Ciepłe promienie letniego słońca wkradają się do jej pokoju, pozostawiając na ścianie jasne plamy, od których bije ciepło i energia. Luna otwiera oczy. Podnosi się do pozycji siedzącej. Przeciera prawą dłonią oczy i spogląda na stojący na szafce obok łóżka zegarek.
- Jedenasta! Niemożliwe! - z jej ust wydobywa się głośny krzyk. Jak oparzona zrywa się z łóżka. Nerwowo biega od pokoju, do łazienki. Wyjmuje ubrania z szafy, jednocześnie rozczesuje włosy i myje zęby. - Dlaczego zgodziłam się na dziesiątą trzydzieści, skoro wiedziałam, że do późna będę się uczyć? - wzdycha. Wiąże włosy w luźny, koński ogon. Zakłada krótkie spodenki i kwiecistą bluzkę po czym zbiega na dół, łapiąc po drodze leżący na biurku telefon. - Pięć nieodebranych połączeń. Matteo mnie zabije. - szepcze. Od dawna nie była tak zdenerwowana, a zarazem podekscytowana. Zapomina o wszystkim. - Wrotki! - piszczy, migiem wracając do pokoju. Wyjmuje spod łóżka niebieskie pudełko, otwiera je i zabiera leżące w nim różowe wrotki. Jej pokój wygląda jakby właśnie przeszło po nim tornado. Po podłodze pałętają się ubrania, na biurku leżą wczoraj nie odniesione przez Lunę naczynia, a na łóżku stos notatek i podręczników. - Posprzątam później. - myśli i czym prędzej zbiega na dół. - Wychodzę! - oznajmia. Podnosi z talerza leżący na na nim tost z powidłami wiśniowymi. Popija kilka łyków soku pomarańczowego i znika za drzwiami, zostawiając za sobą zdumione twarze rodziców i Amandy.
- Wzięła wrotki, czy mi się wydawało? - zauważa Monica, wskazując prawą dłonią na drzwi.
- Myślę dokładnie o tym samym. - słyszy odpowiedź swego męża, który zupełnie tak jak kobieta nie potrafi ukryć zaskoczenia.
- Dziwne. - komentuje kobieta. - Jeszcze tydzień temu wściekała się, że je zabraliśmy z Cancun. - wzrusza ramionami. Powraca do spożywania śniadania, w ciszy rozmyślając nad gwałtowną zmianą zachowania swojej, adopcyjnej córki. - Ciekawe kto jest tego przyczyną. - na jej twarzy pojawia się delikatny uśmieszek.
~*~
Od kilku minut nerwowo trzyma komórkę w dłoni. Po raz sety próbuje dodzwonić się do Luny, lecz w odpowiedzi udaje mu się usłyszeć doskonale znany tekst o treści: ''Zostaw odpowiedź po usłyszeniu sygnału''. Z jego ust wydobywa się ciche westchnienie. - Wystawiła mnie? - przemyka mu przez myśl. - Nie, to niemożliwe. - instynktownie zaprzecza. Podnosi się z miejsca i podąża w kierunku baru. - Tamara, która godzina? - zwraca się do stojącej za barem kobiety z fikuśnym kokiem na głowie. Kobieta na widok chłopaka wywraca teatralnie oczami.
- Matteo...-wzdycha. - Pytasz o to po raz piąty w ciągu trzydziestu minut. - wybucha śmiechem. - Coś nie tak? Czekasz na kogoś? - pyta, lecz w odpowiedzi otrzymuje przeczące skinienie głowy.
- W sumie, to czekałem, ale ta osoba chyba jednak się nie zjawi. - odpowiada po chwili. Posyła jej niewyraźny uśmiech i wraca do szatni po swoje rzeczy.
- Przepraszam za spóźnienie! - słyszy. Na dźwięk tego aksamitnie miękkiego głosu na jego twarzy natychmiast pojawia się szeroki uśmiech..
- Czterdzieści minut. - odpowiada. - To twój rekord? - pyta, unosząc prawą brew ku górze.
- W sumie, to chyba tak. Naprawdę bardzo przepraszam. Zaspałam. - wzdycha. Zdejmuje kolorowy kask i posyła mu przepraszający uśmiech.
- Teraz stawiasz nie tylko lunch, ale i koktajl. - wybucha głośnym śmiechem. Po chwili Luna dołącza do niego.
- Zmówiliście się z Niną? Och, zbankrutuję przez was. - uśmiecha się. Zajmuje miejsce na ławeczce. - Gdzie mogę zostawić wszystkie rzeczy? - pyta.
- Najpierw potrzebujesz karnetu, aby wejść na tor. - wyjaśnia. - Rzeczy zostaw w mojej szafce. Numer dwadzieścia dwa, a ja zaraz wracam.
