Strony

30 września 2016

Rozdział 19




Ze Specjalną Dedykacją dla Niny Peridy ♥
~*~
Drżąca ze strachu Luna, niczym strzała wbiega do garderoby, starannie zatrzaskując za sobą drzwi. Zajmuje miejsce na stojącej pod ścianą czarnej kanapie. Lekko się garbi, ukrywając głowę w dłoniach. Jest przerażona powrotem osoby, która jest przyczyną największego i najbardziej bolesnego cierpienia, jakie człowiek potrafi zadać drugiej osobie. W jej oczach pojawiają się łzy, które jednak usiłuje zatrzymać, mimo iż czuje jak nieprzerwanie napływają do jej przepełnionych smutkiem oczu. Pragnie ukryć przed światem swój stan psychiczny. Jak gdyby nigdy nic wejść na tor, zatańczyć najlepiej jak potrafi, by nie zawieść Matteo i zetrzeć ten chytry uśmieszek z twarzy Simona. Chce pokazać mu, że zapomniała o jego istnieniu i łączącym ich niegdyś uczuciu, które prasa wielokrotnie nazywała wielką i nieskończoną miłością.
- Bzdura. - szepcze. - To nie była miłość, a helotyzm. Relacja między dwójką ludzi, opierająca się na wykorzystywaniu i zniewoleniu psychicznym jednego z partnerów przez drugiego bez korzyści dla strony poszkodowanej. - dodaje cichym, załamującym się w pewnych momentach, głosem. Wzdycha ciężko, przecierając dłońmi twarz. Czuje zimny dreszcze przebiegający wzdłuż jej ciała, który przyprawia ją o denerwujące uczucie mrowienia. Nienawidzi tego. Strachu władającego jej ciałem, jak drewnianą laleczką na sznurkach, sterującego jej czynnościami życiowymi, myślami, czy fizjologicznymi pragnieniami. Ilekroć usiłuje się wyswobodzić z rąk drażniącego ją uczucia, zamiast uciec, głębiej wpada w jego nieskończone sidła, popadając w paranoję. Jest zbyt słaba psychicznie, by zwyciężyć. Zbyt krucha i delikatna, by udawać, że wszystko jest w porządku. Wśród głuchej ciszy rozlega się dźwięk otwierających się drzwi. Odwraca wzrok, dostrzegając w powstałej szparze twarz Matteo, który posyła jej blady uśmiech.
- Mogę wejść? - pyta, choć sam nie wie, dlaczego. Nie czeka na jej odpowiedź. Zamyka drzwi i wchodzi do środka, zajmując miejsce obok niej. Bez słowa i zbędnych aktów czułości, przyciąga do siebie jej wiotkie, bezwładne ciało, tuląc mocno do siebie. - Nie możesz się poddać. Musisz być silna, pokazać mu, że twoje życie jest nowe, lepsze. - szepcze wprost do jej ucha, prawą dłonią gładząc jej jedwabiste, lśniące w świetle, włosy.
- Moje życie jest lepsze. - słyszy jej niewyraźny głos. - Po prostu boję się. Nie wiem, po co przyjechał i z jakimi zamiarami. Jedno jest pewne. Nie odwiedził Argentyny bez konkretnego celu. - Luna nieśmiało unosi wzrok, spoglądając w jego zaniepokojone oczy. Matteo uspokaja ją, posyłając promienny uśmiech. Wie, że musi zachować spokój. Musi stanowić dla niej oparcie w tej jakże trudnej chwili. Pod żadnym pozorem nie wolno mu okazać słabości. - Musisz się zbierać. Kostium, makijaż. Mamy czterdzieści minut. - dodaje, starając się poprawić jej nastrój.
- A jeśli zawiodę? - pyta, bacznie przyglądając się jego poważnej twarzy.
