się całującej się parze. Wzdycha ciężko, kątem oka zerkając na Simonetti. - W przeciwieństwie do Ciebie, Luna dała Matteo szansę. - myśli, siląc się na uśmiech, który przypomina niewyraźny grymas, lecz podekscytowana pocałunkiem Luny, Nina nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
~*~
Rozwścieczony Simon uderza pięścią w plastikowe krzesło, zaciskając mocno zęby. W jego oczach pojawiają się niebezpieczne iskierki gniewu, a twarz płonie czerwonymi rumieńcami. Przeczesuje dłonią włosy, z niesmakiem przyglądając się niespodziewanej sytuacji, jak właśnie ma miejsce na torze.
- Niech to szlak. - klnie cicho, mrużąc oczy. - Wszystko wskazuje na to, że postanowiłaś o mnie zapomnieć, skarbie. - dodaje w myślach. Z niedowierzaniem kiwa głową. Jego usta przybierają kształt wąskiej, poziomej kreski, a na czole pojawia się niewyraźna bruzda. Wpada w furię. Ma ochotę rzucić się na Matteo i oderwać go od Luny, o ile to możliwe. - Przez tego zarozumiałego pajaca, mogę stracić jedyną szansę na sławę i bogactwo. - rzuca z irytacją, co zwraca uwagę siedzących obok ludzi, którzy zdziwieni jego rozmową z samym sobą, natychmiast nadają jego wizerunkowi status wariata.
- A ja uważam, że stanowią słodką parę. - mówi rudowłosa kobieta, posyłając mu uśmiech. Simon wywraca teatralnie oczami, gromiąc ją wzrokiem, co sprawia, że kobieta natychmiast milknie i odwraca wzrok w inną stronę. Jego idealnie wykreowany plan może legnąć w gruzach, zanim zostanie wdrożony w życie. To niedopuszczalne.
- Uważasz, że się ode mnie uwolniłaś? Sprawię, że zatęsknisz za mną..- szepcze, mrużąc oczy. - Wygląda na to, że muszę zmienić taktykę. - myśli, zaciskając ręce w pięści. Spodziewał się, że jego misja szybko zakończy się sukcesem i jeszcze pod koniec następnego tygodnia wróci z Luną do Meksyku, gdzie znów zostaną najsłynniejszą i najbardziej lubianą przez tabloidy parą. Wygląda jednak, że nie wszystko idzie po myśli Alvareza, który zaskoczony takim biegiem zdarzeń, szybko wyjmuje komórkę z kieszeni. Wybiera numer i przykłada urządzenie do ucha. Z irytacją wsłuchuje się w melodyjkę, jaką słyszy w słuchawce. Odlicza sygnały. Po trzecim połączenie zostaje odebrane. Oddycha.  z ulgą, rozpoczynając rozmowę:
- Oglądasz transmisję na żywo? - pyta nie owijając w bawełnę. W jego głosie słychać wyraźną irytację
- Tak. Mówiłeś, że nie wygrają. A tu co? Jeszcze zostają parą na oczach całego Buenos Aires. - słyszy rozwścieczony głos dziewczyny. - Czuję się poniżona. Jak mogłeś do tego dopuścić? Nie tak się umawialiśmy! - wyrzuca mu, jak zwykle wytykając błędy wszystkim, lecz nie sobie. Z ust chłopaka wydobywa się głośne westchnienie.
- Spokojnie. Musimy zmienić taktykę, przyjaciółko. - mówi, starając się wypaść przekonująco - Spotkajmy się dzisiaj za godzinę. Wierzę, że razem wymyślimy doskonały plan. W końcu, co dwie głowy, to nie jedna, prawda?  Co ty na to? - pyta. - Wiesz, że zależy mi tylko na jednym, dlatego musimy współpracować. - dodaje spokojnym, opanowanym tonem swego głosu.
- Za czterdzieści minut w tej francuskiej kawiarence za rogiem. Nie spóźnij się. Nie cierpię tego. - odpowiada nastolatka, po czym przerywa połączenie. Simon wsuwa telefon do kieszeni i powoli wstaje z miejsce. Nie ma najmniejszej ochoty dłużej oglądać tej szopki. Nie ma na to czasu. Musi wymyślić nowy plan, który ma na celu przekonanie Luny do powrotu do Cancun. Tam, gdzie zdaniem nastolatka jest miejsce brunetki.

