23 lipca 2016

Rozdział 8

 


~*~
Tego dnia atmosfera w Blake South Collage jest wyjątkowo napięta. Uczniowie nerwowo krążą po korytarzu z zeszytami w ręku. Każdy powtarza, przypomina sobie materiał. Wszystkich bowiem czeka coroczny test z ubiegłego roku. Każdy z nich chce wypaść jak najlepiej, zdać jak najwyżej, by móc pochwalić się dobrymi wynikami rodzicom i rówieśnikom.
W tej szkole nikt nie próżnuje. Każdy stara się o jak najwyższe stopnie, by w przyszłości otrzymać odpowiednio wysokie wykształcenie. Nina od paru minut krąży nerwowo po korytarzu. Lustruje wzrokiem uczniów, poszukując w tłumie Luny.
- Gdzie ona jest? Jeśli się spóźni, obleje na starcie. - zastanawia się. Wyjmuje z kieszeni mundurka komórkę, nerwowo stukając palcami po klawiaturze. Wykonuje kolejne połączenie, które zgodnie z przywidywaniami brunetki, nie zostaje odebrane. - Luna, Luna...- wzdycha ciężko. Siada na ławce, po czym szybko wstaje. Nie potrafi spędzić w jednym miejscu choćby kilku minut. Jest zbyt mocno zdenerwowana. Podchodzi do szafek. Wyjmuje z torby książki, które wkłada do środka. Drżącymi rękoma wyjmuje kilka kartek. Pewna zgnieciona kulka papieru upada na podłogę. Nie zauważa jej. Zatrzaskuje drzwiczki. Odwraca się pospiesznie. Ma zamiar czym prędzej udać się do klasy, niestety w tłumie dostrzega Matteo, który wzrokiem nakazuje jej zostać. Strach paraliżuje jej ciało. Myśl o kolejnej konfrontacji z Balsano staje się dla Simonetti realnym koszmarem, z którym po raz kolejny zostanie zmuszona się zmierzyć.
- Czy on da mi kiedyś spokój? - wzdycha. Odkłada torbę na podłogę. Spuszcza głowę, zatapiając wzrok we własnych dłoniach. Nerwowo bawi się palcami, przeplatając je na każdy, możliwy sposób. Matteo przeciska się przez tłum uczniów, podążając w stronę dziewczyny. Zauważa papierową kulkę, którą niemal natychmiast podnosi.
- Mówili ci może w domu, do czego służy kosz na śmieci? - pyta, zwracając się do dziewczyny. Na jego twarzy pojawia się ironiczny uśmieszek. Z niedowierzaniem kręci głową. Strach i rezerwa, jaką czuje Nina w stosunku do niego zaczyna go bawić. Nie potrafi powstrzymać śmiechu.
- Czego znowu chcesz? - pyta Simonetti, przenosząc wzrok na trzymaną w ręce przez Matteo kulkę. Dopiero teraz dociera do niej, że znalazł list, którego przez Gastona nawet nie zdążyła przeczytać. - Oddaj. To moje. - wyrywa mu papier z ręki, zgniatając jeszcze bardziej.
- Oj nieładnie, nieładnie! Radzę, byś była dla mnie milsza, bo odwołam swoje pokojowe zamiary. - z jego ust wydobywa się cichy chichot. Zdezorientowana dziewczyna marszczy brwi, uważnie przyglądając się dziwnemu zachowaniu Balsano.
- Dobrze się czujesz? - pyta, lekko unosząc prawą brew. Krzyżuje ramiona, bacznie lustrując chłopaka wzrokiem. Balsano opiera dłoń na ścianie, lekko stukając palcami w kremową powierzchnię ściany.
- Na moment musimy zakopać topór wojenny..- rozpoczyna na jednym wdechu.
- Co? Z tobą rzeczywiście jest coś nie tak. - komentuje nastolatka, która zaskoczona własnymi słowami, nie potrafi uwierzyć w to, z jaką pewnością siebie je wypowiada. Po raz pierwszy wydaje się być na tyle odważna, by cokolwiek mu odpowiedzieć. Nie zna przyczyny swojego postępowania. A może po prostu chce wykorzystać dobry humor Matteo? O ile tak to można nazwać.
- Nie myśl, że ci odpuszczę. - wyjaśnia pospiesznie. - Nadal masz trzymać język za zębami jak wcześniej. W tej kwestii nic się nie zmieniło. - dodaje po chwili.
- A więc o co chodzi? - Simonetti z każdą, kolejną minutą staje się coraz bardziej zniecierpliwiona. Pragnie uciec stąd jak najdalej. Przeczuwa, że wieści przynoszone przez Balsano nie będą należeć do tych dobrych. Zresztą, nigdy nie należały. Bacznie obserwuje chłopaka. Wyraz jego twarzy zmienia się gwałtownie. Nagle staje się na tyle poważny, że Ninę znów przechodzą dreszcze. Jego lodowate spojrzenie mrozi krew w jej żyłach. Zastyga w bezruchu, w ciszy czekając na jego ruch.