- Matteo! - z jej ust wydobywa się krzyk, lecz on zdaje się go ignorować. - Przecież sama mogę kupić ten bilet. - dodaje. Wzdycha cicho i zgodnie z poleceniem wrzuca torbę do jego szafki. Przysiada na ławeczce. Poprawia ochraniacze, dokładnie wiąże wrotki, zakłada kask. Technicznie wydaje się być w pełni gotowa do rozpoczęcia pierwszego treningu. Uważnie rozgląda się po pomieszczeniu i aż do powrotu Balsano lustruje wzrokiem każdy, znajdujący się w nim przedmiot.
- Oto twoja karta kelnereczko. - wręcza jej plastikowy prostokąt zaczepiony na zielonej smyczy, którą Luna zawiesza na szyi.
- Ile jestem ci winna ? - chce wręczyć mu banknot, lecz on natychmiast zaprzecza.
- Absolutnie nic. Powiedzmy, że to w ramach nagrody za wczorajsze postępy w nauce. - uśmiecha się. - Idziemy? - dodaje, skinieniem głowy wskazując na tor. Luna przystaje na moment, biorąc głęboki wdech. Jej serce bije niczym szalone, a w oczach pojawia się strach. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że powrót okaże się dla niej takim wyzwaniem. Psychicznie nie do końca jest gotowa, aby je podjąć. Obawia się, że historia rozpocznie się na nowo wraz ze znanym jej już zakończeniem. - Jesteś przewrażliwiona. - w jej głowie trwa walka pomiędzy własnymi myślami. Uśmiecha się delikatnie, lecz ten gest przypomina raczej grymas. - Dasz radę. - słyszy głos w swojej głowie, który nakazuje jej podjąć rzucone wcześniej wyzwanie.
- Idziemy. - odpowiada w końcu, decydując się na wejście na tor. Ostrożnie wjeżdża na parkiet, zatrzymując się obok bramek. - I co teraz? - czuje, że dopada ją nagły atak paniki i przerażająco groźnego strachu. Nie jest w stanie nic zrobić. Po prostu przygląda się roześmianemu Matteo, który skinieniem dłoni stara się ją zachęcić do podjęcia jakiejkolwiek współpracy.
- Nie pamiętam żadnego kroku. - z jej ust wydobywa się cichy jęk. Chłopak podjeżdża bliżej, po czym wybucha głośnym śmiechem, co wcale jej nie pomaga. Wręcz przeciwnie, wprowadza w jeszcze większy obłęd.
- Spokojnie. Na pewno sobie poradzisz. - słyszy jego przekonujący głos. - Więcej odwagi i pewności siebie. - dodaje i delikatnie łapie jej dłoń. Pociąga ją za sobą. Zataczają rozległe koło wokół toru, w ten sposób przygotowując się do tańca. - Wcale nie było aż tak źle. - uśmiecha się. Posyła jej pełne radości spojrzenie, które po chwili wahania odwzajemnia.
- Spróbujmy slalomem w przód i w tył. - proponuje, tym razem jako pierwsza ruszając z miejsca. Pierwsze lody zostały przełamane. Powoli w jej duszy pojawia się spokój. Czuje, że ogarnia ją dziwny rodzaj ekscytacji. Jest gotowa do działania, a co więcej pełna energii. W ciągu kilku, krótkich sekund wszystko wróciło na nowo. Dreszcz emocji przeszywający jej ciało i ta sama radość, którą odczuwała wiele lat temu, a wszystko dzięki zachęcającym uśmiechom Matteo, które dodają jej nieco więcej odwagi.
- Brawo kelnereczko! - słyszy za sobą głos chłopaka, który po chwili ją dogania. - Królowa toru powróciła? - uśmiecha się.
- Tego nie jestem do końca pewna. - odwzajemnia jego gest. - Więc, masz jakiś pomysł na choreografię? - zwraca się do niego. W odpowiedzi otrzymuje twierdzące skinienie głowy.
- Dużo wczoraj myślałem. I sądzę, że z tym sobie powinnaś poradzić. - mówi, żywo gestykulując. Przemieszcza się na środek toru i pokazuje jej kilka, na pierwszy rzut oka skomplikowanych ruchów. - Udźwigniesz to? - pyta, posyłając jej chytry uśmieszek. Luna marszczy brwi. Podpiera dłońmi biodra i wybucha głośnym śmiechem.
- Rozmawiasz z byłą mistrzynią Meksyku. - żartuje, po czym wykonuje ulubiony fragment jej dawnej choreografii.
- Nieźle jak na początek. - słyszy słowa uznania. Kłania się w charakterystyczny dla księżniczki sposób, po czym wybucha śmiechem.
- Bierzmy się do roboty, co? - proponuje, spoglądając na Balsano. - Z pustego i Salomon nie naleje. - dodaje, wygrażając palcem. Chłopak podjeżdża bliżej niej. Łapie ją w tali i w parze zataczają na torze ogromne półkole.
- Teraz obrót. Dwa razy. - instruuje ją. - Pochyl się i podnieś lewą nogę, dłonie w poprzek ciała, jakbyś latała. - dodaje łagodnie. W takiej pozycji przejeżdżają kilka metrów, po czym dziewczyna prostuje się. - Musisz bardziej ugiąć prawą nogę i wyprostować tułów. - wyjaśnia. - Spróbujmy jeszcze raz. - dodaje. Powtarzają wcześniej wykonywaną figurę. - Dobrze. A teraz obrót na lewej nodze. - mówi.
