10 marca 2017

Rozdział 15




~*~
Mrok powoli oplata Buenos Aires w swym uścisku przepełnionym grozą i tajemniczością. Wśród ciemności z łatwością można odróżnić opuszczone latarnie, wesoło migoczące wśród mroku. Ciche klaksony wypełniają przestrzeń miasta, a na ulicach dostrzec można sylwetki ludzi znikających w swoich domach. Nina uporczywie przygląda się tej szopce, siedząc na szerokim parapecie, w sporym salonie. Z ciekawością obserwuje dziwne i spontaniczne zachowania ludzi, analizuje emocje wyrażane na ich twarzach. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Wstaje z miejsca, leniwie wlokąc się na szarą kanapę. Okrywa się kocem i spogląda w kierunku białego kubka po brzegi wypełnionego gorącą czekoladą. Rozrywa torebkę pianek, czemu towarzyszy cichy brzęk. Wsypuje garść do parującego napoju, po czym popija łyk i odstawia naczynie na stolik kawowy. Sięga po książkę, zatapiając się w powieści. Odrzuca do tyłu niesfornie opadające na czoło włosy, które utrudniają jej koncentrację uwagi. Jej skulona, lekko zgarbiona postać zatapia się pod śnieżnobiałym, puszystym kocykiem, spod którego dostrzec można jedynie brązową czuprynę nastolatki. Cichy zgrzyt otwierających się drzwi dobiega do jej uszu. unosi wzrok, kierując zamglone oczy w kierunku Any która właśnie wchodzi do mieszkania. Mruży oczy, dokładnie lustrując wzrokiem rodzicielkę. W zachowaniu kobiety, Nina natychmiast dostrzega coś niepokojącego i dziwnego. Jest mocno zdenerwowana. Drży i nie potrafi wykonać najprostszej czynności, jaką jest przekręcenie klucza w zamku. Usta Simonetti wydymają się lekko, a źrenice przybierają kształt niewielkiej, czarnej kropki. Intryguje ją dziwne, bliżej nieokreślone zachowanie matki. Podąża wzrokiem za jej osobą, śledząc każdy, nawet najmniejszy jej ruch. Ana zdaje się tego nie zauważać i jak gdyby nigdy nic, odkłada dwie torby z zakupami na stół.
- Jak minął dzień? - pyta, siląc się na słaby uśmiech.
- Dobrze. - odpowiada Nina, odkładając książkę na bok.
- Co u Gastona? - ciągnie. - To bardzo miły chłopak. Nawet go lubię. - dodaje, starając się zachować sztuczny, radosny ton. Nina natychmiast wyczuwa napięcie w jej głosie, które spowodowane jest stresem. Jej matka nigdy nie potrafiła ukrywać zmartwień. To właśnie był jej słaby punkt.
- Coś się stało? - odpowiada pytaniem na pytanie, podnosząc się z kanapy.
- Nie. Dlaczego? - Ana unosi brew, nerwowo krzątając się po kuchni. Nie potrafi sobie znaleźć odpowiedniego miejsca. Przechadza się z kąta na kąt, to poprawiając wiszącą krzywo zasłonę, to przekładając szklanki w szafkach.
- Mamo, widzę, że coś jest nie tak. Dziwnie się zachowujesz. - stwierdza pewnie Nina. Podchodzi bliżej i opiera się o stół. Krzyżuje ręce w ramionach i mruży brązowe oczy, starając się wybadać sytuację.
- To nic takiego. Jutro wszystko będzie w porządku. - odpowiada Ana, bagatelizując całą sprawę. W głębi duszy jednak jest bardzo przejęta tragedią, która spadła na nią, niczym grom z jasnego nieba. Zabiera się za rozpakowywanie zakupów, lecz Nina uniemożliwia jej to, łapiąc za dłoń kobiety.
- Mamo...- nalega. Ana wzdycha ciężko i z niechęcią kiwa twierdząco głową. Odsuwa krzesło i zajmuje miejsce za stołem.
- Straciłam pracę. - wzdycha, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. - Ale to nic takiego. Jutro znajdę coś nowego. - mówi, tłumiąc napływające do jej oczu łzy.
- Co takiego?! - z ust Niny wydobywa się krzyk. Zasłania usta dłonią, kiwając głową z niedowierzaniem. - Jak to się stało? Przecież ty i no wiesz...spotykaliście się ze sobą. - mówi zszokowana. Ana uśmiecha się gorzko. Po jej twarzy spływają pierwsze, słone łzy, które lądują na drewnianym blacie stołu.
- Jego żona dowiedziała się o nas. - szepcze, starając się ukryć przed córką zażenowanie i strach.
- Mówiłaś, że nie ma żony. - marszczy czoło.
- Jednak ma. - wzdycha kobieta, ukrywając głowę w dłoniach. Jest roztrzęsiona. Kiedy po raz kolejny zdecydowała się zaufać, pokochać, znów została zawiedziona, zwiedziona i wykorzystana. Czuje się podle, gdyż za ingerencję w cudze małżeństwo spotkała ją podwójna kara. Jej sytuacja materialna z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Zwłaszcza teraz, gdy straciła pracę, nie jest pewna, czy starczy jej na opłacenie szkoły Niny, mieszkania, rachunków, a wkrótce i na utrzymanie nowego członka rodziny. Czuje, że cały świat jest przeciwko niej. Oddycha płytko i nieregularnie, chlipiąc cicho za stołem. Nina obejmuje ją, starając się uspokoić. Z ich dwojga, ona zawsze była tą silniejszą, mającą głowę na karku.
- Będzie dobrze. - mówi. - Damy sobie radę. Musimy. - stwierdza optymistycznie, choć w środku jest nie mniej przerażona, niż matka.

