- Matteo, musimy porozmawiać. - w korytarzu zatrzymuje go chłodny głos Casandry. Jej lodowate, pełne powagi spojrzenie, natychmiast niweluje uśmiech, jaki jeszcze przed chwilą kwitł na jego radosnej twarzy. Posyła matce wyczekujące spojrzenie.
- O co chodzi? Trochę się spieszę. - posyła jej niewyraźny uśmiech. Podchodzi kilka kroków w jej stronę i krzyżuje dłonie na piersi. Bacznie przygląda się kobiecie, ani na sekundę nie spuszczając z niej wzroku.
- Zaproś dzisiaj Ambar na obiad. - nakazuje, po czym najzwyczajniej w świecie zajmuje miejsce na skórzanej kanapie, zdobionej poduszkami obszytymi złotą tkaniną. Sięga po stojącą na stoliku szklankę, po czym sączy kilka łyków znajdującej się w naczyniu wody z cytryną i miętą.
- Dlaczego akurat dzisiaj? - pyta lekko zdenerwowany, a zarazem oddycha z ulgą. - Sharon na razie o niczym nie wie. I dobrze. - myśli. Na jego twarzy pojawia się lekki, triumfalny uśmieszek, który gasi pytające spojrzenie matki.
- Dlaczego nie? - odpowiada pytaniem, na pytanie. - Dzisiaj konkurs, w którym razem startujecie. Wasza wygrana to idealna okazja do świętowania. - dodaje. Odgarnia do tyłu ciemne loki, po czym posyła nastolatkowi nie do końca szczery, promienny uśmiech.
- Nie startuję z Ambar, mamo. - zaczyna nieśmiało, przyciszając głos. Casandra natychmiast odwraca wzrok w kierunku stojącego naprzeciw chłopaka. Marszy idealnie wyregulowane brwi, zaciskając usta w wąską linię. Na jej gładkim dotąd czole pojawia się ledwo widoczna bruzda.
- Co to ma znaczyć, Matteo?! - z jej ust wydobywa się pytanie, które raczej przybiera formę wykrzyknienia. - Znasz dobrze naszą, obecną sytuację i odważasz się na taki ruch? - zwraca się do niego, mierząc go lodowatym spojrzeniem.
- Sama jest sobie winna. Zdyskwalifikowali ją, bo nie potrafiła się pogodzić, że ktoś może być lepszy. Jej wielkie ego sprawiło, że jej najlepsza przyjaciółka mogła doznać ciężkiego urazu. Czy wtedy myślała o jej dobru, kiedy zablokowała koło w jej wrotkach? Czy myślała o mnie? Dlaczego ja mam myśleć o zadowalaniu Sharon? Mamo, już dawno powinniśmy się z tego wyplątać...- mówi, żywo gestykulując. Casandra mruży oczy. Skrupulatnie analizuje słowa wypływające z ust jej syna, po czym decyduje się na udzielenie odpowiedzi.
- Wiesz, że jest na to za wcześnie. Musimy czekać, aż popełni błąd. - wyjaśnia, ciężko wzdychając. - Jeśli nie jedziesz z Ambar, to z kim? - pyta jakby od niechcenia, pragnąc jak najszybciej zmienić temat.
- Z koleżanką. - odpowiada krótko. - Muszę już iść, bo się spóźnię. - mówi cichym, lekko zachrypniętym głosem. Odwraca się z zamiarem wyjścia.
- Wobec tego zaproś ją. Chcę poznać twoją partnerkę. - słyszy.
- Naprawdę? - przystaje w miejscu, po czym odwraca się i czyni kilka kroków w jej stronę.
- Tak, synku. - odpowiada kobieta, posyłając mu promienny uśmiech, który chłopak natychmiast odwzajemnia. - Tylko niech to zostanie naszą małą, rodzinną tajemnicą. Sharon nie może się dowiedzieć. - dodaje ostrzegawczo. Na twarzy Matteo pojawia się szeroki uśmiech.
