~*~
Lekko
zirytowana Nina od pięciu minut przechadza się po korytarzu, lustrując
przechodniów wzrokiem. Nie jest w najlepszym humorze. Wczorajsze
spotkanie z Gastonem okazało się kompletnym niewypałem. Przez połowę
drogi kłócili się, jaki film powinni obejrzeć, a kiedy w końcu doszli do
porozumienia, okazało się, że wszystkie bilety na wybrany przez nich
seans zostały wyprzedane. Koniec końców wybrali banalną komedię, na
której zasnęła i obudziła się, gdy wszyscy wychodzili z kina. Lody miały
być słodką alternatywą wcześniejszej porażki. Gaston za wszelką cenę
starał się załagodzić konflikt, który zamiast się zakończyć, tylko się
zaostrzył. Zaproponował pewną kawiarenkę o majestatycznym, eleganckim
wyglądzie. Usiedli i w ciszy oczekiwali na zamówiony przez Peridę deser.
Po kilku kęsach, twarz Niny mocno poczerwieniała i pojawiła się lekka
opuchlizna. Jak się okazało, w zamówionych lodach znajdowały się
pistacje, na które Nina od dziecka jest uczulona. Rozwścieczona,
opuściła kawiarenkę i wykrzyczała mu prosto w twarz, że nikt inny nie
potrafi tak zepsuć jej wieczoru jak Gaston. Nastolatka nie ma ochoty na
niego patrzeć i unika go jak tylko potrafi. Zajmuje miejsce na ławeczce.
Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Szybko podnosi się jednak,
gdy w tłumie dostrzega przechodzącego nastolatka. Kieruje się do
damskiej toalety, w której jak zwykle panuje tłok. Ambar wraz z Jazmin i
Delfiną poprawiają makijaż, kilka dziewczyn traci cierpliwość, gdyż
nastolatki zajmujące toaletę i wcale nie spieszą się ze zwolnieniem
miejsca innym. Nina obserwuje ten cyrk przez chwilę. Zatapia wzrok w
swoich notatkach i skrupulatnie analizuje przygotowany na fizykę
referat. Wydaje jej się, że wszystko jest tak, jak zaplanowała.
Idealnie. Zamyka zeszyt i wolnym krokiem kieruje się w stronę wyjścia.
Uchyla drzwi i wygląda nieśmiało, odgarniając kosmyk długich, ciemnych
włosów za ucho.- Teren czysty. - oddycha z ulgą i wychodzi z pomieszczenia, cicho zatrzaskując drzwi.
- Długo masz zamiar tak przede mną uciekać? - słyszy głos Gastona. Zaciska zęby i przymyka oczy. Na jej twarzy pojawia się lekki grymas, świadczący iż nie jest zadowolona z tego przypadkowego spotkania. Odwraca się i zauważa opartego o ścianę chłopaka, który podchodzi bliżej niej. - Przeprosiłem się jakieś tysiąc razy. Długo jeszcze będziesz się gniewać? - wzdycha i spogląda jej głęboko w oczy.
- Daj mi spokój. - syczy, miażdżąc go zabójczym spojrzeniem. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!- dodaje z wyraźną irytacją malującą się na jej twarzy. Odwraca się do niego tyłem z zamiarem odejścia.
- Zachowujesz się jak dziecko! - słyszy, co doprowadza ją do furii.
