16 grudnia 2016

Rozdział 2




~*~
Mija kolejny dzień, którego Valente nie spędza w domu. Włóczy się od parku do parku, przemierzając na wrotkach każdy zakamarek Cancun. Pragnie przypomnieć sobie jego zapach, dawną świeżość, której brakuje jej najbardziej. Nigdy nie spodziewała się, że Meksyk tak nagle przestanie być jej domem. Przestanie być idealnie wykreowanym przez wyobraźnię miejscem, jej przeznaczeniem i ostoją, która miałaby zapewniać bezpieczeństwo. Przypomina jej to, co w życiu najgorsze. Wypadek. Simona. Rodziców, których kochała nad życie. Brakuje jej ich ciepłych, opiekuńczych ramion, słów otuchy, które słyszała, po każdej klęsce. Dzięki nim stawała się silniejsza. Odważniejsza. Za każdym razem potrafiła podnieść się po upadku, by na nowo odbudować to, co utraciła. Nie potrafi wyobrazić sobie tego miejsca bez nich. Jest takie...puste i bez wyrazu. A ona? Bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej czuje się zagubiona, rozdarta pomiędzy dwoma światami. Meksyk czy Argentyna? Jej serce zdecydowanie bliższe jest Buenos Aires, które stało się jej idealnym światem. Miejscem, w którym spotkała prawdziwych przyjaciół, pokonała pierwsze słabości i na nowo odnalazła siebie. Teraz wszystko zmieniło się w ciągu jednej, krótkiej chwili. W głowie nastolatki panuje bałagan, którego sama nie potrafi uporządkować. Dziadkowie po poznaniu prawdy, zmusili ją do wizyty u psychologa, która jednak nie na wiele się zdała. Zamknięta w sobie dziewczyna, niemal od razu odmówiła dalszej współpracy. Sesje mijały na minutach krępującej ciszy, kiedy leżała na brązowej sofie i nie odzywała się ani słowem. Doktor nie był w stanie sprawić, by otworzyła się przed nim. Z trudem zdołał wydobyć z niej kilka słów, co dla niego stanowiło ogromny postęp. Namówił ją do przelewania emocji na papier. Mimo, że nigdy nie przyznała mu racji, zdecydowała się prowadzić pamiętnik. Nikt jednak nie przeglądał zawartości szarego notesu. Gdyby się na to odważył, na pewno przeraziłby się jego zawartością, w której dominują negatywne, nieraz samobójcze insynuacje, stanowiące dla Luny jedynie rodzaj metafor, które w sposób niebanalny wyrażały jej emocje. Nie miała ochoty się zabić. Jeszcze nie. Chciała jedynie pokazać, że dawna Luna Valente umarła i powoli rodzi się nowa. Silna i niezależna. Często Valente rozważa inną opcję. Jednak nie ma jeszcze wystarczająco dużo odwagi, by uruchomić odpowiednie procedury. Nie teraz. Wie, że musi nadejść odpowiednia chwila. Niespodziewana dla wszystkich.
Poruszona chłodnym powiewem wiatru, wyrywa się z bolesnych rozmyślań. Wstaje z chłodnej, wilgotnej od wieczornej rosy trawy i powoli podąża w kierunku domu rodzinnego Miguela, w którym mieszka wraz z babcią i dziadkiem. Od trzech dni w nim nie nocowała. Nie znosi widoku rodzinnych zdjęć rozwieszonych na ścianach, widoku ukochanych rodziców. Pytania o samopoczucie, jakie często są do niej kierowane, zamiast poprawiać, jedynie pogarszają jej humor, sprawiając, iż często wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. Nie ma ochoty na rozmowy. Jedyne, czego pragnie, to znów spotkać się z przyjaciółmi, z Matteo, któremu jedynemu ufa bezgranicznie i tylko z nim jest gotowa na szczerą rozmowę. Od wyjazdu nie ma z nikim kontaktu. Nie może. Użycie komórki mogłoby jedynie ułatwić Sharon Benson namierzenie jej, czego nie chce. Nina obiecała, że gdy tylko Benson trafi za kratki, odezwie się do niej, lecz ten moment jeszcze nie nadszedł. Z ust Valente wydobywa się głośne westchnienie, kiedy dostrzega przed domem dziadków zaparkowany radiowóz. Wywraca teatralnie oczami i głośno parska, co nadaje jej twarzy cyniczny, a zarazem bezczelny wyraz. Przed wejściem zdejmuje wrotki i jak gdyby nigdy nic wchodzi do środka.
- Co oni tu robią? - zwraca się do babci, która ujrzawszy Lunę, energicznie zrywa się z miejsca.
- Gdzie byłaś? Martwiliśmy się! - mówi z wyrzutem.