- Luna! Jesteś najlepszą wrotkarką w kategorii juniorek, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemiach Meksyku. Jeden uraz nie przekreśla twojej kariery, nie zaprzepaszcza zdolności i talentu, jakim zostałaś obdarzona. Układ, który przygotowaliśmy, znasz na pamięć. Powtórzyłaś go chyba z tysiąc razy. Nie ma szans, żebyś zawaliła. - dodaje, uśmiechając się szeroko. - Więcej pewności siebie. - dodaje łagodnie. Valente bez wahania odwzajemnia gest swojego partnera. W głębi duszy czuje wdzięczność za te miłe słowa, jakimi ją obdarzył. Czuje, że zawsze może na nim polegać, bez względu na sytuację. Wielokrotnie udowodnił, że zasługuje na jej zaufanie.
- Musisz teraz wyjść. Natychmiast. - nakazuje stanowczym głosem, wskazując prawą dłonią na drzwi. Matteo marszczy brwi i mruży oczy, nie wiedząc, co dziewczyna ma na myśli. - Królowa musi się przebrać i zrobić na bóstwo, hello! - wymachuje mu przed oczyma otwartą dłonią, nie potrafiąc dłużej opanować śmiechu. Balsano wzdycha z ulgą, z niedowierzaniem kiwając głową.
- Kiedy mówiłem o pewności siebie, nie miałem na myśli arogancji kelnereczko. - odwzajemnia jej gest i powoli podnosi się z kanapy.
- Uczę się od mistrza. - odpowiada, wskazując na nieco zaskoczonego chłopaka.
- Ej! Odcień mojej arogancji jest zupełnie inny! To dobra strona tego uczucia. Trik na wyrywanie panienek! - tłumaczy się, żywo gestykulując. Dziewczyna w geście odruchu uderza go lekko w ramię, posyłając groźne spojrzenie.
- Trik na wyrywanie panienek? - unosi lewą brew ku górze, udając obrażoną. - Zapamiętam to sobie, kiedy pójdziemy na koktajl. - odgraża, wybuchając śmiechem.
- Jesteś niemożliwa. - wzdycha rozbawiony Matteo, wolnym krokiem kierując się w stronę drzwi. - Zrewanżuję się! - ostrzega. Dziewczyna widząc jego zabawną minę, ledwo powstrzymuje tłumiący się w niej atak panicznego śmiechu.
- Bynajmniej nie teraz. - rzuca na odchodne. Słyszy śmiech Balsano i dźwięk zamykanych drzwi. Podchodzi do stojącej po prawej stronie, toaletki, zasiadając przed sporych rozmiarów lustrem. Zaczyna przygotowania, zastanawiając się nad upięciem włosów. W końcu decyduje się na wysoki kucyk w stylu ''messy''. Wyjmuje kilka niesfornych kosmków, która opadają wokół jej twarzy, podkreślając jej kontury. Przez cały ten czas jej myśli skupione są wokół osoby Matteo. Sama nie wie jak i kiedy, ale zdołał sprawić, że na chwilę zapomniała o przyjeździe Simona i związanych z tym, nadchodzących problemach. Poprawił jej humor. Sprawił, że na jej twarzy znów zagościł uśmiech. Nawet teraz, zajmując się zwykłymi czynnościami, takimi jak makijaż nie przestaje się uśmiechać. Nakłada na powieki odrobinę błyszczącego, złotego cienia i utrwala rzęsy tuszem. Błyszczyk o naturalnym, perłowym odcieniu i gotowe. Zachwycona z własnej pracy, dziewczyna nie potrafi przestać patrzeć w swoje odbicie. Podchodzi do wieszaka i zakłada strój składający się z kremowej koszulki i złotej spódniczki, do której przyszyte są spodenki w beżowym odcieniu. Spogląda na wiszący nad toaletką zegarek.
- Dziesięć minut. - myśli zestresowana. Dopiero teraz czuje, jak dopada ją trema. To jej pierwszy występ po długiej przerwie. Nigdy nie spodziewała się, że kiedyś będzie przeżywać wszystko na nowo. Światła, oklaski publiczności, stres przed ogłoszeniem wyników. To wszystko jest jej tak bardzo dobrze znane. Kiedyś stanowiło najważniejszą część jej życia. Teraz powróciło. Czuje się w swoim żywiole. Jak ryba w wodzie. Jest zdecydowana na podjęcie ryzyka, jakim jest udział w dzisiejszych zawodach. Głośno pobiera powietrze do płuc i wypuszcza je. W myślach odlicza do trzech, po czym opuszcza garderobę.