 ~*~
Dzień zawodów międzynarodowych nadszedł niespodziewanie szybko. Przepełnione po brzegi trybuny stadionu nagradzają swoich faworytów gromkimi brawami. Raz po raz wśród tego szaleństwa rozlega się głośne nawoływanie natarczywego fana, który za wszelką cenę pragnie spotkać się ze swoim ulubieńcem. Kobiety i mężczyźni ozdobieni narodowymi barwami danego kraju, energicznie wymachują ogromnymi transparentami, wykrzykując imiona przedstawicieli swojego państwa. Atmosfera unosząca się w powietrzu jest wprost niepowtarzalna. Wszędzie unosi się zapach zapierającej dech w piersiach rywalizacji, która jest głównym przedmiotem dzisiejszego spotkania najlepszych wrotkarzy Ameryki Łacińskiej. Przeciwnicy raz po raz posyłają sobie cyniczne uśmieszki. Niektórzy pogardliwie spoglądają na innych, uważając się za lepszych i bardziej utalentowanych. Wielu z nich zazdrości sobie nawzajem urody, stylu jazdy, czy talentu, nie potrafiąc dostrzec tego, czym sami zostali obdarzeni - niepowtarzalną techniką. Z każdą, kolejną, upływającą minutą, atmosfera na trybunach staje się coraz gęstsza. Zniecierpliwiona publika szaleje, nie mogąc się doczekać występu reprezentantów danego kraju. Luna przygląda się temu wszystkiemu z założonymi rękoma. Na twarzy brunetki maluje się niezadowolenie. Nie chciała się tu znaleźć, nie z Simonem u boku, który jak gdyby nigdy nic pozuje do zdjęć, udając kochającego fanów wrotkarza. Luna dostrzega pewnego rodzaju sztuczność w jego zachowaniu, a słodkie uśmieszki, które posyła mdlejącym na jego widok, nastolatkom, budzą w niej odrazę, sprawiając, iż ma ochotę zwrócić poranne śniadanie. Wywraca oczami i wolnym krokiem kieruje się w stronę szatni, w której zebrani są już prawie wszyscy reprezentanci poszczególnych krajów. Zajmuje miejsce na wąskiej, drewnianej ławeczce i po raz drugi upewnia się, czy poprawnie zasznurowała wrotki, które ściśle przylegają do jej stóp. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie.
- Gotowa? - słyszy głos Mike'a, który pojawia się przed brunetką. Podaje jej butelkę wody, posyłając ciepły uśmiech. - Tylko dwa łyki, byś nie nabawiła się kolki przed występem. - instruuje ją. Dziewczyna chętnie sięga po chłodny napój i zgodnie z zaleceniem mężczyzny upija zaledwie kilka, małych łyczków, po czym wręcza mężczyźnie butelkę z powrotem.  - Występujecie jako trzeci. - informuje, mierząc nastolatkę przenikliwym wzrokiem. - Idź do garderoby. Niech ci poprawią makijaż. - nakazuje. Chce, by jego zawodniczka wypadła nienagannie. Jak zwykle. Mężczyzna nie akceptuje nawet najmniejszych wpadek, które nie umknęłyby uwadze popularnych brukowców. Za wszelką cenę stara się, by zawodnicy, których sponsoruje zawsze charakteryzowali się nienagannym i schludnym, aczkolwiek przyciągającym uwagę publiki, wyglądem. Dziewczyna posłusznie wstaje z miejsca. Wie, że nie ma czasu na zbędne dyskusje, które mogłyby rozpętać burzę w szklance wody. Po prostu jedzie do wskazanego przez Mike'a, pomieszczenia. Rozgląda się wokoło, przyglądając się twarzom innych zawodników, zupełnie jakby poszukiwała kogoś wzrokiem.
- Co ja robię? - pyta się, cicho jęcząc. - Nie oczekuję przybycia nikogo specjalnego. - myśli, wzruszając ramionami. Otwiera wąski drzwi, prowadzące do garderoby, w której aż roi się od zdenerwowanych zawodniczek, które po raz dziesiąty poprawiają włosy i makijaż, nakładając na twarz drugą, a może trzecią warstwę podkładu. Bezskutecznie próbuje przepchnąć się pomiędzy stojącymi w przejściu dziewczynami, by dostać się do środka.
- Przepraszam. - zwraca się do niskiej blondynki, którą niechcący potrąca ramieniem. Nieznajoma posyła jej nieśmiały uśmiech, tym samym dając do zrozumienia, że nic strasznego się nie stało. Koncentrując się na reakcji dziewczyny, nie zauważa, kiedy jej ciało uderza w smukłą postać wysokiej brunetki o długich, lśniących włosach.
- Aj! Uważaj, jak chodzisz! - z ust zawodniczki wydobywa się głośny pisk, który sprawia, że uwaga pozostałych dziewczyn skupia się na Lunie.
- Przepraszam. - mamrocze pod nosem, przyglądając się twarzy dziewczyny, która wydaje jej się znajoma. - Skądś kojarzę twoją twarz...- mówi, mrużąc zielone oczy. Marszczy brwi, usiłując sobie przypomnieć, kim jest owa tajemnicza brunetka.
- Nie ty jedna. - odpowiada dziewczyna, uśmiechając się szeroko. Jej pewność siebie onieśmiela Lunę, która posyła jej posyłające spojrzenie. - Victoria Navarete. - wyciąga w stronę Mekykanki dłoń, którą Valente przyjaźnie ściska. - Reprezentuję Argentynę. - dodaje z ciepłym uśmiechem.