- Ja? - unosi do góry brew i uważnie mu się przygląda. - To ty łazisz za mną krok w krok i nie dajesz spokoju. Znajdź sobie inną ofiarę, a najlepiej idź potańczyć wokół ognia. - rzuca zagniewana. Mimo, że wczoraj wyjaśnił jej swoje postępowanie, chce mu dopiec. Gaston wywraca oczyma i krzyżuje ręce. Kręci z dezaprobatą głową i w skupieniu wysłuchuje jej wykładu. - Wyświadczysz mi wielką przysługę, jeśli do końca dzisiejszego dnia, nie do końca życia nie odezwiesz się do mnie słowem. - dodaje, żywo gestykulując. Nastolatek nie wytrzymuje tłumionych wcześniej emocji. I gdy Nina odwraca się, pociąga ją za ramię zmniejszając w ten sposób dzielącą ich odległość. Bez zastanowienia składa na jej ustach gorący pocałunek, trzymając jej ciało w ciasnym uścisku, by nie miała szans na ucieczkę. Książki trzymane przez Simonetti z hukiem spadają na podłogę. Na korytarzu zapada grobowa cisza. Uczniowie z malującym się na ich twarzach zdziwieniem, obserwują parę, od czasu do czasu szepcząc między sobą. Gaston odsuwa się od Niny i spogląda jej w oczy.
- Musiałem to zrobić. - tłumaczy, przyciszając głos. - Teraz możesz na mnie nawrzeszczeć. - wzdycha, przygotowując się na najgorsze.
- Palant! - krzyczy rozgoryczona Nina. - Jakim prawem to zrobiłeś! Ehh...- dodaje zaciskając pięści. Pochyla się i w zaskakująco szybkim tempie zbiera porozrzucane po podłodze podręczniki, po czym wybiega ze szkoły, chcąc się ukryć przed całym światem. Czuje się poniżona i zawstydzona, a zarazem podekscytowana. Właśnie przeżyła swój pierwszy pocałunek. Najgorsze jednak było to, że chłopakiem, który się na to odważył był nie kto inny, a Gaston Perida. To uczucie doprowadza Ninę do szału. Ma ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu oczy. Nienawidzi chłopaków. Rozkochują w sobie niewinne dziewczyny, adorują prezentami i mamią słodkimi słówkami, a potem odchodzą, gdy dowiadują się o ciąży ukochanej.
Tak właśnie było z jej ojcem. Pojawił się w życiu jej matki niespodziewanie. Ana bardzo szybko pozwoliła się omamić. Wkrótce wzięli ślub. Kila miesięcy później na świecie pojawiła się Nina, która od dziecka była ciekawska. Wszędzie węszyła. Jako jedyna tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia potrafiła znaleźć swój prezent. Wiedziała o wszystkim, co działo się w domu. Nikt nie potrafił niczego przed nią ukryć. Pewnego dnia, kilka miesięcy temu znalazła w biurku swojego ojca wykaz z konta bankowego. Z tego wydruku wynikało, że wiodło im się znacznie lepiej, niż podejrzewała, mimo iż prace obojga rodziców nie należą do najlepiej płatnych w Buenos Aires. Ana pracuje jako zwykła, niczym nie wyróżniająca się sekretarka, w jednym z tych ogromnych biurowców, które zajmują centrum miasta. A Ricardo projektuje gry. Zajęcie to wprawdzie niebanalne, aczkolwiek nie przynosi kokosów. Nastolatka postanowiła powęszyć i zebrać kilka poszlak. Przez myśl przeszło jej najgorsze.Rozgoryczona nastolatka przysiada na ławeczce znajdującej się w szkolnym ogrodzie. W napięciu wyczekuje Luny, która zgodnie z jej przypuszczeniami wkrótce powinna się zjawić. I tym razem intuicja Niny nie zawiodła. Dosłownie kilka minut później, dostrzega przyjaciółkę u boku Matteo. Wstaje z miejsca i podchodzi do nastolatków. Wita się z Valente muskając jej prawy, a potem lewy policzek.
- Mój ojciec wplątał się w brudne interesy. - pomyślała wtedy. I nie myliła się. Podczas jednej ze swoich misji, dowiedziała się, że pracuje dla Sharon Benson. Tamtego dnia, jej świat zawalił się na nowo. Zmieniła zdanie o mężczyznach i postanowiła pozostać wieczną singielką, a zarobione w przyszłości pieniądze wyda na bezkresne podróże po świecie.