~*~
Po ogłoszeniu wyników zapada chwila ciszy. Ludzie powoli rozchodzą się do domów lub zostają w Rollerze, gdzie spędzają resztę dnia przy szklance koktajlu, nastrojowej muzyce i pogaduszkach. Zniecierpliwiony Gaston od kilku minut krąży wokół drzwi damskiej toalety, w której drzwiach znikła Nina. Simonetti wzdycha ciężko, opierając się o zimną powierzchnię metalowych drzwi. Nie ma najmniejszej ochoty na to spotkanie. Wręcz przeciwnie. Pragnie zapaść się pod ziemię, gdzie nikt nie będzie w stanie odnaleźć jej struchlałego ze strachu ciała.
- Przecież nawet go nie lubię. - jęczy, przymykając znużone oczy. Przeciera twarz dłońmi, biorąc głęboki wdech. - Obiecałam. Muszę iść. - wzdycha, po czym raz jeszcze spogląda w lustro. Gładzi rozczochrane włosy i zakłada kilka kosmyków za ucho. Poprawia duże, okrągłe okulary w granatowych oprawach i ostrożnie wychodzi na zewnątrz, gdzie wita ją zniecierpliwione spojrzenie Gastona.
- Już myślałem, że mi uciekłaś. - sili się na kiepski dowcip, wybuchając nerwowym śmiechem. Wsuwa dłonie do kieszeni czarnych spodni i spuszcza głowę. Nagle ogarnęła go potworna nieśmiałość. Czuje jak jego mięśnie spinają się. Nie potrafi się wysłowić. Maszerują w ciszy, która krępuje ich ciała. Poza codziennymi sprzeczkami nigdy wiele nie rozmawiali. Nie wiedzą, czy mają jakiś wspólny temat.
- Więc co porabiasz w życiu? - pyta ni stąd, ni zowąd.
- Uczę się. - uśmiecha się nerwowo. - Rysuję, fotografuję. Interesuję się ekologią i problemami społeczeństwa. - dodaje, wzruszając ramionami. - A ty? Poza nocnymi figlami? - w charakterystyczny sposób unosi prawą brew. Z jego ust wydobywa się głośne westchnienie.
- To nie tak jak myślisz. - mówi. - Nie robię tego z własnej woli. Pomagam Matteo. - dodaje, posyłając jej łagodny uśmiech.
- Ach, tak? Czyli obaj lubicie ostrą zabawę w gorących płomieniach? - wybucha śmiechem, gromiąc go lodowatym spojrzeniem.
- Widziałaś na własne oczy, co tam się dzieje, to prawda. Ale nie wiesz, dlaczego z Matteo to robimy. Nie masz o tym zielonego pojęcia. Co więcej, sugerujesz mi coś, do czego nigdy nie byłbym zdolny. Nie trudno jest osądzać osoby, których się nie zna. - wytyka jej, spoglądając głęboko w oczy. Jego spojrzenie przepełnione jest wyrzutem i bólem, który Nina łatwo dostrzega. Przez chwilę, żałuje wszystkich słów skierowanych pod adresem Peridy, lecz po chwili to uczucie mija. Na jej twarzy pojawia się ironiczny uśmieszek.
- To nie był dobry pomysł abyśmy się spotkali sam na sam. - mówi. Odwraca się z zamiarem odejścia. Tchórzy. Jak zwykle woli poddać się porywom przeszywającego jej ciało strachu, który nie pozwala jej zbliżyć się do chłopaka. To właśnie strach sprawia, że stroni od ludzi, a jedyną jej przyjaciółką jest Luna, której z trudnością potrafiła zaufać.