- Na dłuższej wycieczce. - odpowiada Meksykanka. Podchodzi do lodówki i wyjmuje z niej jabłko, które wsuwa do kieszeni. - Idę do siebie.- rzuca na odchodne i biegnie w kierunku schodów. Przeskakuje po dwa stopnie, chcąc jak najszybciej zniknąć z oczu podejrzliwym funkcjonariuszom policji, którzy przypatrują się dziewczynie ze zdumieniem.
- Wygląda na to, że wnuczka jest cała i zdrowa, a więc nasza praca jest w zasadzie zakończona. - wyjaśnia jeden z policjantów.
- Do widzenia. - żegna się drugi. Mężczyźni posyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym zgodnie kiwają głowami, w ten sposób żegnając domowników. Gęsiego opuszczają dom państwa Valente. Zdenerwowana starsza pani o sięgających ramion, siwych włosach podchodzi do okna. Opiera ciężar swojego ciała o kamienny parapet, z rezygnacją obserwując odjeżdżający radiowóz.
- Jest z nią gorzej, niż myślałam. - wzdycha, spoglądając na siedzącego na kanapie męża. - Źle zniosła ich śmierć. - dodaje, spuszczając wzrok.
- Musimy dać jej trochę czasu. - odpowiada Luciano, dziadek nastoletniej Luny.
- Obyś miał rację. - kobieta nagradza go bladym uśmiechem, po czym wolnym, ciężkim krokiem podąża w stronę kuchni. - Przygotuję kolację. - wyjaśnia, w ten sposób chcąc zatopić swoje smutki. W gotowaniu.
~*~
Nina i Gaston jak co dzień, spędzają czas w Rollerze, wspólnie ucząc się i rozmawiając. Ich relacja, choć trudna, powoli wydaje się zmierzać w dobrą stronę. Brunetka coraz częściej się uśmiecha i mniej krzyczy na Gastona. Zadowolony z tego faktu chłopak, wciąż nie potrafi przestać się uśmiechać. Jest szczęśliwy, że po długich, trudnych staraniach, urocza koleżanka w końcu postanowiła podarować mu szansę.
- Co powiesz na wieczorny spacer? Tylko ty i ja? - pyta, unosząc w charakterystyczny sposób lewą brew. Simonetti odrywa się na moment od rozwiązywanego zadania i popija łyk wody z cytryną. Odstawia szklankę na stolik i przenosi wzrok na Gastona.
- Romantycznie. - stwierdza. - Ale ja nie jestem romantyczką. - dodaje po chwili. Na jej twarzy pojawia się zniesmaczenie, a usta wykrzywiają się w bladym uśmiechu, który przypomina raczej grymas. Marszczy brwi i zakłada niesforne kosmyki włosów za ucho. Gaston wywraca oczami i krzyżuje ręce.
- To może kino? - pyta, co również spotyka się z niezadowoleniem ze strony brunetki.
- Kino odpada. Mam uraz po naszym, pierwszym wypadzie. - tłumaczy i znów popija łyk zimnego napoju.
- A więc czego właściwie ode mnie oczekujesz? - rzuca z lekką irytacją.
- Cóż...- zaczyna, popadając w głębokie rozmyślanie. - Możemy się pouczyć u mnie, albo...- zawiesza głos.
- Cokolwiek to nie jest, wybieram drugą opcję. - stwierdza pewny siebie. - Zdecydowanie za dużo się uczysz. - dodaje i ostrożnie wyjmuje z jej rąk długopis. Zamyka zeszyt i odkłada go na stolik. - Jesteś przygotowana lepiej, niż ktokolwiek inny. - wyjaśnia, nagradzając ją ciepłym uśmiechem.
- Dzisiaj pełnia. Chciałam obserwować gwiazdy z mojego pokoju. Na tarasie mamy ogromny teleskop..- zaczyna nieśmiało.
- Lepsze to, niż rozwiązywanie zadań z geometrii. - stwierdza. W głowie ma jednak całkiem inny plan na ten wieczór. Musi być jednak ostrożny, gdyż wie, że Simonetti nie znosi klasycznych, banalnych randek, które działają jej na nerwy. Nie należy do tych dziewczyn o romantycznej duszy, które zachwycają się się ogromnym bukietem czerwonych róż i spacerem w świetle księżyca. Coraz częściej przekonuje się o niezwykłym usposobieniu tej dziewczyny. Jest niesamowita. Perida nie potrafi tego opisać. - A więc przygotuję szampana i truskawki w czekoladzie.- rzuca od niechcenia, obserwując jej reakcję.
- Wykluczone! - z jej ust wydobywa się cichy pisk. Gaston wybucha niekontrolowanym atakiem śmiechu, którego nie potrafi opanować.
