- Boję się. - słyszy po chwili. Unosi wzrok, który wcześniej tkwi w jej drobniutkiej dłoni. Spogląda wprost w jej cudowne oczy, starając się z nich wyczytać wszystko, co potrzebuje wiedzieć.
- Ja...-zaczyna, lecz Luna nie zważając na dobre maniery, przerywa mu.
- Boję się przywiązać do kogoś tak mocno, że każdego dnia będę czuła potrzebę kontaktu z tą osobą. A gdy postanowi odejść, znowu będę cierpieć...- przycisza głos, zatapiając wzrok w kamiennej alejce parkowej. Matteo nie czekając ani chwili dłużej, unosi jej podbródek, sprawiając, że ich spojrzenia ponownie się spotykają.
- Jeśli potrzebujesz czasu...- zaczyna, lecz dziewczyna po raz kolejny nie pozwala mu dokończyć.
- Zostawił mnie kilka tygodni po wypadku. Tak po prostu odszedł. Bez słowa. Przestał dzwonić, pisać, odbierać telefony. - wzdycha, przymykając na chwilę oczy. - Nie wiem, czy to, o czym teraz myślę, jest właściwe, ale czuję, że jesteś inny. - dodaje, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Czy to znaczy..? - unosi ku górze prawą brew, uważnie przyglądając się jej twarzy, na której z każdą chwilą pojawia się coraz szerszy uśmiech.
- To szaleństwo. Jeszcze dziś rano wypierałam się, że coś może nas łączyć. - odpowiada. Z jej ust wydobywa się głośne westchnienie. Całkowity zwrot wydarzeń zaskakuje ją. Wprawdzie od dawna zdawała sobie sprawę z tego, że Matteo nie do końca jest tylko przyjacielem, lecz jej mózg sprytnie temu zaprzeczał. Wszystko przez chorobliwy strach, który w końcu decyduje się przełamać. Musi pokonać bariery, własne lęki, by odkryć to, co w życiu stanowi esencję prawdziwego szczęścia. Miłość. Przyjaźń. Rodzina. Unosi twarz, wystawiając ją na działanie gorących, letnich promyków słońca, które zgrabnie oplatają jej twarz, dodając jej radosnego blasku. Na jej twarzy pojawia się uśmiech. Tym razem szczery i prawdziwy, jak jej uczucia względem bliskich osób. - Myślę, że powinniśmy spróbować. - dodaje cicho, przenosząc wzrok na jego rozpromienioną twarz.
- Luna! - z jego ust wydobywa się głośny krzyk, a następnie oplata jej drobne ciało w czułym uścisku. Meksykanka odwzajemnia jego gest, lecz po chwili odsuwa się od niego.
- Ktoś obiecał mi koktajl w zamian za dobre wyniki w szkole. - przypomina mu, gestykulując wskazującym palcem.
- Puścisz mnie z torbami. - wybucha głośnym śmiechem, z niedowierzaniem kręcąc głową. Powoli wstają z parkowej ławeczki i kierują swe kroki w stronę Jam&Roller. Rozmawiają. Śmieją się. Wymieniają dowcipami. Nikt spośród zwykłych śmiertelników nie odgadłby, co przed chwilą stało się na tej niepozornej, białej ławeczce. Zachowują się jak wcześniej. Jak najlepsi przyjaciele. Oboje boją się, by ich relacja nie potoczyła się zbyt szybko. Nie chcą popełnić błędu. Chcą, by czas pokazał, czy to, co jest pomiędzy nimi ma szansę na rozkwit, czy wręcz przeciwnie.
~*~
Ciepłe promyki popołudniowego, argentyńskiego słońca, padają na ogromny obraz wiszący na północnej ścianie błękitnego pokoju. Po przeciwnej stronie, stoi niewielkich rozmiarów łóżko, przykryte granatowym pledem. Siedząca na nim nastolatka, nerwowo kartkuje podręczniki i zapisuje kolejne cyferki na kartce. Po raz czwarty myli się w rachunkach, co prowadzi do wzrostu poziomu gniewu, jaki odczuwa.