~*~
Ciemnowłosy chłopak nerwowo przechadza się po trybunach, nie potrafiąc usiedzieć w miejscu. Jest podekscytowany powierzoną mu misją. Co gorsza, jest całkowicie pewien jej powodzenia.
- Myślę, że za tydzień wrócę do Meksyku i znów będę najbardziej lubianym i rozpoznawalnym wrotkarzem w kraju. - na jego twarzy pojawia się chytry uśmieszek. Wyjmuje z kieszeni komórkę. Wybiera odpowiedni numer i przykłada urządzenie do ucha.
- Witaj kochana przyjaciółko! Oczywiście, wszystko przebiega zgodnie z planem. Lunita jest całkowicie zdekoncentrowana i zagubiona. Wystarczyło kilka gorzkich słów. Niebawem zrozumie, że tylko ze mną u swego boku jest coś warta. - z jego ust wydobywa się dźwięk złowieszczego śmiechu. Błądzi wzrokiem po arenie, przelotnie spoglądając na występującą aktualnie parę. - Nic specjalnego. - myśli, krzywiąc usta w nieprzyjemnym grymasie. - Oh, przyjaciółko, żałuj, że nie widziałaś miny tego jej partnera. W sumie szkoda, że nie powiadomiłaś mnie wcześniej, że są parą. Rozegrałbym to zupełnie inaczej, ale cóż. Mój plan i tak jest idealny. Kwiaty. Kolacja. Romantyczny taniec i nim się obejrzysz wyruszymy do Meksyku. - dodaje, wracając do rozmowy. - Jestem genialny, wiesz dlaczego? - pyta, lecz nie dane mu jest dokończyć, gdyż ktoś w najmniej spodziewanym momencie wyrywa mu komórkę z ręki i rozłącza połączenie.
- Przyjaźnimy się z Ambar, co? - zwraca się do niego, spoglądając na ekran urządzenia.
- Nie powinieneś przygotowywać się do przegranego występu? - w głosie Simona słychać niezwykłą pewność siebie, a na twarzy maluje się zadowolenie.
- Gwarantuje ci, że Luna nie wróci do Meksyku. - odpowiada Matteo, krzyżując ręce na piersi. - Dla twojego dobra zostaw ją w spokoju. - dodaje oschle. W jego głosie nie można wyczuć żadnych emocji, prócz wzrastającego gniewu i złości. Mruży oczy, miażdżąc lodowatym spojrzeniem Simona, który ignoruje złowrogie sygnały wysyłane mu przez Matteo. Nonszalancko rozsiada się na krześle i puszcza mu oczko.
- Oboje doskonale wiemy, że Luna wciąż mnie kocha eleganciku. - pstryka palcem w kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli, którą ma na sobie Matteo. - Ty jesteś tylko nagrodą pocieszenia. - dodaje, teatralnie przyciszając głos. Cmoka, poruszając brwiami w górę i dół.
- Twój plan legnie w gruzach. Wystarczy, że powiem Lunie, że knujesz z Ambar przeciwko niej. Jak myślisz, komu uwierzy? Mnie? Czy chłopakowi, który zostawił ją po poważnym urazie, bo stwierdził, że nigdy nie wróci na tor, bo jest tylko pasożytem żerującym na innych, który nie potrafi niczego osiągnąć w pojedynkę? - zwraca się do niego, starając się zachować zimną krew, co przychodzi mu z niezwykłym trudem. - A teraz żegnam. Nie tracę czasu z pasożytami. - posyła mu triumfalny uśmieszek i wręcza komórkę. Odjeżdża bez słowa, ciesząc się, że osiągnął małe zwycięstwo. Czuje na sobie jego przenikliwy wzrok, który odprowadza go aż do samej szatni.
- Powiedział, co wiedział. - prycha Simon, wywracając teatralnie oczami. Zaciska zęby i z wściekłości formuje dłonie w pięści. - Nie wiesz, z kim pogrywasz, Balsano. - szepcze głosem pełnym nienawiści.