- Widzisz? Znów uciekasz. - krzyczy zatrzymując ją w biegu. - To niesprawiedliwe, że nie dasz mi szansy na wyjaśnienia. - dodaje nieco urażonym tonem. Kiwa z niedowierzaniem głową, lustrując jej postać wzrokiem. Nina zatrzymuje się i powoli odwraca.
- Nic o mnie nie wiesz. - szepcze. Jej oddech staje się płytki i nerwowy.
- Daj mi szansę, bym mógł się dowiedzieć. - słyszy jego głos, który z każdą chwilą staje się coraz to głośniejszy. - Przecież możemy być przyjaciółmi. - dodaje, stając przed nią.
- Od dziecka unikam złych ludzi. To najbardziej bezpieczna metoda. - wyjaśnia, unosząc speszony wzrok.
- Nie jestem zły. - odpowiada Gaston, usiłując się bronić przed jej niesłusznymi oskarżeniami.
- Ach, tak? - na jej twarzy pojawia się sarkastyczny uśmieszek. Krzyżuje ręce na piersi i przygląda mu się uważnie. - Uczestniczysz w zgromadzeniu szaleńców, którzy oddają ofiary na cześć Sharon Benson. To nie jest normalne. - mówi, przecząco kiwając głową. - Dlatego nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. - wyjaśnia.
- Uwierz to nie tak. - wzdycha. Ostrożnie łapie jej dłoń i prowadzi na jedną ze znajdujących się w pobliżu ławeczek. Zajmuje miejsce, wskazując dłonią, by usiadła obok. - Rodzice Matteo od lat gromadzą dowody przeciwko Sharon. Po części zostali zmuszeni do uczestnictwa w tych dziwacznych obrzędach. Czekają na właściwy moment, w którym będą mogli wykorzystać wszystko, co zebrali przeciwko Benson. - dodaje. - Pomagam Matteo. Musisz zrozumieć. To mój przyjaciel. - mówi. Nina marszczy ciemne brwi, bacznie mierząc go wzrokiem. Ma wrażenie, że nie kłamie. Przynajmniej nie on. Wywraca teatralnie oczami i nabiera powietrza do płuc. 
- No dobra. Przypuśćmy, że ci wierzę. - wzdycha. - Wyjaśnij mi, po co organizowane są te spotkania? - pyta, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku.
- To skomplikowane. Sharon nienawidziła swojej siostry, bo wyszła za mąż za miłość jej życia. Urodziła mu córkę, co przepełniło czarę goryczy. Postanowiła działać...- zaczyna.
- ...i zabiła swoją siostrę. - kończy Nina, która od lat podejrzewała, że właśnie Benson stoi za tajemniczym pożarem, w którym spłonęła Lily.
- I swojego niedoszłego kochanka. - dodaje Gaston. - Mała Sol zniknęła, a Sharon zwariowała. Dosłownie. Co miesiąc, w dzień śmierci Lily gromadzimy się w ogrodzie, gdzie Sharon świętuje swoją potęgę i zemstę, która nie do końca się spełniła. Wciąż poszukuje małej Sol i nie spocznie, dopóki jej nie znajdzie. - kontynuuje. 
- Nie rozumiem. - Nina marszczy brwi. - Co to ma wspólnego z obrzędami? - pyta zaintrygowana tą niezwykłą zagadką.