- To się nie uda. - słyszy głos Luny. Przystaje w miejscu, posyłając jej pytające spojrzenie. - Na lewej nie potrafię. - odpowiada.
- Więc się nauczysz. - wzrusza ramionami. - To nie takie trudne. Pokażę ci. - dodaje i prezentuje perfekcyjny obrót. Dziewczyna stara się powtórzyć jego ruchy najlepiej jak potrafi, lecz wie, że niektóre elementy przerastają jej możliwości. Zbyt długo nie jeździła. Jej sprawność gwałtownie spadła i nie wie, czy jest w stanie przywrócić ją do wcześniej prezentowanego poziomu.
- Jeszcze raz! - krzyczy Matteo. - Teraz razem. Ugnij lewą nogę, skrzyżuj dłonie na piersi. - dodaje. Dziewczyna stosuje się do jego zaleceń, mrużąc oczy. Nienawidzi, gdy ktoś jej rozkazuje, zwłaszcza na torze. Doskonale wie, co powinna robić. Mimo długiej przerwy nie zapomniała podstaw. Pamięta, jak wykonać najprostsze figury. Przystaje w miejscu, posyłając mu groźne spojrzenie.
- Wiem, co robić, dobra? - rzuca. Rozpędza się. Wykonuje trzy podskoki. Ciężar jej ciała wciąż opiera się na dwóch nogach. Krzyżuje ręce na piersi, unosi prawą nogę pod kątem prostym i przykłada do kolana lewej. W myślach liczy do pięciu. - Raz...dwa...- szepcze, po czym zatrzymuje się. - Kiedyś w końcu byłam mistrzynią. - rzuca ostro, obserwując jego reakcję.
- Jak uważasz. - Matteo unosi dłonie w geście obronnym. - Chciałem ci tylko pomóc. - rzuca.
- Pomóc? Traktujesz mnie jak dziecko. Wiem, jak wykonać podstawowe figury. - prycha. Czuje się urażona, zupełnie wtedy, gdy po raz drugi zaczynała wszystko od nowa. Nie potrafi powstrzymać gromadzących się w niej negatywnych emocji. - Twoja choreografia jest zbyt banalna. Chcesz z nią wygrać ten konkurs? - pyta. W jej głosie słychać ironię, co kompletnie zaskakuje Matteo.
- Odpuść, dobra? To, że kiedyś byłaś gwiazdą w Meksyku, nie daje ci prawa do zachowywania się jak rozkapryszona księżniczka. Chciałem ci przypomnieć podstawy, ale skoro według ciebie, to zbyt proste i banalne, to pokaż na co cię stać. - rzuca. W jego oczach płoną iskierki gniewu, których nie sposób ugasić. Jego męska duma ucierpiała. Krzyżuje ręce, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
- Rozkapryszona księżniczka pokaże ci, na co ją stać. - odpowiada, po czym kieruje się w przeciwną stronę.
- Dokąd jedziesz? - rusza za nią. - Dopiero zaczęliśmy! - krzyczy.
- Wiem. - odwraca się do niego przodem. - Zaraz wracam. - rzuca i znika gdzieś w szatni. Matteo przeciera twarz dłońmi, wzdychając ciężko. Nie przypuszczał, że jego współpraca z Luną będzie się tak ciężko układała. Liczył na to, że w szybkim czasie pomoże jej wrócić do formy i wystąpią, prezentując przed jury niebanalną i efektowną choreografię, którą wymyślił kilka dni temu. Opiera dłonie o barierki, w napięciu oczekując powrotu Luny, która po kilku minutach zjawia się z tabletem w ręku. - Po co ci to? - pyta,wskazując dłonią na trzymany przez Valente przedmiot.
- Zatańczymy tę choreografię. - odpowiada. Podchodzi bliżej i pokazuje mu filmik. Wskazuje palcem najistotniejsze elementy, na które Balsano powinien zwrócić uwagę.
- Zwariowałaś? - pyta, lustrując ją wzrokiem. Przykłada dłoń do skroni, nerwowo krążąc wkoło. Od czasu do czasu obdarza ją przenikliwym spojrzeniem. Wokoło panuje grobowa cisza, którą Luna natychmiast postanawia przerwać.
- Nie. - odpowiada, krzyżując ręce. - To moja część. - dodaje. - Połączymy ją z kilkoma twoimi fragmentami i gotowe. - kończy swoją wypowiedź, wieńcząc ją chytrym uśmieszkiem.