- Dobrze. - przytakuje, po czym nie czekając dłużej, wybiega z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Kobieta wstaje z miejsca i podchodzi do okna. Palcami odsłania firankę, odprowadzając syna wzrokiem. Macha mu na pożegnanie. Nie wie, dlaczego tak postąpiła. Dziwna, nieznana siła nakazała jej wypowiedzieć te słowa. Przymyka oczy. Widzi obraz swojej, najdroższej przyjaciółki oraz jej ślicznej córeczki bawiącej się w ogrodzie. - Chciałabym ją poznać, Lily. - szepcze, powoli otwierając oczy. - Chciałabym widzieć, jak dorasta moja jedyna córka chrzestna. - dodaje. Na jej twarzy pojawia się blady uśmiech. Minęło tyle lat od tego jakże pamiętnego zdarzenia. A Sol? Do tej pory nie odnaleziono jej ciała. Być może zginęła. Została uprowadzona, lub po prostu wywieziona gdzieś hen za ocean. To przykre, lecz jakże prawdziwe. Tęsknota. Właśnie to uczucie towarzyszy Casandrze Balsano niemal codziennie. Nie potrafi zapomnieć o szczęśliwych chwilach spędzanych w towarzystwie przyjaciółki. Wspólne pogawędki, wymiana sekretów, plotek. To wszystko wciąż tkwi w pamięci kobiety. Niezatarte wspomnienia. Poczucie winy. Bezsilność. Czuje się rozdarta, a zarazem tak bardzo zraniona. Wie, że postępuje niewłaściwie, lecz wie również, że nie ma wyboru. Ona jako ostatnia widziała ją tego pamiętnego dnia. Długo rozmawiały. Lily domyślała się, że przez cały ten czas, Sharon udawała przykładną siostrę, lecz tak naprawdę darzyła ją nienawiścią. W ostatnich minutach życia przekazała jej dowody przeciwko siostrze, które Casandra obiecała wykorzystać. Czeka na właściwy moment. Na chwilę nieuwagi ze strony Sharon, by całe zło, jakiego dokonała w końcu zwróciło się przeciwko niej. By zapłaciła za wyrządzone krzywdy. Kobieta spogląda na wiszący naprzeciw obraz. Na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Już niedługo, Sharon. - szepcze, mrużąc oczy. - Już niedługo. - powtarza, po czym odwraca się, kierując się w stronę gabinetu. Tętent jej, czarnych szpilek, głucho rozlega się po ogromnej przestrzeni budynku, niczym echo. Powoli zamiera, zastąpione ciszą, którą przerywa jedynie ciche trzaśnięcie drzwi.
~*~
Ostatni trening. Ostatnia prosta. Dwie godziny. Tylko tyle dzieli Lunę i Matteo od rozpoczęcia konkursu. Po raz setny powtarzają obroty i piruety. Skoki i wysoki. Przewroty i skomplikowane techniczne akcenty. Oboje pragną zwycięstwa. - Pamiętasz, jak pierwszego dnia powiedziałem, że nie dasz rady? - pyta Matteo, zwracając się do Luny. Dziewczyna spogląda na niego poważnie, po czym posyła mu twierdzące skinienie.
- Tak. - mówi nieśmiało.
- Odwołuję wszystko. Jesteś w świetnej formie. - uśmiecha się, opierając dłonie na barierce.
- Nie, nie nie! - zaprzecza. - Jestem co najwyżej w dobrej formie. Jak na początek. W doskonałej będę wtedy, gdy będę przygotowywać się do zawodów międzynarodowych. - dodaje, wybuchając głośnym śmiechem.
- Twoja ambicja nie zna granic, kelnereczko. - odwzajemnia jej uśmiech.
- Skąd pomysł na taki pseudonim? - pyta, mrużąc oczy.
- Nie podoba ci się? Idealnie do ciebie pasuje. - wybucha głośnym śmiechem.
- Jesteś okropny! - wykrzykuje, lekko trącając jego ramię. - Pytam poważnie. - dodaje, krzyżując ręce na piersi.
- Przypominasz mi kogoś, kogoś kogo znam od dziecka. Naszym, ulubionym zajęciem była zabawa w restaurację. Ja oczywiście zawsze byłem gościem honorowym, a ona moją kelnereczką. - odpowiada. Dziewczyna posyła mu zdziwione, a zarazem lekko zawiedzione spojrzenie. Czuje się lekko zażenowana jego wyznaniem, zupełnie tak, jakby stanowiła piąte koło u wozu, choć tak naprawdę nigdy nie poznała osoby, o której mówi Matteo. - Nie bądź zazdrosna. - słyszy rozbawienie w jego głosie. - Jestem cały twój. - dodaje siląc się na uwodzicielski ton głosu, co sprawia, że Luna niemal po kilku sekundach wybucha śmiechem.