- To proste. Na każdym spotkaniu składana jest jej ofiara. Pierwszą był Bernie...- zaczyna. Uważnie rozgląda się dookoła, upewniając się, czy aby nikt ich nie słyszy. Oddycha z ulgą, dostrzegając panującą wokół pustkę. - ...a ostatnią będzie Sol. - szepcze prawie niesłyszalnie.
- Co?! To okropne! - z ust Niny wydobywa się stłumiony krzyk. Przerażenie, jakie maluje się w jej oczach wskazuje na to, że nie symuluje. Przez jej ciało przebiega zimny dreszcz, który chwilowo paraliżuje jej ciało. Jest wstrząśnięta. - Nie możemy tego tak zostawić. Musimy działać! - mówi stanowczo, lecz Gaston gasi jej entuzjazm przeczącym skinieniem głowy.
- Nina, powiedziałem ci o wszystkim, bo i tak znasz większą część tajemnic Sharon. To nie oznacza, że możesz podzielić się tą wiedzą z kimkolwiek. Wciąż musisz trzymać język za zębami. Dla twojego bezpieczeństwa. W ten sposób najbardziej nam pomożesz. Uwierz, nadejdzie dzień, w którym Sharon popełni błąd, a rodzice Matteo zgromadzą niepodważalne dowody przeciwko Benson. Wtedy ta szalona kobieta skończy tam, gdzie jej miejsce. W więzieniu. - mówi, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Zabójstwo siostry i ofiara w postaci Berniego to nie wystarczający dowód? - pyta zdezorientowana dziewczyna.
- W tym problem, że na to nie ma dowodów. Sharon nigdy nie przyznała się, jakoby miała coś wspólnego ze śmiercią siostry. Zajęła się tym jak prawdziwa profesjonalistka. - wzdycha. - Śmierć Bernie'go natomiast widział Matteo. Ale kto uwierzy, że czteroletni wówczas chłopiec tego nie wymyślił? Pozostałe ofiary to zwykle kwiaty, owoce, czasem jakieś zwierzę, które i tak każdy może nabyć u rzeźnika. Z punktu widzenia prawa, nie robi niczego złego. Jedyne, co można jej zarzucić to to, że sporadycznie zakłóca ciszę nocną dzikimi tańcami i głośnymi śpiewami. - dodaje, bezradnie wzruszając ramionami.
- A co z osobami, które stają się niewygodnymi świadkami? Przecież każdy w mieście wie, że nie giną śmiercią naturalną..- zaczyna.
- Tym zajmuje się Rey i przywódca. - wyjaśnia.
- Tak. Znam doskonale tego waszego przywódcę. I uwierz, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nienawidzę go. - syczy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - pyta zaintrygowany chłopak.
- Nieistotne. To co, zabierasz mnie do tego kina, czy mam wracać do domu?  - rzuca, zmieniając temat.
- A potem lody. - przypomina jej, posyłając łagodny uśmiech.
- Tak, potem lody. - potwierdza, odwzajemniając jego gest. W jej głowie panuje prawdziwy chaos. Nie wie, co myśleć. Przez tyle czasu uważała Gastona za zło wcielone, co okazało się kompletną bzdurą. Tak naprawdę wraz z Matteo pragną pozbyć się Sharon Benson. - Jednak nie wszyscy ludzie są pozbawieni prawdziwych odruchów obywatelskich. - myśli, pocierając brodę palcem wskazującym. Zagadka domu Benson intryguje ją od lat. Od lat stara się śledzić postępy w obrzędach. Prowadzi swoje, własne śledztwo, co o mało nie skończyło się dla niej tragicznie. Pamięta doskonale ten dzień.