- Nie mamy na to czasu. Ten konkurs jest za tydzień. - wyjaśnia, starając się odwieźć dziewczynę od jej szalonego pomysłu. Nie potrafi uwierzyć w to, co słyszy. Proponowana przez Valente choreografia należy do wyjątkowo ciężkich i trudnych. Nie jest na tyle pewien jej umiejętności, by postawić wszystko na jedną kartę. A jeśli nie zdążą? Pytania kłębią się w jego głowie, lecz na żadne z nich nie zna odpowiedzi. Spogląda na nią spod ukosa. Przystaje na moment i oczekuje jakiejkolwiek reakcji z jej strony.
- Za tydzień? - mruży oczy. - Więc mamy wystarczająco dużo czasu. - odpowiada.
- Nie jestem przekonany, czy to się uda. - mówi wolno i wyraźnie, zupełnie jakby bał się pominąć jakieś słowo, które mogłoby okazać się istotne w jego wypowiedzi.
- Boisz się? - na jej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech. - Nie masz na tyle odwagi, by podjąć to wyzwanie? - dodaje. Im dłużej nie odpowiada, tym większy uśmiech zdobi jej twarz.
- Jesteś szalona. - słyszy w końcu, poddając się. Mimo odwiecznie budzącej się w nim upartości, tym razem jest w stanie ustąpić. Sam nie potrafi wyjaśnić, dlaczego właśnie tak postępuje. Wyjmuje z rąk Luny tablet i ponownie przegląda nagranie, skupiając na nim całą, swoją uwagę. Na jego czole pojawia się widoczna bruzda. Valente z pasją obserwuje jego zacięcie, co sprawia, że czuje wewnętrzną radość, jaka opanowuje jej ciało. Podjeżdża do niego i łapie jego dłoń.
- Nie jestem przekonany, czy to się uda. - mówi wolno i wyraźnie, zupełnie jakby bał się pominąć jakieś słowo, które mogłoby okazać się istotne w jego wypowiedzi.
- Boisz się? - na jej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech. - Nie masz na tyle odwagi, by podjąć to wyzwanie? - dodaje. Im dłużej nie odpowiada, tym większy uśmiech zdobi jej twarz.
- Jesteś szalona. - słyszy w końcu, poddając się. Mimo odwiecznie budzącej się w nim upartości, tym razem jest w stanie ustąpić. Sam nie potrafi wyjaśnić, dlaczego właśnie tak postępuje. Wyjmuje z rąk Luny tablet i ponownie przegląda nagranie, skupiając na nim całą, swoją uwagę. Na jego czole pojawia się widoczna bruzda. Valente z pasją obserwuje jego zacięcie, co sprawia, że czuje wewnętrzną radość, jaka opanowuje jej ciało. Podjeżdża do niego i łapie jego dłoń.
- Zaczynamy. - uśmiecha się, ciągnąc go za sobą. Chłopak odstawia tablet na jedno z plastikowych krzeseł, mieszczących się na widowni i rusza za nią. - Ustaw się za mną, a następnie podnieś mnie do góry. W myślach policz do trzech i odstaw z powrotem na ziemię. - wyjaśnia. Z ust Balsano wydobywa się ciężkie westchnienie.
- Oszalała. - myśli, lecz mimo wszystko na jego twarzy pojawia się uśmiech. Wykonuje wszystko wedle jej wskazówek. Pomiędzy kolejną figurą dodaje skok i piruet złożony z sześciu obrotów, co niemal natychmiast przypada Lunie do gustu.
- Jeśli twoja prawa dłoń znajdzie się pod kątem sześćdziesięciu stopni, a lewa tuż nad nią, wyjdzie idealnie. - z jej ust wydobywają się słowa uznania, które zachęcają Balsano do dalszego działania. Przejazd slalomem kilka metrów i kolejny, efektowny skok, zakończony serią podskoków i tanecznych ruchów.
- To była najłatwiejsza część choreografii. - kontynuuje. - Teraz przejdźmy do konkretów. - dodaje. Znów sięga po tablet, ogląda nagranie i zatrzymuje. Stara się powtórzyć trzy, jej zdaniem najistotniejsze elementy choreografii, co nie do końca jej wychodzi, lecz nie poddaje się i próbuje na nowo.
- Mówiłem, że nie dasz rady. Uprośćmy to. - proponuje, lecz w odpowiedzi napotyka jedynie przeczące skinienie głowy.
- Damy radę. - odpowiada. Przysiada na parkiecie. Skrupulatnie analizuje każdą sekundę. Stara sobie przypomnieć, sposób w jaki wykonywała te kroki jeszcze rok temu. - Eureka! - krzyczy radośnie. Wciska tablet w jego dłonie i energicznie podnosi się z miejsca. Zatacza okrąg i podnosi lewą nogę, lekko uginając prawą. - Tak! Z jej ust wydobywa się krzyk radości. - Udało się! Matteo! Udało się! - krzyczy, rzucając mu się na szyję. Teraz ty. Spróbuj jednocześnie, w odstępie kilku centymetrów. Rozłóż ręce, dotykając moich. - w jej głosie słychać entuzjazm, którego nic nie jest w stanie ugasić. Chłopak jest pełen podziwu dla jej wytrwałości i zaangażowania. Nawzajem wymieniają się uwagami. Poprawiają, dokładają kolejne elementy, jedne odrzucając, na inne się decydując. Każde z nich jest całkowicie skupione na jeździe. Luna czuje się jak ryba w wodzie. Jest w swoim żywiole. Już dawno nie tryskało z niej tyle energii. Jest przerażona i podekscytowana zarazem. Przez chwilę myślała, że zrezygnuje, że nie da rady. Chciała się poddać, gdy po raz piąty ten sam piruet nie wychodził tak, jak powinien, a Matteo nie potrafił prawidłowo wykonać przejścia pomiędzy kolejnymi podnoszeniami. W jej głowie jednak pojawiła się jedna myśl. - Nie poddam się. - szepnęła wtedy, od nowa biorąc się do pracy. Wytrwale szlifuje początkową część choreografii. Myśli tylko i wyłącznie o rozstawieniu nóg i rąk. O kolejnych krokach i figurach.