- Jak randka z Gastonem? - pyta Matteo, w zabawny sposób poruszając brwiami. Nina gromi go wzrokiem, ścierając z jego twarzy chytry uśmieszek. - Rozumiem, że nie wypaliła. - komentuje, co wywołuje w Ninie burzę negatywnych emocji. - Lepiej będzie, jeśli poszukam Gastona. - dodaje speszony Matteo. - Widzimy się w przerwie na lunch. - zwraca się do Luny i delikatnie tuli ją na pożegnanie. Luna posyła mu ciepły uśmiech i odprowadza go wzrokiem. Następnie odwraca się i razem z Niną wolnym krokiem spacerują po ogrodzie.
- Co się dzieje? - pyta, biorąc przyjaciółkę pod ramię.
- Gaston. - odpowiada krótko. - Byliśmy wczoraj w kinie. Nic nie wyszło dobrze. Ten idiota zamówił lody, w których są pistacje! Mam alergię na pistacje! - mówi podniesionym głosem.
- Bardzo się starał, powinnaś to docenić. - wzdycha Luna, posyłając przyjaciółce łagodny uśmiech.
- Co? O to, to nie! - krzyczy zdenerwowana Simonetti. - Mogłabym mu wybaczyć tę pomyłkę z lodami, gdyby wcześniej nie upierał się, że deser, który zamówi jest najlepszy w tej kawiarence. Był ohydny! - dodaje, żywo gestykulując. Luna wywraca oczami. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Nie wie, jak przemówić Ninie do rozsądku.
- Skąd miał wiedzieć, że jesteś uczulona na pistacje? - pyta Valente, starając się zabrzmieć swobodnie.
- To jeszcze nic! Ten kretyn przed chwilą pocałował mnie na oczach całej szkoły! Jeśli jakiś nauczyciel to widział, oboje skończymy w kozie! A ja nigdy nie zostałam po kozie! - krzyczy z wściekłością. - To był kulminacyjny punkt porażek tego pajaca. - dodaje, marszcząc brwi.
- Zaraz, zaraz. Gaston cię pocałował? Nie wierzę! - piszczy podekscytowana. - On za tobą szaleje! Nina, obudź się w końcu. - dodaje, lekko szturchając ją w ramię.
- Nie zadaję się z kimś, kto bierze udział w stowarzyszeniach wariatów. - prycha pogardliwie, starając się wyładować tłumione w sobie emocje. W tej chwili żadne, racjonalne argumenty do niej docierają. Wczoraj była skłonna zrozumieć jego sytuację. W końcu jego logiczne wyjaśnienia wydają się składać w całość. Dziś jednak Nina nie myśli o tym, co było wczoraj. Ma ochotę mu dopiec. Pokazać mu, żę nie potrzebuje jego towarzystwa, nawet jeśli jest całkiem niewinny. Luna przystaje.
- Co?! - z jej ust wydobywa się głośny krzyk. Dopiero teraz dociera do Simonetti to, co powiedziała. Zdradziła część tego, o czym nie wolno jej mówić.
- Matteo mnie zabije. - myśli. Zasłania usta dłonią, starając się zignorować baczne spojrzenie przyjaciółki. - Wiedziałam, że nie był tam przypadkowo. - mamrocze pod nosem. - A więc Matteo również musi mieć z tym coś wspólnego. - mówi. - Muszę ci coś powiedzieć. - zwraca się do Niny. - W sumie, nie powinnam, ale wierzę, że mnie nie wydasz. - wzdycha.
- Nie musisz. - odpowiada Simonetti. - Wiem o wszystkim. - dodaje.
- Co? - zaskoczona Luna nie potrafi powstrzymać zdumienia. - Matteo ci powiedział? - mruży oczy.