- Luna Valente. Reprezentuję Meksyk. - odpowiada nastolatka, odwzajemniając gest przeciwniczki, która wydaje jej się pozytywną i sympatyczną osobą.
- Niech zgadnę, poprawa makijażu? - pyta, podążając za Luną ramię w ramię.
- Niestety. Mike rozkazał, Luna wykonuje. - mówi przez śmiech. Victoria dołącza do niej, nie kryjąc rozbawienia.
- Znam ten ból. - uspokaja ją, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Nałóż więcej tego migoczącego cienia. - zwraca się do kosmetyczki, która machinalnie sięga po paletę. Kobieta wykonuje prośbę, a raczej rozkaz Navarete, utrwalając perfekcyjny makijaż jej oczu.
- Nie wiem, co właściwie masz zrobić, ale mój trener kazał poprawić makijaż. - Luna zwraca się do drugiej, wysokiej kobiety o ognistych lokach. Rudowłosa posyła jej szczery uśmiech i gestem dłoni prosi, by usiadła na fotelu. Utrwala makijaż i wyraziście maluje usta na lekko czerwony kolor.
- Gotowe. - informuje ją.
- Która występujesz? - słyszy zaciekawiony głos Victorii.
- Trzecia. - odpowiada zgodnie z prawdą. - A ty? - pyta przez grzeczność, chociaż nie bardzo ją to interesuje.
- Na szczęście pierwsza. Wolę mieć cały ten stres już za sobą. - wzdycha, przejeżdżając po  konturówką po ustach. Cmoka dwa razy i przygląda się sobie uważnie w lustrze, lekko się uśmiechając. - idealnie. - stwierdza wyraźnie zadowolona z efektu.
- Chcesz poznać mojego partnera? Jest nieziemsko przystojny. - stwierdza, rozkładając szeroko ręce przed sobą. Luna wzrusza ramionami, siląc się na miły uśmiech.
- Czemu nie? Przedstawię ci mojego. - odpowiada, mając nadzieję, że Simon ulegnie wdziękom Victorii i zamiast na niej, skoncentruje się na gwieździe Argentyny, na widok której na pewno poleci mu ślinka. Dziewczyny, niczym najlepsze przyjaciółki idą obok siebie, wymieniając krótkie uśmiechy.
- Obstawiałam, że twój trener cię wystawi. Gdy tylko usłyszałam, że wróciłaś, byłam tego absolutnie pewna. - mówi Victoria. Słowa Navarete sprawiają, że na policzkach Luny zakwita purpurowy rumieniec.
- Równie dobrze mógł wybrać Marinę Barrigę. Jest dobra. - mówi zgodnie z prawdą, mimo, iż nienawidzi blondynki całym, swoim sercem.
- Jest zbyt sztuczna i widać, że jest zdesperowana. Łasi się koło Simona Alvareza, jakby był jedynym mężczyzną na świecie. - stwierdza, odrzucając do tyłu bujne włosy. Luna uśmiecha się szeroko.
- Czyli obie jej nie lubimy. - stwierdza, krzyżując ręce.
- Wspólny wróg jednoczy. - mówi Victoria spokojnym głosem. Dociera do męskiej szatni, do której wchodzi bez większego trudu. Luna odwraca się, oglądając z daleka pomieszczenie.
- Oto mój nieziemsko przystojny partner, Matteo Balsano. - słyszy słodki głos Victorii za swoimi plecami. Na dźwięk doskonale znanego jej imienia, Luna zamiera i przymyka oczy. Nie spodziewała się, że go tu spotka, a jej kłamstwa w ciągu jednej, krótkiej chwili wyjdą na jaw. Przykłada dłoń do czoła, przejeżdżając nią po twarzy. Strach paraliżuje całe jej ciało, co sprawia, że nie potrafi wykonać nawet najmniejszego gestu. Powoli odwraca się, napotykając zdziwione, a zarazem pełne gniewu spojrzenie Mattea, który mierzy ją wzrokiem od stóp do głów.
- Jej partnerem jest gorące, meksykańskie ciasteczko. Simon Alvarez. - mówi rozpromieniona Victoria, wskazując dłonią na przechodzącego obok ciemnowłosego chłopaka. Matteo kiwa z niedowierzaniem głową, zaciskając usta.
- Wy razem? - duka z niedowierzaniem, cicho prychając. - Jak mogłaś? - zwraca się do Luny, co przykuwa uwagę Victorii.
- To wy się znacie? - pyta zaskoczona brunetka.
- Doskonale. - odpowiada. - To moja była dziewczyna, która najwyraźniej wybrała tego, oto pajaca. - mówi, spoglądając na stojącego obok Simona.
- To nie tak, jak myślisz...- zaczyna Luna drżącym głosem.
- Wystarczająco dużo widziałem w telewizji i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - mówi z założonymi rękoma, mierząc ją lodowatym spojrzeniem. Odwraca się i jak gdyby nigdy nic odchodzi, pociągając swoją partnerkę za sobą. Roztrzęsiona Luna nie potrafi pozbierać myśli. Jej usta drżą, a oczy napełniają się łzami. Ma ochotę uciec stąd jak najdalej.
- Mówiłem, że to dupek. - stwierdza Simon, wzruszając ramionami. Przepełniona desperacją, Valente obrzuca Alvareza wściekłym spojrzeniem i lekko go popycha.
- To wszystko twoja wina, dupku. - syczy, po czym odbiega, pozostawiając oszołomionego wrotkarza na środku korytarza.