- Słaby z ciebie podrywacz. - rzuca, udając obrażoną. - Odjeżdżam. - powiadamia go, ruszając z miejsca. Chłopak bez wahania udaje się za nią.
- I tak cię złapię, kelnereczko. - mówi przez śmiech. Przyspiesza, starając się ją dogonić. I wtedy właśnie wracają wspomnienia.
Widzi piękny, kolorowy ogród. Pełen pstrych kwiatów, drzew i krzewów. W jego centrum stoi śliczna huśtawka opleciona krzewem, pnących się wokół łańcucha dzikich, białych róż. Dziewczynka w błękitnej sukni z rozczochranymi włosami biega wokoło, wrzeszcząc i piszcząc w niebo głosy, a za nią chłopczyk z plastikowymi nożyczkami w ręku.- Matteo! Wszystko w porządku? - pyta, machając mu otwartą dłonią przed oczyma. Chłopak niczym po zimnym prysznicu, powraca do rzeczywistości, posyłając dziewczynie chytry uśmieszek.
- I tak cię złapię, kelnelecko! - krzyczy. - No dalej! Pobawmy się w flyzjela. - dodaje przez śmiech.
- Mamo! Matteo chce obciąć mi włosy! - piszczy dziewczynka, łapiąc się nóg swojej rodzicielki, która posyła jej promienny uśmiech.
- Kochanie, to nie są prawdziwe nożyczki. Widzisz? Są z plastiku. - mówi, wyjmując z dłoni chłopca jego ''narzędzie zbrodni''. Dokładnie pokazuje je przerażonej dziewczynce, która ostrożnie ich dotyka.
- Nie potrafią obcinać włosów? - pyta nieśmiało.
- Nie. - zapewnia kobieta, wręczając chłopcu przedmiot. - Matteo to twój przyjaciel. Nigdy cię nie skrzywdzi. - dodaje, popychając dziewczynkę w stronę chłopca.
- Możemy się pobawić. - stwierdza dziewczynka, nieśmiało ujmując dłoń chłopca. - Tylko nie w flyzjela. - sepleni, prowadząc go w kierunku huśtawki.
- Mam cię! - krzyczy, oplatając dłońmi jej talię. - Mówiłem, że cię złapię. - dodaje cicho, gładząc jej włosy blisko skroni.
- Oszust! Jesteś oszustem. - mówi przez śmiech, starając się wyswobodzić z jego ciasnego uścisku.
- Tylko pogarszasz swoją sytuację. - z niedowierzaniem kręci głową uśmiechając się chytrze. Przyciąga ją do siebie, spoglądając wprost w jej, ciemne oczy. - Muszę wymierzyć ci karę za te niegrzeczne słowa skierowane pod moim adresem. - uśmiecha się, puszczając jej oczko.
- Byłam bardzo grzeczna. - odpowiada ze słodką minką. Posyła mu szeroki uśmiech, chcąc przekonać go o swej niewinności.
- Na pewno? - pyta, zbliżając swoją twarz do jej.
- Mhm..- mamrocze, oplatając dłońmi jego szyję. Uśmiecha się, widząc tajemniczy błysk w jego oczach. Przez chwilę ich spojrzenia łączą się, a ciała stykają w przyjemnym uścisku. Wzrok Matteo przyciąga błyszczący wisiorek na szyi Luny. Skądś poznaje te kształty.
- Skąd masz ten wisiorek? - pyta, odsuwając się od zaskoczonej dziewczyny. Mruży oczy, uważnie przyglądając się błyszczącej ozdobie.
- W zasadzie...-zaczyna, jednakże ktoś uniemożliwia jej kontynuację wypowiedzi.
- Czy mnie oczy nie mylą, czy Luna Valente postanowiła wrócić na tor? - słyszy. Zamiera na dźwięk doskonale znajomego głosu, o którym wciąż nie do końca potrafi zapomnieć. Przymyka oczy, wypuszczając powietrze z płuc. Zjawisku temu towarzyszy głośny, świszczący dźwięk. Matteo mruży oczy, krzyżując ręce na piersi. Posyła Lunie pytające spojrzenie, nonszalancko opierając się biodrami o barierki otaczające tor. - Nie przywitasz się? - pyta rozkładając ramiona.
- Co ty tu robisz? - pyta nie ukrywając zaskoczenia. - Myślałam, że nigdy więcej nie będę musiała cię oglądać. - dodaje z dobrze wyczuwalną irytacją.