- To też. Wiem o tym, co się tam dzieje od dawna. - wyjaśnia. - Tak samo jak ty, zostałam świadkiem i omal nie przypłaciłam tego życiem. Matteo mi pomógł. - dodaje. - Mimo, że nie pałam do niego sympatią, jestem mu wdzięczna za pomoc. Zupełnie jak ty, jestem zmuszona do tego, by nikomu nic nie mówić. To zrozumiałe. Jeśli stowarzyszenie dowiedziałoby się, że żyjemy,i my i on bardzo źle byśmy skończyli. - dodaje starając się usprawiedliwić postępowanie Balsano. Sama nie wie, dlaczego to robi. Być może ze strachu, a może po prostu nienawidzi go mniej niż zazwyczaj? Dostrzegła w nim pewną zmianę. Zmianę na lepsze. Odkąd Luna dowiedziała się o wszystkim, odpuścił. Dał jej spokój. Przez moment zaczęła nawet myśleć, że nie jest taki zły, za jakiego go uważa. Z drugiej jednak strony wciąż nie potrafi mu wybaczyć licznych pogróżek i zastraszeń. Sprawił, że jej życie w Blake zmieniło się w piekło, do momentu, w którym do załogi dołączyła Luna. Wtedy wszystko się zmieniło. Nina wie, że Matteo uszczęśliwia jej przyjaciółkę, sprawia, że codziennie jest pełna radości i pozytywnej energii, dlatego nie może wyznać jej całej prawdy. Nie chce, by Luna po raz kolejny cierpiała z powodu chłopaka. Nie zasługuje na to. Wręcz przeciwnie. Z czasem nawet polubił Balsano za troskę, jaką okazuje Valente i postanowiła dać mu szansę. W przeciwieństwie do Gastona, nie psuje wszystkiego, za co się zabierze.
- Czyli Matteo ma z nimi coś wspólnego? Wiedziałam, że to nie przypadek! - na jej twarzy pojawia się triumfalny uśmiech.
- Nie, ależ skąd! - kłamie. - W tej sytuacji Matteo jest trzecim świadkiem, a oni nie lubią publiczności. Szybko ją likwidują. - wyznaje. - To jedyne rozwiązanie, Nino. Musisz zaprzeczyć. - myśli. Zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli wyda Balsano, koszmar powróci tylko dlatego, że Matteo za wszelką cenę chce ukryć przed Luną prawdę. A może ze skruchą przeprosiłby Valente? Nina nie jest do końca pewna, jak postąpiłby Matteo. Jednego jest pewna. Mimo, iż niebawem nadejdzie dzień, w którym Luna pozna prawdę, teraz musi skłamać. Dla jej dobra. Dla własnego dobra. Przemawia przez nią strach, a może troska o szczęście przyjaciółki, która w końcu w Buenos Aires postanowiła odnaleźć harmonię życiową. Nina zdaje sobie sprawę z tego, że po poznaniu prawdy. Meksykanka znienawidzi ich wszystkich, gdyż nie znosi kłamstwa szerzącego się wśród bliskich jej osób. Nie ma wyboru. Po raz pierwszy Nina Simonetti zostaje postawiona pod ścianą i nie ma nic do powiedzenia. Postępuje według wskazówek Balsano.
- Więc dlaczego nikt niczego nie robi, by zlikwidować tę sektę? - unosi prawą brew.
- To niemożliwe. W świetle prawa nie robią niczego złego. Póki ofiarami są zwierzęta, kwiaty i owoce, można im jedynie zarzucić znęcanie się nad zwierzętami, czy zakłócanie ciszy nocnej, choć nikt się na to nie odważy. Sharon natychmiast zlikwidowałaby osobę, która powiadomiła odpowiednie służby, a nikt przecież nie chce stracić bliskiej osoby. Wszyscy w mieście to wiedzą. Podobnie jak zdają sobie sprawę z tych spotkań w świetle księżyca, choć nikt nigdy nie odważył się zagłębić w tę zagadkę. Ludzie wolą nie wiedzieć, co tam się dzieje, a dzieją się straszne rzeczy. To, co widziałaś jest tylko namiastką. - wyjaśnia.