~*~
Publika szaleje. Gromkie brawa rozbrzmiewają na trybunach, co dodaje Lunie nieco więcej pewności siebie. Po zapowiedzi ich występu, z głośników wybrzmiewają pierwsze dźwięki rytmicznego utworu, który po długiej i zaciętej walce został wybrany przez Lunę. Nastolatkowie posyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia i wymieniają kilka dodających odwagi uśmiechów.
- Damy radę. - szepcze Matteo, mocniej ściskając dłoń Luny.
- Damy. - potwierdza Meksykanka, odpowiadając mu identycznym uściskiem. Po upływie kilku sekund pojawiają się na torze, wykonując pierwszą, wejściową figurę składającą się z podnoszenia Luny przez Matteo. Jazda po krawędzi slalomem w tył i seria podskoków. Skomplikowany piruet i przejście do kolejnej figury. Publiczność jest wprost wniebowzięta. Nagradza wrotkarzy gromkimi brawami i głośnymi krzykami.
- Luna!! Jesteś najlepsza! - z trybun dobiega krzyk podekscytowanej Niny, która macha do przyjaciółki flagą, na której widnieje logo Jam&Roller.
- Przepraszam. Przepraszam. - z oddali słychać głos Gastona, przepychającego się przez szalejący tłum. - Przepraszam, to miejsce było zajęte. - zwraca się do chłopczyka siedzącego obok Niny, który pod wpływem groźnego spojrzenia, jakie posyła mu Perida, przesuwa się o jedno miejsce w prawo. - Dziękuję. - posyła mu wdzięczny uśmieszek, żartobliwie czochrając jego czuprynę, co wywołuje wyraźne niezadowolenia malujące się na twarzy chłopca.
- Gaston! Zasłaniasz mi widok. - syczy wściekła Nina. - Dlaczego nie mogłeś siąść gdzieś indziej? - pyta, nawet na niego nie spoglądając.
- To dziecko mnie nie lubi. - odpowiada radośnie. 
- A czego się spodziewałeś? Jesteś mało sympatyczny. - na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Brawo Luna! - krzyczy, obserwując spektakularny piruet w wykonaniu Meksykanki.
- Tak, Matteo! Dajesz radę! - wtóruje Gaston, wymachując energicznie prawą ręką. - Czemu właściwie krzyczymy? Wykonali jakiś super skomplikowany skok? Bo chyba coś przegapiłem. - dodaje lekko zażenowany, nerwowo drapiąc się w szyję.
- Jesteś okropny! Jak możesz nie kibicować swojemu, najlepszemu przyjacielowi? - pyta zaskoczona a zarazem zirytowana Nina, posyłając mu pełne niezrozumienia spojrzenie.
- Widziałem setki razy jak jeździ. Lunę obejrzę w internecie. Teraz interesuje mnie coś innego. - dodaje ponętnie. - Co powiesz na kino? Mam jeden, wolny bilet. Może masz ochotę pójść? - pyta, posyłając jej czarujący uśmiech, który sprawia, że przez ciało Simonetti przepływa gorący dreszcz.
- Oszalałeś? Z tobą? Znając twój płytki i prostolinijny gust wybrałeś tanią komedię bez żadnego przesłania. - rzuca. - Dalej Luna! - krzyczy. - Przez twoje gadulstwo nie mogę się skupić na występie. - szepcze, obrzucając go wściekłym spojrzeniem.
- To nie moja wina, że tak na ciebie działam. - wzrusza ramionami. - Grają Romea i Julię. Będzie romantycznie.- szturcha ją w prawe ramię.
- Nienawidzę takich, pustych badziewi. - odpowiada.
- A jeśli powiem, że pójdziemy na ten najnowszy film, w którym główną rolę gra Johny Depp? - pyta, uśmiechając się chytrze.
- Nawet gdyby sam prezydent się w nim pojawił, nigdzie z tobą nie pójdę. - rzuca naburmuszona.
- Czy ty zawsze masz wymówkę na wszystko, hmm? To zwykły, koleżeński wypad. Po kinie zabiorę cię na kawę i omówimy nasz projekt na koło ochrony przyrody. - dodaje kusząco.