Był chłodny, majowy wieczór. Do głowy wpadł jej idiotyczny pomysł. Osobiste problemy przywiodły ją do posiadłości Bensonów. Pragnęła raz na zawsze skończyć z tajemniczą sektą i wsadzić ich przywódcę do więzienia, by spotkała go zasłużona kara. Zbyt wiele wycierpiała, gdy dowiedziała się, że bliska jej osoba macza palce w brudnych zagraniach Sharon. Postanowiła z tym skończyć. Raz na zawsze. Zawiesiła aparat na szyi i ubrana w ciemną kurtkę, zakradła się do ogrodu, chcąc zrobić kilka zdjęć. Niestety. Ktoś z tłumu zauważył obecność intruza i natychmiast poinformował o tym resztę zgromadzenia. Na szczęście to Matteo zlecono, by zajął się tą sprawą. Początkowo gotowy był wypełnić rozkazy Sharon i zamknąć Ninę w piwnicy, jednak dostrzegłszy błagalny ton jej twarzy oraz spływające po policzkach łzy, zlitował się. Nie był zdolny do morderstwa. Wtedy po raz pierwszy poznała ludzką, wrażliwą twarz Balsano. Pomógł jej uciec, nie wzbudzając podejrzeń reszty.
- Nikogo tu nie ma! - krzyknął, wzruszając ramionami. - To pewnie wiatr. - dodał, wracając do zgromadzenia. Wyraźnie słyszała jego krzyki, mimo iż znajdowała się już za ogrodzeniem.
Nigdy nie zapomni mu tego, co dla niej zrobił i tego jak bardzo ją krzywdził w szkole swoimi groźbami i listami. Jednak po opowieści Gastona, nagle wszystko składa się w jedną całość. Nie zabił jej, bo nie gra w drużynie Sharon. Od początku był przeciwko niej. A strach przed jej gniewem, który mógłby spaść na niego i jego rodzinę, gdyby kobieta poznała prawdę, zmusił go to takiego, a nie innego postępowania. Na twarzy Niny pojawia się blady uśmiech. Ma wyrzuty sumienia, że przez tyle lat niesłusznie oskarżała nastolatka o brudne interesy, podczas gdy on jak przystało na prawdziwego obywatela, stara się wymierzyć sprawiedliwość małymi kroczkami, na własną rękę.
- O czym myślisz? - słyszy głos Gastona, którzy przywołuje ją do rzeczywistości. Kilkukrotnie mruga oczami i posyła mu niedbały uśmiech.
- O niczym. - odpowiada cicho. Chłopak jednak nie jest zadowolony z jej odpowiedzi. Zdaje się jej nie wierzyć, o czym świadczy krótkie, przelotne spojrzenie, jakie jej posyła.
- Jak chcesz, nie musisz mi mówić. Prędzej, czy później i tak się dowiem, o co chodzi. - mówi.
- O patrz! Tam jest kino! Chodźmy, zanim kolejka się wydłuży. - krzyczy, pociągając go za rękaw. Nie chce przywoływać bolesnych doświadczeń z przeszłości, a tym bardziej nie chce ich wyjawiać Gastonowi. Nigdy nie angażuje obcych w swoje osobiste sprawy. Taka już jest.