- Skąd wiesz, co widziałam? - Luna mruży oczy. Przystaje w miejscu, bacznie obserwując przyjaciółkę.
- Matteo mi powiedział, ale proszę nie wydaj mnie. Nie powinnyśmy nawet o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Dla naszego bezpieczeństwa. - ton jej głosu jest tak błagalny, że Luna ulega, choć czuje, że postępuje niewłaściwie. Powinna zacząć działać. Ale czy sama jest w stanie zwyciężyć w walce z tajemniczą sektą?
- Dobrze. Nikomu nie powiem, jeśli wyjaśnisz mi, dlaczego Matteo o tym z tobą rozmawiał. - stawia jednoznaczny warunek. Jej twarz staje się poważna, a oczy przenikliwie przeszywają wzrokiem Ninę, oczekując odpowiedzi.
- Martwi się o ciebie i o twoje bezpieczeństwo. - przycisza głos. Na twarzy Luny pojawia się blady uśmiech.
- Może masz rację. - wzdycha. - Cieszę się, że nie jestem z tym sama. - przytula do siebie przyjaciółkę. - A co z Gastonem? Leci na ciebie. - Valente szybko zmienia temat. Nie chce dłużej rozmawiać o tych spotkaniach. Chce jak najszybciej zapomnieć, o tym, że cokolwiek wie na ten temat.
- Nie chcę mieć nic wspólnego z kimś, kto jest członkiem tej sekty. - szepcze. - To złe połączenie. - dodaje, kończąc drażliwy dla Simonetti temat. Jest tak wściekła na Peridę, że na dźwięk jego imienia dostaje szewskiej pasji, a przez jej ciało przebiega dreszcz. Do teraz czuje, jak mrowią ją usta, co budzi w niej obrzydzenie. Luna nie odzywa się więcej. Choć nie zgadza się ze zdaniem przyjaciółki, nie chce go poważać. To, czy zdecyduje się zbliżyć do Gastona jest całkowicie jej sprawą i jej wyborem. Wszystko jednak wskazuje na to, że Perida nie ustąpi, póki jej nie zdobędzie. Wcześniejsza sytuacja utwierdza Lunę w tym przekonaniu. Dzwonek na lekcje kończy rozmowę przyjaciółek. Dziewczyny kierują się na lekcje, udając, że nic się nie stało. Tak naprawdę Nina wciąż tryska gniewem, czego Meksykanka nie potrafi zrozumieć. Na jej miejscu już dawno dałaby szansę Peridzie. W końcu, miłość przychodzi nagle i niespodziewanie. I dla niej jest teraz pięknym uczuciem łączącym dwoje ludzi na swój, własny, wyjątkowy sposób. To ona sprawia, że twoje serce bije mocniej, gdy bliska ci osoba znajduje się w pobliżu, a przez ciało przechodzi zimny dreszcz, gdy na ciebie patrzy, gdy cię przytula i gdy cię dotyka. Tak właśnie czuje się Luna, gdy przebywa w towarzystwie Matteo. Nie wie do końca, czy dopiero się zakochuje, czy to się już stało. Jednego jest pewna. Matteo jest dla niej wyjątkową osobą, z którą pragnie spędzać każdą, wolną chwilę.
PS: PRZEPRASZAM. MUSIAŁAM DODAĆ ROZDZIAŁ RAZ JESZCZE. :( PRZEPRASZAM WSZYSTKICH, KTÓRZY SKOMENTOWALI POPRZEDNI.
Całuję, Marlene ♥
Ninka <3
OdpowiedzUsuń<333 Koocham te opowiadanie.. <33
OdpowiedzUsuńCudowny ❤👑☺❤
OdpowiedzUsuńGastinka ❤
Nina brak słów. Gaston ją pocałował, a ona się jeszcze wścieka.
Mało Lutteo 😢
Ale i tak widać że, Luna go kocha!!❤
Jeszcze raz cudowny ☺
Czy mogłabyś mi zajmować miejsce o ile to możliwe?