- Przyjechałem odwiedzić moją gwiazdeczkę. - odpowiada promiennie. Luna przełyka nerwowo ślinę. Jej oczy stają coraz bardziej szkliste, o oddech szybki i nieregularny.
- A gdzie zgubiłeś swoją...blondynkę? - pyta sarkastycznie, siląc się na chłodny, bezuczuciowy ton. Matteo z boku przygląda się zaistniałej sytuacji, która coraz mniej mu się podoba. Miażdży wzrokiem chłopaka o ciemnych włosach, raz po raz spoglądając na zdenerwowaną Lunę.
- A czy to ważne? - pyta, puszczając dziewczynie oczko. - Ważne, że jestem tutaj. Dla Ciebie. - dodaje łagodnie. - Widziałem nagranie promujące twój występ. Nieźle się trzymasz. Kto wie, może znów będziesz najlepsza i wrócisz do naszej kadry...- urywa, posyłając jej prowokujące spojrzenie.
- Też mi coś. - prycha, łapiąc się za głowę. Ma dość. Nie sądziła, że wróci. Tak szybko. Że spotka go tu, w Argentynie, gdzie miała rozpocząć nowe, lepsze życie. Bez widoku jego twarzy, który przysporzył jej tak wiele bólu i cierpienia. Nienawidzi go. Całym sercem.
- Nie przedstawisz mnie swojemu partnerowi? - pyta chłopak, całkowicie ignorując lekceważenie ze strony dziewczyny. Podchodzi bliżej stojącej dwójki, przyjaźnie wyciągając dłoń.
- Simon Alvarez, najlepszy wrotkarz w Meksyku. - mówi, posyłając Balsano sztuczny uśmiech.
- Wiem, kim jesteś. - odpowiada Matteo, nie odwzajemniając jego gestu. Krzyżuje ramiona, posyłając mu zimne spojrzenie.
- Za to ja nie wiem, kim ty jesteś i co robisz z moją dziewczyną. - słyszy, co doprowadza go do szału.
- Byłą dziewczyną. - podkreśla Matteo. Luna podjeżdża bliżej niego posyłając mu pełne bólu i strachu spojrzenie.
- Matteo, proszę chodźmy stąd. - szepcze. Chłopak posyła jej ciepły uśmiech, opiekuńczo całując w czubek głowy.
- Jasne skarbie. - odpowiada łagodnie.
- Skarbie? Luna, co to za cyrk? - zwraca się do dziewczyny. - To twój chłopak? - prycha.
- Tak, masz w tym jakiś problem? - Matteo odpowiada pytaniem na pytanie.
- Ten goguś jest z tobą dla sławy. Rzuci cię, kiedy przytrafi ci się pierwsza kontuzja, a oboje wiemy, że po wypadku o nią nie trudno. - prycha, szczerząc zęby w ironicznym uśmiechu. - Wiem, co mówię. Myślisz, że mu na tobie zależy? Przecież do niczego się nie nadajesz. Jeśli nie jeździsz, jesteś nikim. Zwykłą, szarą myszką. Tylko ja jestem w stanie zapewnić ci wszystko. Powinnaś mi być wdzięczna, bo wróciłem po Ciebie. - mówi głośno i wyraźne, wskazując palcem na skamieniałą dziewczynę. W oczach Meksykanki pojawiają się łzy. Spogląda na Matteo, lecz po chwili znów przenosi wzrok na Simona. Jest niepewna. Rozdarta w środku. Alvarez doskonale wie, w który punkt uderzyć. Zna wszystkie słabości Valente. Mimo względnej przebojowości i energii, którą prezentuje co dzień, w środku jest przestraszoną, kruchą i niepewną siebie dziewczyną zawiedzioną i skrzywdzoną przez pierwszą, nieszczęśliwą miłość.
- To bzdury. - odpowiada Balsano. - Nie słuchaj go. - szepcze, tuląc ją do siebie. - Chodźmy. Za godzinę występ. Musimy się przygotować i pozbyć się tej ponurej miny. - dodaje, delikatnie ujmując jej dłoń.
- A my jeszcze porozmawiamy. - zwraca się do Simona groźnym tonem swego głosu, który wyraźnie wskazuje na to, że Alvarez osiągnął swój cel i wytrącił ich z równowagi godzinę przed konkursem. Para odjeżdża, kierując się w stronę szatni. Luna odwraca się raz jeszcze, spoglądając na Simona, który żegna ją ciepłym, idealnie wyćwiczonym, sztucznym uśmiechem. Unosi dłoń i posyła jej w powietrzu całusa.