- Nienawidzę cię Gaston! - krzyczy. Sięga po zeszyt i z wściekłością wyrywa zapisaną błędnymi danymi kartkę, która zgnieciona w niewielkich rozmiarów kulkę, ląduje na białym dywanie. - Nienawidzę tego, jak chodzisz za mną krok w krok. - z jej ust wydobywa się stłumiony krzyk i kolejna papierowa kulka ląduje na podłodze. Rozjuszona Nina, od kilkunastu minut nie potrafi skupić się na codziennych, prostych rzeczach, a wszystko za sprawą Gastona Peridy, który jako jedyny człowiek na Ziemi, w ciągu kilku sekund potrafi podnieść jej ciśnienie ponad bezpieczną dla organizmu normę. - Dlaczego nie da mi spokoju? - pyta samą siebie. Poprawia opadające okulary i odgarnia kosmyk niesfornych, brązowych włosów za ucho. Czuje, że znajduje się w kręgu egzystencjalnej porażki, jaką w tym momencie stanowi jej życie, które przypomina bezkresną otchłań błędów i spotkań z księciem nocy. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Po raz pierwszy znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Nie wie, w jaki sposób dotrzeć do Gastona i wyraźnie dać mu do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, choć wydaje jej się, że sygnały, jakie mu wysyła, odczytałby największy matoł w mieście. Od pewnego czasu, gdzie nie pojawia się Nina, tam zjawia się Gaston. Spotyka go w bibliotece, na spotkaniach Koła Pomocy Bezdomnym, czy Ligi Ochrony Przyrody. Czuje się taka bezsilna. Ma ochotę wykrzyczeć światu prawdę, wyznać, że zna niemal wszystkie sekrety Sharon Benson i jej świty od nocnych schadzek, lecz wie, że nie może tego zrobić. Wprawdzie odkryła, że przy Lunie, Matteo staje się łagodny jak baranek i nic jej nie grozi, lecz mimo wszystko się boi. Boi się Sharon, która jest kobietą szaloną, pozbawioną skrupuł i zdolną do wszystkiego. - Jeśli przez trzynaście lat miasto nie zareagowało, to czy teraz miałoby odwagę to zrobić? - zastanawia się. Opada na miękki materac, bezradnie spoglądając w sufit. Po raz pierwszy od dawna, czuje potrzebę podjęcia aktywnego działania, przeciwstawienia się złu, jakie panuje w Buenos Aires. - Tylko czy to ma sens? - myśli, wzdychając ciężko. Potrzebuje przynajmniej kilku osób, które mogłyby jej pomóc, lecz nie jest pewna, czy w mieście istnieją jeszcze ludzie nie pozbawieni prawdziwych odruchów obywatelskich.
- To nie ma sensu. - stwierdza po chwili. Energicznie podnosi się z łóżka i przemierza kilka kroków. Sięga na leżący na biurku laptop, po czym powraca na wcześniej zajmowane miejsce. Układa urządzenie na kolanach, po czym uruchamia je, lecz sama do końca nie wie, po co. Nagle przez myśl przechodzi jej szalony pomysł, a w oczach pojawia się tajemniczy błysk. Ma plan, który wydaje się być bardzo ryzykowny.
- Gdybym ukrywając się pod fałszywą tożsamością w internecie głosiła swoje poglądy na temat tego, co dzieje się w mieście? - zastanawia się, marszcząc palcem wskazującym podbródek. Szybko jednak odrzuca pomysł. - Nie, wpadłabym jak śliwka w kompot. Sharon zapewne wynajęłaby najlepszych informatyków którzy po numerze IP mojego komputera znaleźliby mnie szybciej, niż mi się wydaje. - wzdycha, zamykając klapkę urządzenia. Czuje się taka bezradna. Po raz pierwszy nie wie, co powinna zrobić. Wie natomiast jedno. Musi działać, inaczej poczucie bezczynności ją wykończy.
- Gdybym porozmawiała o tym z Luną? - myśli. - Tak, to dobry pomysł. Może zgodzi się na współpracę. - stwierdza bez wahania. Na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, który z każdą, kolejną sekundą staje się szerszy.
- Nienawidzę cię Gaston! - krzyczy. Sięga po zeszyt i z wściekłością wyrywa zapisaną błędnymi danymi kartkę, która zgnieciona w niewielkich rozmiarów kulkę, ląduje na białym dywanie. - Nienawidzę tego, jak chodzisz za mną krok w krok. - z jej ust wydobywa się stłumiony krzyk i kolejna papierowa kulka ląduje na podłodze. Rozjuszona Nina, od kilkunastu minut nie potrafi skupić się na codziennych, prostych rzeczach, a wszystko za sprawą Gastona Peridy, który jako jedyny człowiek na Ziemi, w ciągu kilku sekund potrafi podnieść jej ciśnienie ponad bezpieczną dla organizmu normę. - Dlaczego nie da mi spokoju? - pyta samą siebie. Poprawia opadające okulary i odgarnia kosmyk niesfornych, brązowych włosów za ucho. Czuje, że znajduje się w kręgu egzystencjalnej porażki, jaką w tym momencie stanowi jej życie, które przypomina bezkresną otchłań błędów i spotkań z księciem nocy. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Po raz pierwszy znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Nie wie, w jaki sposób dotrzeć do Gastona i wyraźnie dać mu do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, choć wydaje jej się, że sygnały, jakie mu wysyła, odczytałby największy matoł w mieście. Od pewnego czasu, gdzie nie pojawia się Nina, tam zjawia się Gaston. Spotyka go w bibliotece, na spotkaniach Koła Pomocy Bezdomnym, czy Ligi Ochrony Przyrody. Czuje się taka bezsilna. Ma ochotę wykrzyczeć światu prawdę, wyznać, że zna niemal wszystkie sekrety Sharon Benson i jej świty od nocnych schadzek, lecz wie, że nie może tego zrobić. Wprawdzie odkryła, że przy Lunie, Matteo staje się łagodny jak baranek i nic jej nie grozi, lecz mimo wszystko się boi. Boi się Sharon, która jest kobietą szaloną, pozbawioną skrupuł i zdolną do wszystkiego. - Jeśli przez trzynaście lat miasto nie zareagowało, to czy teraz miałoby odwagę to zrobić? - zastanawia się. Opada na miękki materac, bezradnie spoglądając w sufit. Po raz pierwszy od dawna, czuje potrzebę podjęcia aktywnego działania, przeciwstawienia się złu, jakie panuje w Buenos Aires. - Tylko czy to ma sens? - myśli, wzdychając ciężko. Potrzebuje przynajmniej kilku osób, które mogłyby jej pomóc, lecz nie jest pewna, czy w mieście istnieją jeszcze ludzie nie pozbawieni prawdziwych odruchów obywatelskich.
- To nie ma sensu. - stwierdza po chwili. Energicznie podnosi się z łóżka i przemierza kilka kroków. Sięga na leżący na biurku laptop, po czym powraca na wcześniej zajmowane miejsce. Układa urządzenie na kolanach, po czym uruchamia je, lecz sama do końca nie wie, po co. Nagle przez myśl przechodzi jej szalony pomysł, a w oczach pojawia się tajemniczy błysk. Ma plan, który wydaje się być bardzo ryzykowny.
- Gdybym ukrywając się pod fałszywą tożsamością w internecie głosiła swoje poglądy na temat tego, co dzieje się w mieście? - zastanawia się, marszcząc palcem wskazującym podbródek. Szybko jednak odrzuca pomysł. - Nie, wpadłabym jak śliwka w kompot. Sharon zapewne wynajęłaby najlepszych informatyków którzy po numerze IP mojego komputera znaleźliby mnie szybciej, niż mi się wydaje. - wzdycha, zamykając klapkę urządzenia. Czuje się taka bezradna. Po raz pierwszy nie wie, co powinna zrobić. Wie natomiast jedno. Musi działać, inaczej poczucie bezczynności ją wykończy.
- Gdybym porozmawiała o tym z Luną? - myśli. - Tak, to dobry pomysł. Może zgodzi się na współpracę. - stwierdza bez wahania. Na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, który z każdą, kolejną sekundą staje się szerszy.
~*~
Rozpromieniony Matteo od kilku minut nie potrafi odnaleźć swojego, własnego miejsca na Ziemi. Bez celu spaceruje po parku, ciesząc się pięknem dzisiejszego dnia. Liczy chmury, podziwiając ich śnieżnobiały odcień, przygląda się kwitnącym na rabatkach, kolorowym kwiatom. Z jego twarzy nawet na sekundę nie schodzi uśmiech. Po raz pierwszy od dawna czuje, że szczęście wraca do niego, dlatego postanawia łapać je pełnymi garściami, póki ma na to wystarczająco dużo czasu. Jest pod wrażeniem tak niespodziewanego, pozytywnego obrotu spraw. - Luna i Matteo. Matteo i Luna. - myśli, uśmiechając się promiennie. Na myśl o brunetce bicie jego serca gwałtownie przyspiesza, a oddech staje się szybki i nieregularny. Przez jego ciało przechodzi przyjemny, ciepły dreszcz, który rozgrzewa go od wewnątrz. Uczucie, jakie pojawia się przy każdym spotkaniu z Meksykanką, jest wręcz nie do opisania. To zupełnie tak, jakby odzyskał swój najcenniejszy skarb, który utracił wiele lat temu. Luna stanowi dla niego pewnego rodzaju ostoję, przynosi spokój i wyciszenie. Zmienia się, kiedy jest blisko. Na lepsze. Ekscytacja, jaka dopada go w tym momencie, nie zna granic. Szaleje. To wszystko dzięki na pozór zwyczajnej dziewczynie, która nie wyróżnia się niczym, spośród wielu, innych. Niczym, poza nieskończoną energią i radością, którą potrafi zarazić nawet największego ponuraka. Z ust Balsano wydobywa się ciche westchnienie. Pragnie wykrzyczeć światu, jak bardzo jest szczęśliwy. Jak dobrze czuje się w jej towarzystwie, jakby znał ją...od zawsze.
- Gaston! Dobrze, że cię widzę! - krzyczy, napotykając na swej drodze najlepszego przyjaciela. - Ej, coś się stało? - pyta, dostrzegając na jego twarzy ponurą minę oraz cień uśmiechu, jaki stara mu się posłać.
- Nina. - wzdycha ze smutkiem. Wsuwa dłonie do kieszeni granatowych jeansów i wolnym krokiem przemierza parkową alejkę. - A ty? Dlaczego taki radosny? - zwraca się do Balsano.
- Luna. - odpowiada chłopak, posyłając mu promienny uśmiech.
- Dobrze, że chociaż tobie się układa. - słyszy przygnębiony głos Peridy. - Biegam za nią jak szaleniec, staram się, a ona? Wciąż ma mnie gdzieś. Dziwna kobieta. - dodaje po chwili. Zapada grobowa cisza, cisza, która ciąży im obu. Raz po raz Gaston napotyka dziwny wzrok Matteo, który kilka razy otwiera usta, to znów je zamyka. Zupełnie tak, jakby chciał mu o czymś powiedzieć, lecz strach przejmujący kontrolę nad jego ciałem mu to uniemożliwia.
- Ja...ja wiem o, co chodzi..- Matteo po kilku minutach decyduje się na wyznanie prawdy przyjacielowi. Czuje, że kłamstwa i sekrety, które ukrywa coraz bardziej ciążą mu na sumieniu. Pragnie wyzbyć się choć jednego z nich, by poczuć tymczasową ulgę, która przeminie po kolejnym spotkaniu sekty Sharon. - Boo...-zaczyna, lecz czuje jak wielka gula ugrzęzła w jego gardle, nie pozwalając mu wydobyć z siebie ani słowa. Gaston unosi wzrok, badawczo przyglądając się przyjacielowi.
- No mów! - ponagla go. W jego głosie słychać wyraźne zniecierpliwienie, ale także zdziwienie. Nastolatek nigdy nie przypuszczał, że akurat Balsano zna powód jego niepowodzeń w próbach zdobycia Simonetti.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy dołączyłeś do zgromadzenia? - pyta Balsano, starając się naprowadzić Gastona na wiadomość, jaką od wielu miesięcy pragnie mu przekazać. Spogląda na niego, napotykając twierdzące skinienie głową, co dodaje mu nieco odwagi.
- Spóźniłeś się jakieś piętnaście minut. - odpowiada Perida, posyłając nastolatkowi lekki uśmiech.
- Nina była powodem mojego spóźnienia. - wzdycha, nerwowo przeczesując włosy dłonią.
- Nina?! - z ust Gastona wydobywa się głośny krzyk, który stara się stłumić, przykładając do ust prawą dłoń. - Nic nie rozumiem. - dodaje po chwili.
- Wiesz, Nina jest zbyt ciekawska...jak Luna i ...- ciągnie, lecz Gaston nie pozwala mu dokończyć, przerywając w połowie.
- Chcesz powiedzieć, że Nina zna całą prawdę? - pyta z niedowierzaniem.
- Tak. Myślę, że wie znacznie więcej, niż możemy przypuszczać. - wzdycha Matteo. - Na pewno zna wszystkich członków zgromadzenia. Mnie, Ciebie, Ambar, moich rodziców, Sharon. Zna nawet tożsamość przywódcy, czego nie domyśla się połowa miasta. - kontynuuje. posyłając Gastonowi poważne spojrzenie.
- Nie wiem co powiedzieć. - odpowiada Perida. Głośno wypuszcza powietrze z płuc, po czym bierze głęboki wdech, wydymając usta. Nerwowo drapie się po szyki. Jego źrenice gwałtownie się powiększają. Nie spodziewał się tak szokujących wiadomości. - To..to niemożliwe. - duka.
- Niestety możliwe. - Matteo kładzie dłoń na jego lewym ramieniu, poklepując go po przyjacielsku po plecach. - Jesteśmy po uszy zanurzeni w bagnie, z którego trudno jest się wydostać. - wzdycha ciężko zatrzymując się przy ławce. Zajmuje miejsce.- Wciąż jednak mam nadzieję, że któregoś dnia koszmar się skończy, a Sharon trafi tam, gdzie jej miejsce...- kontynuuje.
- Do psychiatryka. - kończy za niego Gaston.
- Lub do więzienia. - dodaje Matteo. - Tymczasem, sam musisz wymyślić plan, w jaki sposób zaimponować Ninie, co stanowi nie lada wyzwanie. Ta dziewczyna jest bardzo wymagająca. - dodaje, posyłając przyjacielowi pocieszający uśmiech.
- A ty? Jak Tobie udało się z Luną? Powiedziałeś jej? - pyta. Matteo wybucha nerwowym śmiechem, którego nie jest w stanie opanować. - Czyli nie. - wzdycha Gaston. - Tak myślałem. - dodaje.
- Chcę to zrobić, ale nie wiem jak. Boję się jej reakcji. - odpowiada Balsano. - Im mniej wie, tym lepiej dla niej. - stwierdza. - Idziemy do mnie? Kupiłem świetną grę i nie mam z kim grać..- chłopak zmienia temat, siląc się na radosny ton. Spogląda na przyjaciela, posyłając mu zachęcający uśmiech.
- Jasne, o ile twoja gosposia przygotuje swoją, słynną lemoniadę. - odpowiada Gaston. Nastolatkowie wstają z ławki, kierując się w kierunku willi rodziny Balsano. - Nie myśl, że skończyliśmy tamtą rozmowę. - słyszy po chwili głos Peridy. - Dokończymy ją w twoim domu. - dodaje. Matteo uśmiecha się nerwowo, po czym skręca w prawo. W głębi duszy ma nadzieję, że przyjaciel zapomni i odpuści, lecz doskonale wie, że czeka go wysłuchanie długiego wykładu na temat Luny i Niny oraz momentów żalu, rozpaczy i główkowania nad planem, dzięki któremu Nina i Gaston zbliżą się do siebie w stosunkowo krótkim czasie.
Od Autorki: Witam Was kolejnym rozdziałem! ''Mądry'' Gaston w końcu dowiaduje się, dlaczego Nina go ignoruje. Czy wymyśli jakiś genialny plan na zmniejszenie niechęci, jaką odczuwa do niego panna Simonetti? Mamy też upragnione przez Wszystkich i długo wyczekiwane Lutteo. Czy na długo? To tajemnica.
Pozdrawiam i Całuję, Marlene ♥
- Gaston! Dobrze, że cię widzę! - krzyczy, napotykając na swej drodze najlepszego przyjaciela. - Ej, coś się stało? - pyta, dostrzegając na jego twarzy ponurą minę oraz cień uśmiechu, jaki stara mu się posłać.
- Nina. - wzdycha ze smutkiem. Wsuwa dłonie do kieszeni granatowych jeansów i wolnym krokiem przemierza parkową alejkę. - A ty? Dlaczego taki radosny? - zwraca się do Balsano.
- Luna. - odpowiada chłopak, posyłając mu promienny uśmiech.
- Dobrze, że chociaż tobie się układa. - słyszy przygnębiony głos Peridy. - Biegam za nią jak szaleniec, staram się, a ona? Wciąż ma mnie gdzieś. Dziwna kobieta. - dodaje po chwili. Zapada grobowa cisza, cisza, która ciąży im obu. Raz po raz Gaston napotyka dziwny wzrok Matteo, który kilka razy otwiera usta, to znów je zamyka. Zupełnie tak, jakby chciał mu o czymś powiedzieć, lecz strach przejmujący kontrolę nad jego ciałem mu to uniemożliwia.
- Ja...ja wiem o, co chodzi..- Matteo po kilku minutach decyduje się na wyznanie prawdy przyjacielowi. Czuje, że kłamstwa i sekrety, które ukrywa coraz bardziej ciążą mu na sumieniu. Pragnie wyzbyć się choć jednego z nich, by poczuć tymczasową ulgę, która przeminie po kolejnym spotkaniu sekty Sharon. - Boo...-zaczyna, lecz czuje jak wielka gula ugrzęzła w jego gardle, nie pozwalając mu wydobyć z siebie ani słowa. Gaston unosi wzrok, badawczo przyglądając się przyjacielowi.
- No mów! - ponagla go. W jego głosie słychać wyraźne zniecierpliwienie, ale także zdziwienie. Nastolatek nigdy nie przypuszczał, że akurat Balsano zna powód jego niepowodzeń w próbach zdobycia Simonetti.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy dołączyłeś do zgromadzenia? - pyta Balsano, starając się naprowadzić Gastona na wiadomość, jaką od wielu miesięcy pragnie mu przekazać. Spogląda na niego, napotykając twierdzące skinienie głową, co dodaje mu nieco odwagi.
- Spóźniłeś się jakieś piętnaście minut. - odpowiada Perida, posyłając nastolatkowi lekki uśmiech.
- Nina była powodem mojego spóźnienia. - wzdycha, nerwowo przeczesując włosy dłonią.
- Nina?! - z ust Gastona wydobywa się głośny krzyk, który stara się stłumić, przykładając do ust prawą dłoń. - Nic nie rozumiem. - dodaje po chwili.
- Wiesz, Nina jest zbyt ciekawska...jak Luna i ...- ciągnie, lecz Gaston nie pozwala mu dokończyć, przerywając w połowie.
- Chcesz powiedzieć, że Nina zna całą prawdę? - pyta z niedowierzaniem.
- Tak. Myślę, że wie znacznie więcej, niż możemy przypuszczać. - wzdycha Matteo. - Na pewno zna wszystkich członków zgromadzenia. Mnie, Ciebie, Ambar, moich rodziców, Sharon. Zna nawet tożsamość przywódcy, czego nie domyśla się połowa miasta. - kontynuuje. posyłając Gastonowi poważne spojrzenie.
- Nie wiem co powiedzieć. - odpowiada Perida. Głośno wypuszcza powietrze z płuc, po czym bierze głęboki wdech, wydymając usta. Nerwowo drapie się po szyki. Jego źrenice gwałtownie się powiększają. Nie spodziewał się tak szokujących wiadomości. - To..to niemożliwe. - duka.
- Niestety możliwe. - Matteo kładzie dłoń na jego lewym ramieniu, poklepując go po przyjacielsku po plecach. - Jesteśmy po uszy zanurzeni w bagnie, z którego trudno jest się wydostać. - wzdycha ciężko zatrzymując się przy ławce. Zajmuje miejsce.- Wciąż jednak mam nadzieję, że któregoś dnia koszmar się skończy, a Sharon trafi tam, gdzie jej miejsce...- kontynuuje.
- Do psychiatryka. - kończy za niego Gaston.
- Lub do więzienia. - dodaje Matteo. - Tymczasem, sam musisz wymyślić plan, w jaki sposób zaimponować Ninie, co stanowi nie lada wyzwanie. Ta dziewczyna jest bardzo wymagająca. - dodaje, posyłając przyjacielowi pocieszający uśmiech.
- A ty? Jak Tobie udało się z Luną? Powiedziałeś jej? - pyta. Matteo wybucha nerwowym śmiechem, którego nie jest w stanie opanować. - Czyli nie. - wzdycha Gaston. - Tak myślałem. - dodaje.
- Chcę to zrobić, ale nie wiem jak. Boję się jej reakcji. - odpowiada Balsano. - Im mniej wie, tym lepiej dla niej. - stwierdza. - Idziemy do mnie? Kupiłem świetną grę i nie mam z kim grać..- chłopak zmienia temat, siląc się na radosny ton. Spogląda na przyjaciela, posyłając mu zachęcający uśmiech.
- Jasne, o ile twoja gosposia przygotuje swoją, słynną lemoniadę. - odpowiada Gaston. Nastolatkowie wstają z ławki, kierując się w kierunku willi rodziny Balsano. - Nie myśl, że skończyliśmy tamtą rozmowę. - słyszy po chwili głos Peridy. - Dokończymy ją w twoim domu. - dodaje. Matteo uśmiecha się nerwowo, po czym skręca w prawo. W głębi duszy ma nadzieję, że przyjaciel zapomni i odpuści, lecz doskonale wie, że czeka go wysłuchanie długiego wykładu na temat Luny i Niny oraz momentów żalu, rozpaczy i główkowania nad planem, dzięki któremu Nina i Gaston zbliżą się do siebie w stosunkowo krótkim czasie.
Od Autorki: Witam Was kolejnym rozdziałem! ''Mądry'' Gaston w końcu dowiaduje się, dlaczego Nina go ignoruje. Czy wymyśli jakiś genialny plan na zmniejszenie niechęci, jaką odczuwa do niego panna Simonetti? Mamy też upragnione przez Wszystkich i długo wyczekiwane Lutteo. Czy na długo? To tajemnica.
Pozdrawiam i Całuję, Marlene ♥
Nina ♥
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy juz skomentowali oprócz mnie ( odeslym cie do Simbar&Lutteo&Jico xd)
UsuńMam nadzieje ze się na mnie nie gniewasz( czytałam to o 2 w nocy aż usnelam
Ups... Zrobię ci dodadkowy komentarzyk dobrze? Moje kochane lutteo. Widac magiczny wpływmilosvi na matteo dzieki czemu wyjaśnia gastonowi który ma medyzowy mozg jak zdobyć Ninke! Wspaniały przyjaciel dobrze ze matteo jest mądrzejszy! Oj linka jak die dowie całej prawdy bedzie zla.. Ale czuje ze Matti przestanie zle traktować i szantazowac ninke a to dzieki lunie! Oj czyje ze kolejny rozdział należy do obu par. Plis gastinka z dedykiem <3
UsuńLUTTEO THE BEST!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie wierzę własnym oczom, czy Luna naprawdę zgodziła się na propozycję Matteo? Jestem zszokowana, a jednocześnie szczęśliwa, Yeee Lutteo nadchodzi!
OdpowiedzUsuńTa ich scenka w parku była bardzo, ale to bardzo urocza, cieszę się, że Valente postanowiła otworzyć się przed chłopakiem i dać mu szanse.
Ciekawa jestem jak Luna zareaguje na prawdę, jaką ma zamiar wyjawić jej Nina. No właśnie, a co z Niną i Gastonem?
Jestem pewna, że Simonetti tak naprawdę go lubi, tylko boi się, że wpakuje się w kłopoty. Hmm, chyba ma słuszne obawy.
Obydwaj chłopcy należą do jakiejś tajnej sekty, ale jakiej? Kiedy następne spotkanie? Coraz bardziej ciekawi mnie ten wątek.
Rozdział jest (jak zawsze) genialny i nie mam wątpliwości, co do twojego talentu pisarskiego. Myślałaś kiedyś nad własną książką?
Do napisania;*
Rodzial jest cudowny. Gaston juz wie ze Nina zna prawde , moze jeszcze bradzej bedzie zblizy sie do Niny albo powie dlaczego jest w sekcie Sharon. Maeeto zawsze jest uroczy przy Lunie , nie moge sie doczekac ze rekacji Maetto ze Luna / Sol to te sama osoba
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już to mówiłam, a jeśli tak to powiem jeszcze raz:
OdpowiedzUsuńTen blog jest moim ulubieńcem! ♥
Ta nutka tajemnicy i wogóle. Co tydzień z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...♡♡
I jest - następny rozdział-17, to kolejne cudo na Twoim blogu.♥♥
UBUSTWIAM!!!
W końcu jest Lutteo, a Gaston wie już czemu Nina go nie znosi. No nareszcie, już myślałam, że nigdy się nie dowie. Powinien już się domyślić gdy Nina nazwała go "Nocnym księciem", ale nie będę oceniać jego sprytu ani inteligencji.
Czekam na next..♡ i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Boże jak bardzo Ci dziękuję, że Luna się zgodziła. Obawiam się tylko, że Nina może popsuć tę cudowną relację mówiąc Lunie o wszystkim co wie. Matteo mówi Gastonowi prawdę, mądra decyzja. Powinien wiedzieć. Najmądrzejszym rozwiązaniem byłaby po prostu rozmowa z szatynką, ale wątpię żeby Perida wpadł na tak banalne rozwiązanie. To jak Simonetti wariuje z powodu Gastona to w pewnym sensie dobry znak. Przez niego nie może się skupić i to doprowadza ją do szału.
OdpowiedzUsuńNo i to, że Nina zna tożsamość przywódcy. Sama chciałabym ją poznać, niech mi powie haha
Rozdział cudowny, po prostu no, ideał. Nie muszę się chyba powtarzać, że wszystko opisujesz ślicznie i wgl.
Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam, Natalia ♥
Zaraz zaraz czy to ten moment w którym nareszcie jest LUTTEO!
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę!
Super rozdział!
Luna się zgodziła, Luna się zgodziła! Ajaja, cudownie, mamy Lutteo! Cieszę się, że Balsano jest taki szczęśliwy. Fragment, kiedy spaceruje i opisujesz wszystkie jego emocje jest po po prostu genialny. Z każdym rozdziałem zadziwiasz mnie coraz bardziej i utwierdzasz w przekonaniu, że masz ogromny talent!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Gaston zdobędzie jakoś sympatię Niny. Działa w jakiś sposób na Simonetti, ale ona nie chce go do siebie dopuścić. Oby to się zmieniło. Pisz szybciutko kolejny rozdział, czekam niecierpliwie. Buziaki ♥
Lutteo... Lutteo... Lutteo!
OdpowiedzUsuńDziewczyno kocham cię ❤
Luna i Matteo, Luna i Matteo 😘😘😘
Kocham ich i ten rozdział ❤
Wiedziałam ,że Luna się zgodzi ,bo bardzo kocha Matteo.Nina dobze myśli ,by to wszystko rozwiązać myśle,że gdyby powiedziała o tym Lunie to one pomogłyby Matteo i Gastonowi stantąd się wydostać.Myśle,że Gaston i Matteo wymyślą jakiś plan ,by Gaston zbliżył się do Niny.Ogólnie kolejny najlepszy rozdział (razem z poprzednim).Oby Lutteo było jak najdłużej razem bez rzadnych przeszkód.
OdpowiedzUsuńKocham Nine w twoim opowiadaniu xD♡❤ Jest świetna♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńLutteo! <3
Ciekawe co wymyśli Gaston żeby przekonać do siebie Ninę i czy w ogóle mu się uda. Nono sytuacja będzie się rozwijać :))
Nina wyjawi Lunie prawdę o Matteo no to będzie interesująco w następnym.
To zgromadzenie jest...dziwne i niebezpieczne. Gaston i Matteo chcą się z niego wydostać dobrze myślę?
Czekam na rozwój wydarzeń!
Do następnego! :)
Lutteo rozmarzyłam się....
OdpowiedzUsuńNina chyba coś czuje do Gastona....
Gaston jaki będzie miał pomysł na Ninę hah
Czekam na next!