Buziaki Ani
Jasne że mogę 😘
UsuńUwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńKażdy Twój rozdział jest cudowny! Naprawdę, cholernie Cię podziwiam, że wstawiasz posty regularnie i w dodatku są one tak dobre!
OdpowiedzUsuńPierwszym do czego się odniosę jest Gastina. Uhh Nina jest nieznośna! Fakt, Gaston zawalił randkę, co w sumie wydaje mi się dość zabawne, ale Simonetti nie powinna być wobec niego taka surowa. Zgadzam się z Luną! Skąd on mógł wiedzieć, że jest uczulona na pistacje? To na pewno nie koniec ich randkowania i cierpliwie czekam na jakąś kolejną słodką scenkę! Jeśli Nina nie da mu kolejnej szansy to chyba osobiście przemówię jej do rozsądku! Ah, zapomniałabym o najważniejszym! Sama się dziwię, że to pominęłam. Pocałunek! Zaskoczyło mnie to, ale jak pozytywnie. Gdybym znalazła się na miejscu dziewczyny to chyba piszczałabym ze szczęścia! No, więc idąc dalej, myślę że Nina nie powinna okłamywać Valente. Chociaż z drugiej strony lepiej będzie, jeśli Matteo wyjawi jej calusieńką prawdę. Cieszę się, że ich relacje są coraz lepsze. Mam nadzieję, że Simon tego nie zburzy.
Piękny rozdział, czekam cierpliwie na następny!
Buziaki ♥
❤❤❤
OdpowiedzUsuńTa Nina to jest nierefolmowalna😂😂😂
Oj Ninka...
Gaston tak się starał a ona wybrzydza. Nie powiem, że to była "randka idealna", ale liczą się chęcią.
Gaston to chyba król wtopy..😂😂😂
Ale ten pocałunek♥ Brawo za odwagę👏😂
Nina powinna powiedzieć Lunie prawdę.. Nie przepraszam poprawka.. Nina nie powinna okłamywać Luny, a prawdę powinien jej powiedzieć Matteo. Może na początku strasznie by się wkurzyła, ale gdyby Matteo powiedział jej co nim kierowało, to myślę, że Luna by zrozumiała..
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału..♥
Pozdrawiam i weny życzę😘
Wybacz, że dopiero teraz się odzywam, ale wcześniej nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńCudeńko jak zawsze! Uwielbiam twoje rozdziały i każdy jeden jest doskonały. Co mi się najbardziej podoba, to styl pisania. Bardzo dojrzały.
Przechodząc do rozdziału, to szkoda, że Nina tak uparcie stara się nienawidzić Gastona. Jestem pewna, że tak naprawdę troszkę go lubi. Randka nie udana, rozmowa też, ojoj źle między nimi. Oby się polepszyło.
Lunka zakochana w Matteo <3 Idealnie, teraz jeszcze precz z Simonem i miód malina!
Na koniec zostawiam najlepsze, czyli oczywiście BESO BESO! Słodkie mega! Jak ona mogła tak zareagować?! Przecież to było przesłodkie z jego strony.
Ojj Nina, ogarnij się, bo stracisz takiego super chłopaka
Beso Gastiny o rany zaskoczyłaś! O.o
OdpowiedzUsuńCudowny <3
Superowyyy
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham :**
OdpowiedzUsuńRozpłakałam się...
OdpowiedzUsuńi ze śmiechu (Oj Ninuś)
i ze wzruszenia (Piękny)
Gaston pocałował Nine...no w końcu! xd
OdpowiedzUsuńNina Nina przecież się kochacie no i pasujecie do siebie! :)
Luna powinna poznać całą prawde...
Czekam na kolejny :)
Nic dodać nic ująć. Twoje rozdziały są mega interesujące :)
OdpowiedzUsuńGaston brawa dla ciebie!!!!!
OdpowiedzUsuńNina weź się w garść! Kto się lubi ten się czubi. Hahaha.
Buziaki :**