- Przerwa? - pyta Matteo, który jak dziewczyna po dwugodzinnym treningu opada z sił.
- Tak. - słyszy jej głos. Oboje są zmęczeni. Nie dotarli co prawda nawet do połowy układu, lecz wiele się nauczyli. Choreografia zaproponowana przez Meksykankę tak jak przypuszczał Matteo, należy do bardzo trudnych. Wiele w niej podnoszeń, skoków i obrotów, które wymagają dopracowania. Na samą myśl o przejściach i wykończeniach tych figur, dostaje zawrotu głowy, a to jeszcze nie koniec. Wciąż nie mają zakończenia i co najważniejsze, głównej sceny, nad którą Luna wciąż pracuje, zapalczywie oglądając video ze swoim udziałem. - Myślisz, że ...- zaczyna, pokazując mu figurę, na którą się zdecydowała.
- Nie ma takiej opcji. - kończy, krzyżując ręce. Jego głos jest ostry i mocno podniesiony. Marszczy brwi, układając usta w cienką, poziomą kreskę. - Jest zbyt niebezpieczna. - dodaje nieco łagodniej.
- Jeśli twoja prawa dłoń znajdzie się pod kątem sześćdziesięciu stopni, a lewa tuż nad nią, wyjdzie idealnie. - z jej ust wydobywają się słowa uznania, które zachęcają Balsano do dalszego działania. Przejazd slalomem kilka metrów i kolejny, efektowny skok, zakończony serią podskoków i tanecznych ruchów.
- To była najłatwiejsza część choreografii. - kontynuuje. - Teraz przejdźmy do konkretów. - dodaje. Znów sięga po tablet, ogląda nagranie i zatrzymuje. Stara się powtórzyć trzy, jej zdaniem najistotniejsze elementy choreografii, co nie do końca jej wychodzi, lecz nie poddaje się i próbuje na nowo.
- Mówiłem, że nie dasz rady. Uprośćmy to. - proponuje, lecz w odpowiedzi napotyka jedynie przeczące skinienie głowy.
- Damy radę. - odpowiada. Przysiada na parkiecie. Skrupulatnie analizuje każdą sekundę. Stara sobie przypomnieć, sposób w jaki wykonywała te kroki jeszcze rok temu. - Eureka! - krzyczy radośnie. Wciska tablet w jego dłonie i energicznie podnosi się z miejsca. Zatacza okrąg i podnosi lewą nogę, lekko uginając prawą. - Tak! Z jej ust wydobywa się krzyk radości. - Udało się! Matteo! Udało się! - krzyczy, rzucając mu się na szyję. Teraz ty. Spróbuj jednocześnie, w odstępie kilku centymetrów. Rozłóż ręce, dotykając moich. - w jej głosie słychać entuzjazm, którego nic nie jest w stanie ugasić. Chłopak jest pełen podziwu dla jej wytrwałości i zaangażowania. Nawzajem wymieniają się uwagami. Poprawiają, dokładają kolejne elementy, jedne odrzucając, na inne się decydując. Każde z nich jest całkowicie skupione na jeździe. Luna czuje się jak ryba w wodzie. Jest w swoim żywiole. Już dawno nie tryskało z niej tyle energii. Jest przerażona i podekscytowana zarazem. Przez chwilę myślała, że zrezygnuje, że nie da rady. Chciała się poddać, gdy po raz piąty ten sam piruet nie wychodził tak, jak powinien, a Matteo nie potrafił prawidłowo wykonać przejścia pomiędzy kolejnymi podnoszeniami. W jej głowie jednak pojawiła się jedna myśl. - Nie poddam się. - szepnęła wtedy, od nowa biorąc się do pracy. Wytrwale szlifuje początkową część choreografii. Myśli tylko i wyłącznie o rozstawieniu nóg i rąk. O kolejnych krokach i figurach.
- Przerwa? - pyta Matteo, który jak dziewczyna po dwugodzinnym treningu opada z sił.