- Luna wie o wszystkim. - rzuca krótko. Brązowe tęczówki Niny gwałtownie się powiększają.
- Co?! - pyta prawie krzykiem.
- Ciszej do cholery! - syczy, zasłaniając jej usta dłonią. - Luna zna prawdę, ale bez jednego istotnego szczegółu. Jeśli wypaplasz jej, że także jestem częścią tej cholernej sekty, źle się to dla ciebie skończy, rozumiesz?  - dodaje ostro i zdecydowanie.
- Ale...- zaczyna nieśmiało, lecz chłopak natychmiast jej przerywa.
- Musisz sprawić, by nigdy więcej nie zbliżyła się w okolice posiadłości Bensonów, jasne? Inaczej grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. - ton jego głosu staje się łagodny i spokojny. Nina z zaciekawieniem przygląda się chłopakowi, który nagle wydaje się być jej kolegą, aniżeli wrogiem. Po raz pierwszy mają wspólny cel. Bezpieczeństwo Luny, lecz jednego Nina nie potrafiła pojąć. Co Matteo czuje do Luny, skoro tak bardzo chce ją chronić. Jej ciekawość zwyciężyła i brunetka postanawia zadać mu nieśmiałe pytanie.
- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? - pyta cicho, obserwując jego reakcję.
- To już moja sprawa. - Matteo postanawia nie zdradzać przed Niną swoich uczuć. Jego zachowanie jednak utwierdza nastolatkę w przekonaniu, że Valente nie jest mu obojętna. Na jej twarzy pojawia się nieśmiały uśmiech, który z każdą chwilą staje się coraz bardziej wyraźny.
- Ona ci się podoba. - mówi z uśmiechem. Matteo mierzy ją wzrokiem, lecz tym razem Nina nie odczuwa paraliżującego chłodu bijącego z jego ciemnych oczu. Dostrzega w nich iskierki i zmieszanie, które chłopak za wszelką cenę pragnie ukryć.
- Pomożesz? - po raz pierwszy z jego ust pada pytanie, które przybiera formę prośby, co kompletnie zaskakuje dziewczynę.
- Właśnie poznaję ludzką twarz Balsano. - myśli. - Robię to tylko i wyłącznie dla Luny. - odpowiada, wyraźnie akcentując każde słowo.
- Wiem. - rzuca krótko. Przenosi wzrok na jej dłoń. - Daj ten list. Jest już nieaktualny. - dodaje, wyjmując z jej dłoni zmiętą kartkę. Odwraca się, szybko przeciskając przez tłum kłębiących się na korytarzu uczniów. Jego postawa wprawia Simonetti w ogromne zdziwienie.
- Nie chce, by Luna go przeczytała. - w mig rozszyfrowuje jego zamiary. - Zakochał się. - myśli. - Ale to nie jest dobra partia dla Luny. Ściągnie na nią niebezpieczeństwo, chociaż...może ona pomoże wygrzebać mu się z tarapatów, w jakie wpadł..- dodaje w myślach. Z jej twarzy nie znika uśmiech. Obserwuje jego postać wzrokiem, do momentu, w którym nie znika za rogiem. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Dziewczyna podnosi wcześniej rzuconą na podłogę torbę. Zawiesza ją na prawym ramieniu i wolnym krokiem kieruje się w stronę odpowiedniej sali. Ten dzień rozpoczął się dla niej zaskakująco dobrze. Lecz tylko dla niej.
~*~
Matteo przez cały dzień poszukuje wzrokiem Luny, której nigdzie nie może znaleźć. Jego myśli wciąż krążą wokół osoby Meksykanki, którą teraz pragnie spotkać bardziej, niż kiedykolwiek. Koniecznie chce się upewnić, czy aby wszystko u niej w porządku, czy dobrze się czuje. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że wczorajsze zdarzenia mogą odcisnąć trwałe piętno na jej psychice. W końcu niecodziennie człowiek natyka się na tańczące wokół ognia postacie odprawiające dziwaczne obrzędy. Nikt prócz członków zgromadzenia nie zna przyczyny tajemniczych spotkań w świetle letniego księżyca. Dla przypadkowego człowieka wydają się być komicznymi wytworami bujnej wyobraźni, czymś w rodzaju fatamorgany. Ma wrażenie że dręczą go koszmary, które nie dają mu spokoju. Matteo lepiej niż ktokolwiek inny może potwierdzić, że właśnie tak jest. Sam kiedyś przechodził przez to samo. Sam jako dziecko stał się niewygodnym świadkiem nocnych wojaży. Pamięta to doskonale. Przysiada na parkowej ławeczce. Zatapia wzrok w bezkresnej oddali. Nie koncentruje się na tym, co go otacza. Widzi wyraźnie obraz z dawnych lat:
Malutki chłopczyk jak zwykle beztrosko biega po ogrodzie Bensonów. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że tej rodziny już nie ma. Została usunięta z życia Sharon niczym stara, zepsuta zabawka. Wtedy nie wiedział o tym. Szukał swojej przyjaciółki. Jak zwykle myślał, że bawi się z nią w chowanego. Pochłonięty zabawą, nie zauważa, kiedy robi się ciemno. Spaceruje po ocalałych szczątkach domu, szuka jej. Nawołuje, krzyczy. Prosi, by wyszła z kryjówki i skończyła tę głupią grę. Obiecuje jej że w zamian pozwoli jej pojeździć na swoim kucyku. Wszystko na marne. Dziewczynka wciąż nie opuszcza swojej kryjówki. Przynajmniej tak mu się wydaje. Zrezygnowany postanawia wrócić do domu. Wychodząc z domu, dostrzega palące się w ogrodzie pochodnie. Nerwowy śmiech Sharon niczym echo, głucho rozlega się po ogrodzie. Przerażony chowa się w kącie, lecz szybko zostaje zauważony przez tajemniczą postać w czarnej pelerynie. Pamięta jej ciemne, złowrogo spoglądające na niego oczy, które przeszywają go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Strach nie pozwala mu na zachowanie spokoju. Rozlega się płacz, który natychmiast przykuwa uwagę pozostałych. Obrzęd złożenia ofiary w postaci dojrzałego mężczyzny zostaje przerwany.
- Co ty tutaj robisz?! - słyszy rozgniewany krzyk Sharon, która łapie go za rękę i ciągnie w swoją stronę. Przerażony przypatruje się każdej postaci. W ofierze dostrzega znajomą postać. Widok zwęglonych szczątek Berniego na zawsze tkwi w jego pamięci.
Od tamtego feralnego dnia wszystko gwałtownie się zmienia. Sharon żąda, by rodzice pozbyli się własnego dziecka, które mimo swojego wieku ma doskonałą pamięć. Dom huczy od plotek. Matteo przekonuje rodziców o złej naturze Sharon, z czego oboje doskonale zdają sobie sprawę. Rzecz jasna niemal od razu odmówili Sharon. Lecz to, co spotkało ich w zamian z dnia na dzień sprawia, że Matteo czuje się coraz bardziej nieszczęśliwy. Musi nie tylko udawać wielką miłość do Ambar, uszczęśliwiać ją i spełniać jej zachcianki, lecz także wraz z rodzicami wielbić Sharon podczas jej niedorzecznych obrzędów. Przypadkowo odkrył niewielką część tajemnicy Bensonów, lecz po dzień dzisiejszy zmuszony jest do trzymania języka za zębami. Kara jaka czeka jego rodzinę za niedotrzymanie sekretu jest niedorzecznie dotkliwa. I Matteo doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a jednak wciąż na nowo ryzykuje. Najpierw Nina, teraz Luna. Gdyby jego postępowanie wyszło na jaw, najprawdopodobniej skończyłby jak ojciec Sol, a może jeszcze gorzej, jak Lily, czy nawet jego malutka przyjaciółka. Z jego ust wydobywa się ciche westchnienie. Pragnie odpędzić od siebie bolesne wspomnienia, które często wciąż go nachodzą.
- Sharon, nie zdajesz sobie sprawy z tego, że wiem znacznie więcej. - myśl. Na jego twarzy pojawia się wymuszony uśmiech. - To niedorzeczne. Dlaczego wciąż o niej myślę? Dlaczego teraz częściej niż kiedykolwiek? - zastanawia się, odpędzając od siebie myśli o przyjaciółce z dzieciństwa.
- Matteo! Skarbie! - z rozmyślań wyrywa go przesłodzony głosik Ambar, który z dnia na dzień coraz bardziej działa mu na nerwy. - Obiecałeś, że zabierzesz mnie dzisiaj na zakupy. - słyszy jej lekko zawiedziony głos. Posyła jej niewyraźny uśmiech, ostrożnie przytulając. Nienawidzi tej chwili. Wszystkich tych czułych gestów. Nie potrafi jej okłamywać, lecz wie, że nie ma wyboru.
- I właśnie mam zamiar spełnić tę obietnicę. - uśmiecha się, podając jej swoją dłoń. - A potem zaproszę cię do kina. Grają świetny horror. - dodaje, obserwując jej zachwyconą minę.
- O skarbie! Jesteś taki cudowny! - piszczy wprost do jego ucha. Składa na jego policzku lekki niczym puch pocałunek, w ten sposób wyrażając zadowolenie.
- Co byś beze mnie zrobiła. - rzuca, starając się udawać, że jest w doskonałym humorze. Niestety. Od wielu lat nie potrafi być szczęśliwy. I tylko on sam o tym wie.