- Nasz projekt? To mój projekt! Tylko mój. - szepcze, choć tak naprawdę ma ochotę krzyczeć.
- Zróbmy go razem. Będzie łatwiej i oboje na tym skorzystamy. - odpowiada wzruszając ramionami. Nina wywraca teatralnie oczyma, zaciskając zęby z nerwów.
- Zgoda. - odpowiada w końcu. - Ale nie wyobrażaj sobie, że dzięki temu cię polubię. - dodaje. - I pomożesz mi zachęcić uczniów w szkole to zainteresowania się ekologią. - szepcze, układając w głowie swój chytry plan. Na jej twarzy pojawia się uśmieszek, który wskazuje na to, że już wymyśliła sposób, który raz na zawsze zniechęci Gastona do niej. Przynajmniej tak jej się wydaje. Póki co, jest gorszy niż rzep przyczepiająca się do psiego ogona. Uśmiechnięty od ucha do ucha Gaston nie potrafi uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Z niedowierzaniem przygląda się Ninie, która całą, swoją uwagę próbuje skupić na zawodach, lecz uporczywy wzrok chłopaka jej to uniemożliwia, sprawiając, że na jej twarzy pojawia się pąsowy rumieniec. - Możesz się na mnie tak nie patrzeć? - z jej ust wydobywa się głos o lekko zirytowanej barwie. Marszy brwi i krzyżuje ręce, miażdżąc go lodowatym spojrzeniem.
- Lubię, kiedy się złościsz. - stwierdza, w zamian posyłając jej szeroki uśmiech. - I pomogę z tą ekologią. W końcu, to moja ulubiona dziedzina nauki. - dodaje, wybuchając śmiechem.
- Cii!! - słyszy uciszające głosy siedzących za nim ludzi. Ogląda się do tyłu, spoglądając na ich zdenerwowane twarze. Unosi ręce w geście obronnym.
- Przepraszam. Już się uciszam. - uśmiecha się. Kątem oka zerka na Ninę, która natychmiast to zauważa.
- Nawet obcy cię nie lubią. - stwierdza żartobliwie. Po raz pierwszy tego wieczora posyła mu szczery uśmiech, a ton jej głosu nie jest ani sarkastyczny, ani nawet ironiczny.
- Matteo i Luna już skończyli? - pyta zaskoczony chłopak, dostrzegając panującą na torze pustkę.
- Jakieś dziesięć minut temu. - odpowiada Nina. - Byłeś bardzo zainteresowany występem przyjaciela. - dodaje. Gaston posyła jej uśmiech i w ciszy oczekuje już na ogłoszenie wyników i koniec zawodów, po którym po raz pierwszy wybierze się z Niną do kina. Sam na sam. 


Od Autorki: I jak wam się podoba rozdział? Randeczka Gastiny nam się zapowiada. Matteo vs. Simon. Kto zdobędzie serce Luny? (a może kto zdobył?) Nie wiem, czy się to wam spodoba, ale u mnie Simon będzie niezbyt pozytywną postacią, jak już zapewne zauważyliście. Nie wiem, dlaczego tak go wykreowałam. Może dlatego, że w serialu brakuje mu takiego pazura, a może dlatego, że pasował mi do roli zawodowego wrotkarza..Coś za coś. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, co? Pozdrawiam, Marlene ♥

16 komentarzy:

  1. Cudowny, boski.
    Czekałam i się doczekałam rozdziału.
    Sprawdzam od 18 czy już jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. To już 19 rozdział? Matko jak to szybko leci!
    Cudo, jak zawsze z resztą. uwielbiam twoje opowiadanie, wiesz? Ma w sobie to coś, coś, co sprawia, że gładko i przyjemnie się je czyta.
    Przechodząc do sedna, to mam jeden wielki fangirl scream na randkę Gastiny! Gaston wniebowzięty, a Ninka wreszcie sie do niego przekona. Liczę na piękną i romantyczna scenę tej dwójki w kinie!