Od Autorki: I jak wam się podoba? Jesteśmy już na półmetku drugiej części. Matka Niny traci pracę i jak się okazuje, zostaje wykorzystana przez swojego szefa. Lutteo staje oko w oko. Co się wydarzy ? Czy obie pary wystąpią? Czy Luna zdoła pogodzić się z Matteo? O tym dowiecie się w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam cieplutko, Marlene ♥

11 komentarzy:

  1. cudowny <3 mam nadzieje że u Niny się wszystko ułoży, a lutteo się pogodzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, biedna Nina... Współczuję jej, naprawdę. Czekam na NEXT :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Luna wszystko wytłumaczy Matteo i że do siebie wrócą. Pozdrawiam Cię. Masz wielki talent pisarski. Wzbudzasz emocje w swoich opowiadaniach. Jesteś genialna! Całusy:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Polsat coąg dalszy 😭 Rozdział genialny, czekam na następny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział genialny :) czeka na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna jest mama Niny bo stracila prace a musi utrzymac siebie i Ninie oraz dziecko .Mam nadzieje ze Luna wroci do Aregentyny.

    OdpowiedzUsuń
  7. To sie porobilo. Mam nadzieje ze to sie szybko rozwiaze ale z drugiej strony taka sielanka byla by nudna siwetnie piszesz mam nadzieję ze bardzo nas zaskoczysz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam *.*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Theme by Lydia