- Idealnie. - myśli. - Będzie łatwiej, niż myślałem. - dodaje w myślach, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
Od Autora: I jak wam się podoba? Mama Matteo ma dowody przeciwko Sharon, szykuje się kolacyjka u rodziców Matta i wraca Simon. No i medalik Luny wzbudza w Matteo podejrzenia. Tyle się dzieje. Co z tego wyniknie? Tyle pytań, brak odpowiedzi. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Lecę pisać kolejny. Trzymajcie się kochani! Pozdrawiam i Całuję, Marlene ♥
Ninka ♥
OdpowiedzUsuń♡♡
OdpowiedzUsuńCzuje ze Maetto jest blisko odnaleznia Sol. Czulam ze byly chlopak to Simion. Mama Luny ma racje Maetto nigdy nie skrzydzi sowoej klenranczki.
OdpowiedzUsuńNa szczęście matka Matteo ma dowody na Sharon i zareaguje w odpowiedniej chwili,by uwolnić swoją rodzine z tej dziwnej sekty i wtedy Matteo będzie mógł być naprawdę szczęśliwy u boku Luny.
OdpowiedzUsuńWidać,że chłopakowi coraz częściej się zdarza wspominać swoją przyjaciółkę Sol.Jego mózg zaczyna go kierowć na właściwy kierunek ,zauważył już naszyjnik Luny,jednak ona nie zdążyła mu tego wyjaśnić przez Simona.
Simon były Luny ,który przyjechał tam ,by odzyskać swoją maszynkę na wygrywanie,bo moim zdaniem tyle ona dla niego znaczy.I jeszcze Casandra zaprasza partnerkę Matteo w zawodach na kolacje ,ale oni nie są tylko partnerami są parą,ale myślę ,że im nie powiedzą jakie są ich prawdziwe relacje.Mam nadzieje,że w następnych rozdziałach będzie się wszystko układało ,bo dużo się dzieje.Życzę weny.
Kolejny super rozdział ;) Podobają mi się te wspomnienia z dzieciństwa. Coś czuję, że jeszcze tylko parę rozdziałów i Matteo się dowie lub domyśli. Ugh... Simon. Jak go nie nie cierpię. jeszcze mi się zaczyna wtracać w konkurs i Lutteo. Jeszcze tylko tego brakowało... Zastanawiam się, jaki haczyk ma Cassandra na Sharon. Oby szybko Matteo uwolnił się z tej sekty i raz na zawsze rozstał się z Amabar i Sharon. Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że rodzina Balsano ma cokolwiek przeciwko Sharon. Nie są bezbronni, a więc mogą jej stawić czoło. Oby tak się stało w najbliższym czasie. Cassandra miała typowy syndrom matki, dlatego zaprosiła Lunę na kolację. Nic dziwnego, że chce poznać wybrankę syna.
OdpowiedzUsuńAh ten Simon, tak czułam, że to będzie on.
Jest taki fałszywy, mam nadzieję, że Valente nie da mu się zmanipulować i nie uwierzy w te wszystkie kłamstwa. Matteo niczym rycerz, dzielnie bronił swojej dziewczyny, taki chłopak to skarb!
Czuję, że sprawa z zaginioną Sol niedługo wyjdzie na jaw. Jestem ciekawa reakcji rodziny Balsano, a przede wszystkim Matteo, na wieść, że jest nią nie kto inny jak jego Luna. Będzie się działo!
Czuję, że w następnych rozdziałach szykuje się sporo zawirowań! Nie mogę się już doczekać:*
Moje pierwsze pytanie brzmi: Dlaczego przerywasz w takim momencie xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Luna dowie się że jest Sol tak samo jak Matteo. I będą razem już na zawsze ❤❤❤
Simon... okropny gość. Udusić, utopić, poćwiatować... jak przez niego Lutteo będzie zagrożne, to mnie popamięta!
Czekam na next, musi się pojawić bo na z nerwów na zawał zejdę...