Od Autorki: Dzisiaj taki długi. Mamy kolejne beso Lutteo, złego Simona i pierwsze spotkanie Gastiny. Nina poznała prawie całą prawdę. Czy wyjawi ją Lunie? Dowiecie się już niedługo. Zapewniam Was, że akcja dopiero się rozkręca. Pozdrawiam, Marlene ♥

17 komentarzy:

  1. Miejsce dla mnie to gdzie? Wrócę jak mi przejdzie :/ xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam po weekendzie. Wreszcie mi przeszlo foch za brak miejsca.. W głębi serca nadal ubolewam hehh...

      Rozdzial jak zwykle cudowny!
      Pragnę ci podziękować za to na gg xd wiadomo co...
      Buzia na kłódeczkę!

      Robi sie coraz ciekawiej.. W końcu moja gastinka .. Ale wiem ze dlugo na nią Sb poczekam... Oby nie mieli za wiele przeciwności losu by być razem... Bo wtedy będzie zaloba narodowa!

      Moje Lutteo.. Oh Simon taki wściekły .. Chetnie bym go zobaczyła takiego w serialu

      Podejrzewam ze teraz pomalu będą sie olśniewać sprawy kręgu... O co w nim chodzi? To takie ciekawe!

      Czekam na kolejny!
      Twój. Ninuś

      Usuń
  2. Super rozdział 💟💞💜💓💕💖💗💘💝

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastrzeliłaś mnie tym rozdziałem. Cudo! Pierwsza scena absolutnie najlepsza, pocałunek Lutteo i wygrany turniej, czego chcieć więcej? Kocham tę dwójkę, oby ich szczęście trwało jak najdłużej. Co ten Simon kombinuje? Jestem pewna, że koleżanka jest nie kto inny, jak zazdrosna Ambar. Coś knują, znając życie poważnie zaszkodzą w relacjach mojego Lutteo, ale oby nie na długo!
    Gastina yey! Nina poznała prawdę, a to na pewno poniesie za sobą dalsze konsekwencje. Ciekawe jak Luna zareaguje na całą tą historię, o ile przyjaciółka jej o tym powie. Urwałaś w takim momencie;/ Czekałam na randkę w kinie a tu co;/ Ale i tak cie uwielbiam za Lutteo i zbliżenie Gastiny!
    Rozdział wyjątkowo długi, ile on ma słów? 3000? Na pewno coś koło tego. Wena ci dopisuje, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedzilam ze Luna i Maetto wygraja zawody. Gaston zblizyl sie do Niny , ciesze sie . Nie moge sie doczekac kolacji Maetto i Luny z jego mama.Oj Sharon niech tarfi do wiezenia. Niech Simion wyjedzie do Mesyku albo zajmie sie Amber i odczepi sie od Lunity.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział! Całość pochłonęłam w mgnieniu oka, tak przyjemnie mi się to czytało. Scena Lutteo mistrzowska! Wszystko dokładnie miałam przed oczami. Aw kocham to! Dobrze, że plan Simona nie wypalił. I oby tak pozostało. Luna powinna być ostrożna, ale mam nadzieję, że w razie potrzeby, Matteo pojawi się przy niej i odciągnie od złych decyzji.
    Na sam koniec Gastinka! Gaston wreszcie wyjawił Ninie prawdę. Simonetti powinna dać mu teraz szansę, sama widzi, że nie jest złą osobą.
    Rozdział świetny, czekam na next, weny i buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. czy przywódcą jest tata Niny? Nie wiem dlaczego ale tak myślę

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny!!
    Kocham to jak Matteo troszczy się o Lunę♥♥♥ To takie urocze i rozczulające!!
    Cieszę się, że wygrali😀 i utarli nosa temu bucowi Simonowi i Ambar. Należało im się, ale już się boję co takiego wymysłą. Burza mózgów dwóch szatańskich umysłów nie zapowiada się zbyt dobrze..
    Ten pocałunek..♥♥♥ poprostu brak słów... Teraz wszyscy wiedzą, że są parą♥♥♥
    Nina i Gaston.. myślę, że dziewczyna w końcu przekonała się do chłopaka. Ten przecież powiedział jej całą prawdę odnośnie tej sekty. Zrozumiała również czemu Matteo był zawsze dla niej taki chamski..
    Też mam takie niejasne przeczucie, że tym przywódcą jest ojciec Niny albo jakaś jej bliska rodzina. Jestem przkonana w 90%, że dziewczyna wie kim jest ten cały przywódca..
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next..🌟;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
    ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
    ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam! <3
    Lutteo oni są boscy! <3
    Gastina coraz bliżej....

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdzial. Uwielbiam twoj styl pisania i twoja historie

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietny rozdzial. Uwielbiam twoj styl pisania i twoja historie

    OdpowiedzUsuń
  12. Lutteo Lutteo Lutteo! <3
    Kocham ich! Cieszę sié że wygrali zasłużyli hah!
    Gastina...no widzisz Nina, Gaston nie jest wcale taki zły. Cieszę się że powoli się do siebie zbliżają. ;))
    Hmm tą osobą która z którą Simon coś kombinuje jest Ambar tak podejrzewam...
    Ahh nie mogę się już doczekać next'a!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham ^.^
    Luna pozna rodziców Matteo no będzie ciekawie!
    Gastina nono robi się u nich coraz goręcej :P
    Czekam na nexta! Kocham Lutteo ale chcę więcej Gastiny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. I love it
    ❤❤❤❤❤
    ❤❤❤❤❤
    ❤❤❤❤❤
    ❤❤❤❤❤
    Już nie mogę doczekać się kolejnego. Mam nadzieję, że będzie dziś...��

    OdpowiedzUsuń