- Tak. - słyszy jej głos. Oboje są zmęczeni. Nie dotarli co prawda nawet do połowy układu, lecz wiele się nauczyli. Choreografia zaproponowana przez Meksykankę tak jak przypuszczał Matteo, należy do bardzo trudnych. Wiele w niej podnoszeń, skoków i obrotów, które wymagają dopracowania. Na samą myśl o przejściach i wykończeniach tych figur, dostaje zawrotu głowy, a to jeszcze nie koniec. Wciąż nie mają zakończenia i co najważniejsze, głównej sceny, nad którą Luna wciąż pracuje, zapalczywie oglądając video ze swoim udziałem. - Myślisz, że ...- zaczyna, pokazując mu figurę, na którą się zdecydowała.
- Nie ma takiej opcji. - kończy, krzyżując ręce. Jego głos jest ostry i mocno podniesiony. Marszczy brwi, układając usta w cienką, poziomą kreskę. - Jest zbyt niebezpieczna. - dodaje nieco łagodniej.
- To nie ma znaczenia. Możemy ją nieco przerobić. Chodzi jedynie, by zachować ten układ. - wskazuje palcem na ekran. Balsano kuca obok. Mruży oczy i przez chwilę w myślach poszukuje alternatywnego rozwiązania.
- A może coś takiego...- mówi. Podaje jej dłoń i pomaga wstać. - Trzymaj mocno moje dłonie. - nakazuje surowo. Obraca się wokół własnej osi, sprawiając, że ciężar jej ciała opada na tor. Kiedy jej prawa noga dotyka zewnętrzną stroną kół parkietu, zatrzymuje się. - Prawą dłoń połóż na mojej stopie, lewej nie puszczaj. - dodaje. Przejeżdża kilka metrów, ciągnąc ją za sobą, co daje niesamowity efekt.
- I co teraz? - z jej ust wydobywa się głośny śmiech. - Zaproponuj przejście, mistrzu. - dodaje. Podaje mu drugą dłoń, czekając aż pomoże jej znaleźć się znów w pozycji stojącej.
- Pomyślimy nad tym. - stwierdza po chwili.
- To twoja działka. - uśmiecha się. - Teraz lunch. Umieram z głodu. - kieruje się w stronę szatni. - Kto ostatni, ten stawia obiad! - krzyczy radośnie. Chłopak rzuca się w jej stronę, starając się ją wyprzedzić, co nie wychodzi jej najlepiej. Przez wchodzącą na tor grupę nastolatków, zmuszony jest do zmniejszenia prędkości, co sprawia, że zostaje w tyle.
- Tym razem ci się udało! - zwraca się do niej, kiedy przekracza próg szatni. Luna przerywa rozsznurowywanie wrotek. Podnosi wzrok i posyła mu szeroki uśmiech.
- A może coś takiego...- mówi. Podaje jej dłoń i pomaga wstać. - Trzymaj mocno moje dłonie. - nakazuje surowo. Obraca się wokół własnej osi, sprawiając, że ciężar jej ciała opada na tor. Kiedy jej prawa noga dotyka zewnętrzną stroną kół parkietu, zatrzymuje się. - Prawą dłoń połóż na mojej stopie, lewej nie puszczaj. - dodaje. Przejeżdża kilka metrów, ciągnąc ją za sobą, co daje niesamowity efekt.
- I co teraz? - z jej ust wydobywa się głośny śmiech. - Zaproponuj przejście, mistrzu. - dodaje. Podaje mu drugą dłoń, czekając aż pomoże jej znaleźć się znów w pozycji stojącej.
- Pomyślimy nad tym. - stwierdza po chwili.
- To twoja działka. - uśmiecha się. - Teraz lunch. Umieram z głodu. - kieruje się w stronę szatni. - Kto ostatni, ten stawia obiad! - krzyczy radośnie. Chłopak rzuca się w jej stronę, starając się ją wyprzedzić, co nie wychodzi jej najlepiej. Przez wchodzącą na tor grupę nastolatków, zmuszony jest do zmniejszenia prędkości, co sprawia, że zostaje w tyle.
- Tym razem ci się udało! - zwraca się do niej, kiedy przekracza próg szatni. Luna przerywa rozsznurowywanie wrotek. Podnosi wzrok i posyła mu szeroki uśmiech.
- O trzeciej jestem umówiona z Niną. Do testu pozostały dwa dni. - mówi, siląc się na lekki, wesoły ton. - Mamy..- spogląda na wiszący na ścianie zegar. - ...trzydzieści minut. - kończy, wstając z ławeczki. Pakuje wrotki do torby, którą przewiesza przez prawe ramię.
- A więc kelnereczko, na co masz ochotę? - zwraca się do niej z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Niech pomyślę...poproszę całą stronę z Menu..- wybucha śmiechem. Zaskoczony Matteo przez chwilę nie łapie żartu, lecz po chwili pokonawszy moment zaćmienia, dołącza do niej. Uderza się otwartą dłonią w czoło. Kiwa głową z niedowierzaniem.