- Mam cię! - mówi przez śmiech, wskazując na nią palcem. - Spokojnie, tylko żartowałem. - dodaje z uśmiechem. - Przygotuję sojowe kotleciki i napój z buraka czerwonego. - dodaje zadowolony z własnego pomysłu.
- To, że interesuję się ekologią, nie oznacza, że jestem totalnym dziwakiem. - rzuca Nina, wyraźnie dotknięta słowami chłopaka. - Pizza będzie w porządku. - stwierdza, marszcząc brwi.
- Okej. Niech będzie pizza. - unosi dłonie w geście obronnym. - Jakieś specjalne życzenia? - dodaje.
- W sumie, to nie. - odpowiada, wzruszając ramionami.
- Co ty na to, żebym wpadł do ciebie wcześniej? Przygotujemy własną pizzę. - proponuje, po raz kolejny zadowolony z siebie.
- Hmm..jeśli będzie jadalna, to zgoda. - mówi, posyłając mu ciepły uśmiech. Perida kiwa głową, potwierdzając jej słowa. Ich spojrzenia spotykają się na moment, po czym oboje odwracają wzrok, kończąc słodki moment, nieśmiałym uśmiechem, którym obdarzają się nawzajem.
~*~
Gorąca, piaszczysta plaża Barcelony jak co dzień przepełniona jest tłumem turystów. Słońce unosi się wysoko na niebie, przygrzewając ciała kobiet w bikini i ogrzewając taflę błękitnego morza, które rozpościera się w oddali. Simon z głośnym westchnieniem żegna cudowne miejsce tegorocznych wakacji. Nagłe problemy w firmie jego ojca, zmuszają nastolatka do nagłego powrotu do Meksyku. Alvarez pakuje ostatnie rzeczy, upychając je do dużej, czarnej walizki. Ostrożnym krokiem wychodzi na hotelowy taras i opiera się o szklane balustrady. Bierze głęboki wdech, rozkoszując się krystalicznie czystym powietrzem. Wdycha je i powoli wypuszcza z płuc z charakterystycznym świstem. Wraca do pokoju i podnosi walizkę, z którą wolnym krokiem opuszcza najpierw pokój, a następnie hotel. Wpycha przedmiot do taksówki, która odwozi go wraz z rodzicami na lotnisko. Cancun. Oto miejsce jego przeznaczenia. Wprost nie może się doczekać, gdy znów włoży wrotki i zabłyśnie przed tłumem szalejących fanek. Błysk i dźwięk aparatów, sprawiają mu niebywałą frajdę. Unoszą na duchu. Z radością ogląda każde czasopismo, na którego okładce widnieje jego twarz. Jedyne, czego pragnie to sława, pieniądze i piękna kobieta u boku. Dąży do perfekcji, bez względu na cenę. Po trupach. Tylko to nadaje jego zwykłemu życiu sens, sprawiając, iż staje się ono spektakularne i pełne kolorytu. Uśmiecha się pod nosem, widząc w swojej wyobraźni jak publika znów wiwatuje na jego cześć, a nastolatki posyłają pełne pożądania spojrzenia. Uwielbia zapach adrenaliny i smak sławy. Do osiągnięcia pełnego sukcesu potrzeba mu jedynie najlepszej partnerki, która godnie będzie się prezentowała u jego boku. Muszą przede wszystkim tworzyć zgrany duet i stanowić piękną parę, o której będą pisać wszystkie tabloidy. Z każdym, kolejnym dniem chce więcej. Nie potrafi zaspokoić się tym, co aktualnie posiada. Jest nienasycony. Wysiada z taksówki i z uśmiechem kieruje się na lotnisko, na którym witają go pierwsze błyski aparatów.
- Ktoś dał im znać, że wielki Simon Alvarez powraca z wakacji. - uśmiecha się pod nosem, robiąc dobrą minę do złej gry. Za wszelką cenę stara się sprawiać wrażenie wypoczętego i wyluzowanego. Chce wypaść naturalnie, udając zaskoczenie, spowodowane widokiem prasy na lotnisku.
- Simon, czy to prawda, że Marina Barriga nie będzie ci już towarzyszyć od przyszłego sezonu? - pyta dziennikarz, podsuwając mu pod nos mikrofon. Chłopak ostrożnie chwyta przedmiot w dłonie i prawą ręką przeczesuje włosy. Spogląda w kamerę i uśmiecha się lekko. - Tak, to prawda. - potwierdza. - Aktualnie poszukuję partnerki. - dodaje energicznie.
- Simon, tajne źródła mówią, że za waszym rozstaniem stoi twoja, pierwsza miłość. Jak to skomentujesz? - pyta mężczyzna.
- Miałem nadzieję, że zdołam nakłonić Lunę do powrotu do Cancun i na tor, ale niestety mi się nie udało. - odpowiada z uśmiechem.