Całuję ♡♡♡
Bardzo, super fajny rozdział, czekam na next!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że jest coś co może zaszkodzić Sharon. Może to wszystko się skończy i Matteo nie będzie musiał tak dużo udawać. Simon... boże jak ja go nienawidzę. Po prostu go uduszę, przysięgam. Niech wraca skąd przyjechał. To co mówił do Luny..że Matteo zostawi ją jak tylko ona dozna jakiejś kontuzji i pojawi się lepsza.. chyba zapomniał, że to on zrobił dokładnie coś takiego.. Ale coś czuję, że Balsano tak łatwo mu nie odpuści. Niech go zabije w moim imieniu, dziękuję hah.
OdpowiedzUsuńRozdział cuuuudowny, jak zwykle z resztą.
Czekam na następny ♥
Pozdrawiam, Natalia ♥
Tak przy okazji małe pytanie do Natali Dream- Usunęłaś swojego bloga, bo nie mogę na niego wejść?
UsuńKażdy twój nowy rozdział jest lepszy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńZawsze mam wrażenie, że ten poprzedni jest najlepszy i nie może być lepszego, gdy tu nagle wstawiasz kolejny i zmieniam zdanie. Za każdym razem tak jest. Skoro już teraz tak uważam to myślę, że pod koniec wszystkich rozdziałów będę uważać twój blog za mistrzostwo wszystkich mistrzostw jak nie coś jeszcze genialniejszego, bo już teraz ten blog jest mistrzostwem.
Wiem, że mój komentarz jest trochę chaotyczny i nie zrozumiały, ale nie wiedziałam jak lepiej wyrazić to co czuję gdy czytam Twojego bloga.
Życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów. I oczywiście czekam na kolejne cudowne mistrzostwo bloggera:*
Juz sie nie moge doczekac tej kolacji w domu Matteo! Nie wiem czemu, ale mam przeczucie ze bedzie super <3 Mam nadzieje ze cos sie tam pomiedzy nimi wydarzy, hahha <33 kocham i czekam na nastepny! :** buzii
OdpowiedzUsuń♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńTeraz, dokładnie o.. 17.49 przeczytałam twój nowy rozdział, piąty raz. KOCHAM GO!!! Zgadzam się z komentarzem trochę wyżej, że twój blog to poprostu mistrzostwo!!
Mama Matteo ma haka na Sharon¿¡ To bardzo ciekawe, co takiego może wiedzieć, żeby pogrążyć tą wredną, dwulicową jędzę¿
Zaprosiła nową partnerkę Matteo.. Podświadomie to zrobiła... Mam nadzieję, że podczas tego spotkania rozpozna w Lunie Sol, albo chociaż taka myśl zakiełkuje jej w głowie.
Simon to zawsze musi coś popsuć... Już Luna miała powiedzieć Matteo o naszyjniku, może on by się zaczął czegoś domyślać.., a tu nagle zjawia się taki Simon i nie dość, że wszystko psuje to jeszcze denerwuje ich przed występem(mam nadzieję, że wygrają♥), a Lunie sieje niepokoju w głowie co do intencji Matteo, które są całkiem szczere. CHAM, ŚWINIA I ZDECYDOWANIE NIE CZŁOWIEK!!!! SIMON.. NIE ZNOSZĘ CIĘ!!!
Czy tylko ja mam przeczucie, że on i Ambar razem coś uknuli i mimo, że nic o tym jeszcze nie wiemy, to ta dwójka zna się dłużej niż to można przypuszczać¿¿
Matteo i te jego wspomnienia... to takie świetne!!!
Rozwaliła mnie ta retrospekcja. Ten fragment z tymi nożyczkami i "flyzjelem"... Myślę i mam taką nadzieję, że Matteo w końcu domyśli się prawdy o Lunie/Sol. Jestem ciekawa jak na to zareaguje. W koncu jego ukochana, zaginona przyjaciółką jest teraz jego dziewczyną...😊
Czekam na next..., jestem ciekawa co za emocje nam jeszcze zafundujesz..🌟
Świetny!
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wierze chyba jeszcze nigdy nie czytalam czegos rownie dobrego w dodatku na jednym wdechu i zastanawiajac sie jak sie zaraz rozwinie dalej sytuacja to jest genialne
OdpowiedzUsuńROZPŁYWAM SIĘ! CUDNY!
OdpowiedzUsuńMama Matteo chce poznać Lunę łohoho!
Aj ten ex musiał ją zdenerwować przed konkursem.....Simon ugh.. Matteo doda jej otuchy.....mam taką nadzieję ;))
Teraz czekam na dalszy ciąg no i na Gastinę!
Do kolejnego!
Buziaki! :**