Od Autorki: Dziś troszkę dłuższy. Chciałam wam troszkę przybliżyć postać Matteo, jaką wykreowałam w moim opowiadaniu. Wiecie już, dlaczego chłopak jest zamieszany w te wszystkie tajemnice. Odkrył niewielką część sekretu Sharon. Niedługo przedstawię wam dalszą część zagadki, którą poznacie wraz z Matteo, wieloma snami i retrospekcjami. Także, zachęcam do czytania.

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wow !
      Miejsce dla mnie ! A dla pozostałych gdzie ? Ty Sb zdajesz sprawę że to jest cudowne i tajemnicze ? O tak zacznę pisac tajemnicze cos ...
      Hah nie wiem ;p
      Przekonamy sie w poniedziałek okej?
      Hmm moha ninka moze gadać z luną o tym..
      Oh matteo coraz bardziej go lubię! Kiedy dodasz Simona?
      Dziękujemy ze nam troche orzyblizylas matteo
      Podejrzewam ze Sharon zabila rodziców luny
      Chce juz 12 !!! A który juz piszesz w roboczych

      Usuń
    2. Już 15 i wciąż nie ma tam Simona :D

      Usuń
  2. Tak mi szkoda Matteo :(
    Serio, mimo, że nie wiem do końca, co się wtedy stało w przeszłości, ale co z tego. Nienawidzę Sharon. Jest okropna, bu :(
    Rozmowa Niny i Matteo *-*
    I to, jak Matteo zależy na Lunie *-*
    Ogólnie jestem pod wrażeniem Twojego talentu, masz genialny styl pisania.
    Mogłabym napisać, że czekam na więcej Lutteo w następnym rozdziale. Ale wiesz co? Ja czekam na więcej wszystkiego!!! XD
    Standardowo życzę weny ;*
    Ach, no i pozdrawiam :)
    No i miłego dnia :)
    Okej, kończę, bo wychodzę na idiotkę.
    Ale i tak w tym komentarzu jestem wyjątkowo spokojna jak na mnie XD
    Dobra, miałam kończyć.
    No to jeszcze raz życzę miłego dnia, aby ładnie zakończyć komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamciu....Matteo mój ukochany taki smutny :( Aż mnie serce boli xD Rozdział fenomenalnie fantastyczny, a historia genialna :3 Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie:
    soylunamystery.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tajemniczo...
    Rozdział świetny, postać Matteo została bardzo dobrze opisana, naprawdę, masz wielki talent. Czekać tylko na książkę :3
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Matteo.:(
    Miał strasznie trudne dzieciństwo
    Rozdział tajemniczy jak zwykle
    Ile sekretów skrywa Sharon?
    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Czekam na next
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :D kocham te twoje tajemnice ^.^ Ooo Matteo... jakie to smutne :( Ambar jak zwykle zaczyna mnie denerwować >.< a Luna? Co się stało z naszą Lunitą? Dlaczego nie przyszła na egzamin? :o mam nadzieje że Matteo pójdzie do niej żeby sprawdzić czy wszystko w porządku :D kochana, co by tu powiedzieć... kolejne cudo <3 :* pisz dalej bo niecierpliwość mnie zżera ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham wspomionia Maetta i mam nadzeje ze odrykrje ze Luna to Sol. Lubie Amber ale nie jestem fanka Maetta i Amber i szkoda mi rodziny Maetta ze zyje tak karze Sharon i mu udowac milosc do Amber.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrawiam z aska <3 Rozdział cudny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tu się dużo rozpisywać, ujmę wszystko w jednym słowie-GENIALNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. SUPER GENIALNE:-D

    Pozdrawiam
    Sylwka<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, czekam na Gastinę tylko :D
    Pozdrawiam, Felicity For NOW

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Theme by Lydia