- Argentyńskie media donoszą, że Luna Valente znów wróciła na tor, wraz z nowym partnerem przechodząc do półfinału konkursu, którego celem jest wyodrębnienie pary reprezentującej Argentynę w konkursie Ameryki Łacińskiej. Myślisz, że ma szansę na wygraną? To oznaczałoby, że zmierzy się  tobą i twoją, nową partnerką. - dziennikarz nie odpuszcza, męcząc nastolatka kolejnymi pytaniami, lecz Simon z uśmiechem odpowiada na wszystkie.
- Tak, to prawda. Ale z tego, co wiem, to była jednorazowa przygoda z jej strony. Zastępowała partnerkę Matteo, a teraz wyjechała, co do niej podobne. - rzuca złośliwie.
- Samolot do Cancun odlatuje za piętnaście minut. - z głośników wydobywa się melodyjny głos kobiety, apelującej do pasażerów, by jak najszybciej skierowali się na pokład samolotu.
- Mój samolot za chwilę odlatuje. Przepraszam. Do widzenia i pozdrawiam gorąco wszystkich, moich fanów. - macha na pożegnanie, uśmiechając się w sposób nienaturalny i sztuczny, jednak nikt nie wydaje się tym przejmować. Wręcz przeciwnie. Dziennikarze dziękują mu gorąco za udzielenie wywiadu, po czym robią jeszcze parę zdjęć i oddalają się do swoich samochodów, chcąc jak najszybciej opublikować zgromadzone materiały w wiadomościach sportowych i czasopismach dotyczących wrotkarstwa. Alvarez natomiast wolnym krokiem kieruje się do odprawy, a następnie do samolotu. W głębi serca czuje jednak, że powrót do Cancun zmieni bieg jego kariery na lepsze. Sam nie wie, dlaczego towarzyszy mu dziwne przeczucie, że właśnie tam w końcu otrzyma upragnioną sławę i naiwną miłość fanów, o której tak marzył.

Od Autorki: I tak oto prezentuje się ten nudny i nieciekawy rozdział. Luna przeradza się w buntowniczkę? Niee.. pogubiła się nam dziewczyna. Za to Nina jest mega skomplikowaną postacią. No i narcystyczny Simon, poszukujący kobiety, która napędzi jego karierę. Podoba wam się taki splot zdarzeń? Akcja rozkręci się w kolejnym. Pozdrawiam i całuję, Marlene ♥

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wiem że zapommiałam skomentować ostatni rozdział😆
      Mam nadzieję że mi wybaczysz ☺
      Niebyło Matteo więc smutam 😢
      Luna się pogubiła 😣
      Gastinka ❤
      Simon wraca do Cancun 😠
      Czekam na nexta ❤
      Buziaki ❤ 😙

      Usuń
  2. Ciesze sie ze Gastania jest szczesliwa ale smutno mi ze Lueeto nie sa razem .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział♥♥♥
    Czekam na nexta..🙉
    Pozdrawiam i weny życzę😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogubiona Luna? To chyba naturalne. jest tylko człowiekiem, a zwaliło się jej na głowę tyle problemów, że starczyłoby na pięciu. Marzy mi się scena w której Luna z Matteo wchodzą na wrotkowisko i pokonują Simona :)Ledwo przeczytałam ten rozdział, a już czekam na kolejny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Luna... Rozdział cudnyyyy 😘❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego jeszcze nie ma nic z Matteo ? To już 2 rozdział a nadal nie wiadomo co u niego....smutno mi �� marzy mi się taki piękny moment jak Matteo przylatuje do cackun do Luny �� �� ( jestem typową romantyczka )

    OdpowiedzUsuń
  7. Nudny i nieciekawy? Co ty gadasz! Każdy twój rozdział ma w sobie to coś i czyta się go z ogromną przyjemnością. Tym razem również nie mogło być inaczej. Cholernie brakuje mi mojego ukochanego Lutteo. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Valente bardzo się pogubiła, ale co się dziwić. Straciła osoby, które ją wychowały i wspierały w każdej trudnej chwili, a na dodatek musi przebywać daleko od swoich przyjaciół i chłopaka, bo jakaś wariatka chce ją zabić!
    Fragment z Niną i Gastonem świetny. Fajnie, że między nimi iskrzy i ich relacja polepsza się. Podoba mi się taka Simonetti. A co, kwiatki i kolacja przecież nie wystarczą, niech Perida bardziej się wysili! Uwielbiam ich!
    No i Alvarez. Ta sława, pieniądze i naiwne fanki chyba za bardzo zawróciły mu w głowie. Skoro do tego dąży to proszę bardzo. Ale niech trzyma się od Luny z daleka. Ciekawa jestem, kim będzie jego nowa partnerka.
    No dobra, to już chyba wszystko! Cudowny rozdział, buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Theme by Lydia