    Wisienką na torcie jest rzecz jasna moje Lutteo, a przede wszystkim troska Matteo, jaką obdarzył dziewczynę. Tobyło naprawdę kochane z jego strony, to jak ją przytulił, dodał otuchy. Widać, że kocha. Z resztą Lunitka nie jest mu dłużna, na szczęście, bo po polskich odcinkach przeżywam traumę za traumą.
    Ah ten Simon, w serialu ciepłe kluchy u ciebie łobuz. I tak i tak go nie lubię, ale twoja wersja jest o niebo lepsza! Oby tylko Luna nie dała mu się omamić. Matteo, pilnuj swojej laski!
    Nie mogę się doczekać następnego weekendu i nowego rozdziału;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedzilam ze Maetto nie krzywdzi swoej klenreczenki i ja bedzie bronil i szkoda ze Simion to taki mily w serialu bo ja nie lubie takich milych chlopcow jak Simion czy Thomas.Wierze Luna i Maetto wygraja konukrs przecierz to Luna jest Krolowa Mesyku w jadzie na wrtokach a Maetto to krol Jam and Roller. Och Gatson Ty wiesz jak wukrzuc Nine.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział, w sumie jak każdy <3
    Ale Simon mnie tutaj denerwuje. Jest taki bezczelny. Ale to dobrze. Matteo ma szansę zabłysnąć broniąc Lunę, haha :D Mówiłam to już, ale powtórzę. Uwielbiam Ninę w twoim opowiadaniu, a Gastinę jeszcze bardziej. Ich relacja jest tutaj lepsza niż w serialu według mnie.
    Mam nadzięję, że Luna i Matteo wygrają ♡
    No i oczywiście czekam na kolację u Matteo, hahaha <3
    ~ @iconvilu ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba Cię nie zdziwi jak napiszę, że to kolejny cudowny rozdział. Uwielbiam Twój styl pisania, jest tak przyjemnie i miło. Ach!
    Przechodząc do rozdziału... Moje kochane Lutteo! Balsano jest taki kochany. To było słodkie, jak ją pocieszał i był przy niej w takiej trudnej chwili. To idealny dowód na to, że darzy ją prawdziwym uczuciem.
    Simon jest okropny, uh! Zarozumiały palant. Matteo ma rację, Luna nie powinna uwierzyć w żadne jego słowa po tym, co jej zrobił. Mam nadzieję, że cała ta ich intryga wyjdzie na jaw.
    I Gastinka ♥ Ajaja. Nina może wreszcie przekona się do Peridy. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale pojawi się ich super randka! Nie mogę się już doczekać.
    Weny, kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. No no no, Gastina się zaczyna ❤
    Simon wracaj sobir do tego Meksyku ale bez Luny! Ona zostaje z Matteo!
    Ogólnie supi rozdział, czekam na kolejny ☺
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się ,że Matteo pociesza Lunę.Dobrze robi,że nie okazuje jej ,że się denerwuje na pewno Luna czuję się pewniej.Rozdział jest świetny ,więc się nie rozpisuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny <3
    Zły Simon ._.
    Kochany Matteo 💟
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny!!♥!!
    Ja to wiedziałam!! Poprostu wiedziałam, że Simon knuje coś z Ambar, ale Matteo nie pozwoli skrzywdzić Luny!!
    Gastina♡ Jak ja bym chciała żeby na tej randce Gaston przekonał do siebie Ninę i żeby ona nie odwaliła niczego co go do niej zniechęci.. Nawet o tym nie myśl Nina!! Ale i tak mi się wydaje, że nawet jakby zrobiła niewiadomo co żeby go zniechęcić to Gaston i tak ją będzie kochał!
    Mam nadzieję, że Luna i Matteo wygrają, a Simonowi opadnie szczęka😊 Niech zobaczy co stracił bezpowrotnie😊😊
    Już nie mogę doczekać się nexta..🌟
    I mam nadzieję, że będzie już ta "kolacyjka" i rodziców Matteo😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialnu!
    Lutteo kocham <3
    Simon wracaj do Meksyku i to migiem!
    Spotkanie Gastiny nono zapowiada się interesująco!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny!
    Gastina o.O

    OdpowiedzUsuń