- To twoje meksykańskie poczucie humoru..- insynuuje, odwzajemniając jej uśmiech. Zajmują miejsce przy wolnym stoliku, naprzeciwko siebie. Chwilę później Tamara wręcza im kartę. Przez chwilę panuje absolutna cisza, którą przerywa lecąca w tle cicha muzyka. Nie odzywają się do siebie. Każde z nich zastanawia się na swoim zamówieniem. Po chwili po raz kolejny proszą Tamarę, składają zamówienie i wracają do rozmowy. Panująca między nimi atmosfera jest tego dnia zupełnie inna. Oboje są w doskonałych humorach. Rozmawiają, śmieją się, żartują. Ktoś obcy mógłby stwierdzić - najlepsi przyjaciele, lecz nie oni. Wciąż utrzymują, że są tylko kumplami. Partnerami na wrotkach i nic więcej. Luna zupełnie zapomina o troskach, kiedy jest w jego towarzystwie. Jak nikt, potrafi ją rozweselić, czasem swoim aroganckim zachowaniem, czasem śmiesznym dowcipem. Wygląda jakby na chwilę zapomniała o tamtej nocy, o dziwnych rytuałach odprawianych na część Sharon Benson, o rodzicach, o nauce i o Matteo, który według niej jest w to wszystko wplątany. Cieszy się chwilą, o której długo marzyła. Wyjeżdżając Za Cancun, obiecała sobie, że rozpocznie nowe życie, znajdzie prawdziwych przyjaciół, którzy jej nie zdradzą. Póki co, wszystko zmierza ku właściwej drodze do spełnienia kilku, jej cichych pragnień.
- A więc kelnereczko, na co masz ochotę? - zwraca się do niej z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Niech pomyślę...poproszę całą stronę z Menu..- wybucha śmiechem. Zaskoczony Matteo przez chwilę nie łapie żartu, lecz po chwili pokonawszy moment zaćmienia, dołącza do niej. Uderza się otwartą dłonią w czoło. Kiwa głową z niedowierzaniem.
- To twoje meksykańskie poczucie humoru..- insynuuje, odwzajemniając jej uśmiech. Zajmują miejsce przy wolnym stoliku, naprzeciwko siebie. Chwilę później Tamara wręcza im kartę. Przez chwilę panuje absolutna cisza, którą przerywa lecąca w tle cicha muzyka. Nie odzywają się do siebie. Każde z nich zastanawia się na swoim zamówieniem. Po chwili po raz kolejny proszą Tamarę, składają zamówienie i wracają do rozmowy. Panująca między nimi atmosfera jest tego dnia zupełnie inna. Oboje są w doskonałych humorach. Rozmawiają, śmieją się, żartują. Ktoś obcy mógłby stwierdzić - najlepsi przyjaciele, lecz nie oni. Wciąż utrzymują, że są tylko kumplami. Partnerami na wrotkach i nic więcej. Luna zupełnie zapomina o troskach, kiedy jest w jego towarzystwie. Jak nikt, potrafi ją rozweselić, czasem swoim aroganckim zachowaniem, czasem śmiesznym dowcipem. Wygląda jakby na chwilę zapomniała o tamtej nocy, o dziwnych rytuałach odprawianych na część Sharon Benson, o rodzicach, o nauce i o Matteo, który według niej jest w to wszystko wplątany. Cieszy się chwilą, o której długo marzyła. Wyjeżdżając Za Cancun, obiecała sobie, że rozpocznie nowe życie, znajdzie prawdziwych przyjaciół, którzy jej nie zdradzą. Póki co, wszystko zmierza ku właściwej drodze do spełnienia kilku, jej cichych pragnień.
Od Autora: I caluteńki o Lutteo, ale w końcu to Lutteo jest głównym motywem tego opowiadania :D Jak wam się podoba? Pisałam go dwa dni, co jest absolutnym rekordem. Tak ciężko pisało mi się scenę treningu, że nie potrafię tego wyrazić w słowach. Mam nadzieję, że nie wyszła aż tak tragicznie, jak myślę. A uwierzcie, przez chwilę miałam ochotę pozbyć się tego rozdziału...ale cóż. Może kolejne przyjemniej się będzie czytało. Buziaki, Marlene ♥
Ninuś ♥
OdpowiedzUsuńJak zwykle spóźniona
UsuńJak zawsze miejsce dla mnie<3
Dziękuje misiek i wybacz moje spóźnienia
Cóż szkoła sie zbliźa.. jutro..
A ja chce kolejny rozdział..
oby z gastinką!( hih) spełnisz me pragnienie tak /
Szczerze powiem to ostatnio mM JAZDE DA PELFIE I SIMBAR DZIWNE NIE?
Ale czy to przypadek że Mike i Valu siedzieli obok siebie jal jico, yamirro czy gastina? kurde zabrakło mi tam gastona( pedro) ta nowa fobia xd
no to zbaczam sb od tematu.. po prostu musze sie wyżalić xd
może jednak coś tu napisze o lutteo mimo, że nie mam weny na tą pare nwm czemu..
Matteo słodziak wybaczył jej spóźnienie ohh bankrut xd
Kolacyjka mrr xd chciałoby sie ;p
Dobra nie wiem co pisac... dasz mi gastinke simbar lub pelfi to sie rozpisze...
Moje ♥
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na Twojego maila :)
UsuńJuż jestem ❤
UsuńRozdział jest Wspaniały jak zawsze! Ogromnie Cię podziwiam, widać jak bardzo starałaś się pisząc to wszytsko. Te skoki, to jak mówili co muszą zrobić lub poprawić - po prostu wow!
Luna niedługo zbankrutuje :D spokojnie, ja wiecznie cierpię z tego powodu, gdyż praktycznie wszytkie pieniądze wydaje na książki xd
No i dobrze Luna! Musisz pokazać na co cię stać!
Nawet nie wiesz jak bardzo rozbawiła mnie reakcja rodziców brunetki! :D
Bardzo, bardzo dziękuję, że znajdujesz dla mnie czas <3
Pozdrawiam Cieplutko Kwiatuszku ;*
Wspaniały, naprawdę. Nie mogę się doczekać, kiedy Matteo zacznie kojarzyć fakty i odkryje kim jest Luna. Naprawdę cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Całusy :*
Super,niesamowity,piękny,odlotowy,WOW,.....rozdział -poprostu nie da się opisać go w słowach. Wkońcu się go doczekałam. Czekam wytrwale na następny, mam nadzieję, że się nie długo pojawi!!! UWIELBIAM TWOJE ROZDZIAŁY!!! Życzę weny, choć pewnie jej nie brak!!! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Masz prawdziwy talent ;) Szkoda tylko, że rozdziały są tak rzadko. Mam nadzieję, że Matteo niedługo zorientuje się co się stało z jego przyjaciółką z dzieciństwa i co się z nią stało. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńO rany, świetny rozdział! Scena treningu jest tak dokładnie opisana, ze czytając ja, odniosłam wrażenie, ze sama jeżdzę na wrotkach. Gratuluje pomysłu na opisanie tak wielu kroków z taka dokładnością. Musiałaś włożyć sporo pracy, by te opisy czytało sie tak przyjemnie.
OdpowiedzUsuńSuper, ze rozdział jest poświęcony Lutteo, oby takich wiecej! Ciesze sie, ze ta dwójka zaczęła sie dogadywać i potrafili razem współpracowac. Luna mimo przerwy nie wyszła z wprawy, ale i Matteo nie odstaje, jestem pewna, ze ich choreografia przebije wszystkie inne.
Dobrze ze zdecydowałaś sie opublikować rozdział, kazdy fan Lutteo napewno bedzie zachwycony tak samo jak ja!
Czekam na dalsza akcje i na rozwiazanie tajemnicy obrzędów i zaginionej przyjaciółki, a no i oczywiscie na kolejne sceny Lunki i Matteo razem💞
Do napisania😘
Cudny♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńOjeju, genialny rozdział! Zresztą, tak jak zawsze. Ogromnie Cię podziwiam za tą scenę treningu, bo jest perfekcyjna. Wszystkie dialogi, opisy.. Ah, po prostu cudeńko. I tyle Lutteo! ♥ Zaskoczyłaś mnie, bo sądziłam, że wszystko pójdzie im szybko i sprawnie, a tu proszę. Rozdział, jeszcze raz powtórzę, świetny. Weny, kochana. Buziaki i do napisania ♥
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze Luna wraca na tor i ze ufa Maetto , mam nadzieje ze powie jej o tajemnicy Sharon Benson i ze razem beda szukac przeszlosci Luny.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział jest Lutteo i wszystko dopięte na ostatni guzik po prostu Cudo❤Mam nadzieje że ,,kumple,, przerodzą się w ,,pare,,❤Czekam aż stanie się coś w sparwie tych rytuałów w które wplątany jest Matteo...Tymczasem życze weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział❤❤❤
OdpowiedzUsuńWrócę.❤
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałam, wróciłam. Ostatnio długo mnie tu nie było, ale jestem pod wielkim wrażeniem Twojej historii. Fabułą całkowicie skradłaś moje serce. Już nie mogę się doczekać, kiedy tajemnica wyjdzie na jaw. Czyżby Luna była Sol? Jak to mówią pożyjemy zobaczymy, ahaha. Przechodząc do samego rozdziału po prostu C U D O. Opisałaś idealnie trening Luny i Matteo. Cieszę się, że Valente wróciła do jazdy. Ogólnie Lutteo w twojej historii jest takie kochane. Mam nadzieję, że już niedługo będą razem. Pozostaje mi tylko życzyć weny i do następnego rozdziału. Buziaki. :*
UsuńRozdział cudny!! Zazdroszczę talentu i życzę dużooo weny!! Czekam na kolejny ! :* :) :O
OdpowiedzUsuńHej. Jestem tu nowa. Rozdział idealny jak wszystkie inne! Cudownie piszesz, dzięki czemu czyta się to z lekkością. Uwielbiam cię i podziwiam! Mam nadzieję że mi odpiszesz💓
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń