16 czerwca 2016

Rozdział 1




~*~
Migoczące płomienie pochłaniają właśnie trzecią część budynku, niczym szal oplatając postacie krzyczących z przerażenia ludzi. Pisk. Płacz. Lament. Nic nie pomaga, gdy potworny żywioł postanawia zniszczyć Ciebie i twoją rodzinę. Gorące, jaskrawe płomienie bez przeszkód przedostają się do kolejnego pomieszczenia, pozostawiając po sobie śmierć, popiół i zniszczenie.
Ostatnie, co utkwiło w twojej pamięci, to ona. Twoja, najlepsza przyjaciółka, a raczej jej zwęglone szczątki, uratowane przez strażaków. Mimo iż tego pragniesz, już nigdy nie jesteś w stanie zapomnieć tego widoku. Wokoło panuje głucha cisza, cisza która przeraża swą wzniosłością. Przyczerniałe ściany. To wszystko co ocalało. Za każdym razem, mimowolnie wracasz myślami do domu, w którym zginęła najważniejsza cząstka Ciebie. Zwiedzasz. Wspominasz. Kolejne łzy spływają po twojej twarzy. Nie potrafisz zapomnieć. I nagle słyszysz jej głos. Delikatny, melodyjny.
- Casandro, Casandro! - nawołuje zjawa w śnieżnobiałej sukni, która wciąż przyzywa Cię do siebie. To przerażające, gdy czujesz jej obecność, słyszysz bicie jej serca, choć zdajesz sobie sprawę z tego, że to niemożliwe. Przecież jej już nie ma. Zginęła. A jednak twoja wyobraźnia znów postanowiła spłatać Ci wcale niezabawnego figla. Oddychasz głęboko, pragnąc wybudzić się z tego snu.
- Casandro, Casandro! - znów słyszysz jej głos, głos który wywołuje na twoim ciele dreszcze. Sprawia, że pragniesz uciec. I nagle widzisz siebie. Zupełnie jakbyś siedział przed telewizorem, oglądając kiepski horror. Bezwładnie podążasz za zjawą, pragnąc jej dotknąć, poczuć jej fizyczną obecność. Czy to możliwe? Czy możliwe jest nawiązanie kontaktu z ciałem metafizycznym?

~*~
- Nie! Nie! - z ust czterdziestoletniej Casandry wydobywa się głośny krzyk, który natychmiast postawia cały dom na nogi. Kobieta wstaje, przysiadając na skraju łóżka. Sięga po leżącą na szafce nocnej szklankę do połowy wypełnioną wodą. Popija kilka łyków, po czym odstawia do połowy opróżnione naczynie na miejsce. Na jej czole dostrzec można kilka kropelek potu, a w oczach maluje się przerażenie.
- Kochane, znów ten sen? - pyta jej mąż, siadając obok niej. Delikatnie tuli przerażoną kobietę do siebie, szepcząc wprost do jej ucha kilka kojących, słodkich słówek, co o dziwo powoli ją uspokaja. - To tylko sen. Skarbie, tak wiele lat minęło...- zaczyna, lecz ona natychmiast mu przerywa.
- Tak, wiem. Tym razem widziałam ją wyraźniej niż zwykle. Spacerowała po ogrodzie wraz z dzieckiem. Wołała mnie...- szepcze przerażona brunetka, nerwowo przełykając ślinę. Czuje, jak wielka gula ugrzęza w jej gardle. Nie jest w stanie wypowiedzieć już ani słowa. Jak zwykle jest bliska płaczu.
- To tylko sen, to tylko sen. - powtarza jej mąż, który jak każdy mężczyzna nie wierzy w prawdziwość snów, w ich niepojętą moc przewidywania przyszłości.
- A jeśli..-zaczyna Casandra, jednak mężczyzna znów przerywa jej na wpół zdania.
- Połóż się. Musisz odpocząć, jutro czeka nas ważny dzień, hmm? - uśmiecha się zachęcająco, ostrożnie układając ją na łóżku. Otula ją kołdrą, krótko całując w czubek nosa, lecz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tej nocy nie zdoła zasnąć. Będzie się niepotrzebnie martwić. O niego, o ich syna. Mężczyzna wzdycha ciężko, gasząc zapaloną wcześniej nocną lampkę, wygodnie układając się na łóżku.
- Sharon Benson. Przyczyna wszystkich, naszych kłopotów. - szepcze rozgoryczony mężczyzna, beznamiętnie wpatrując się w mroczną otchłań panującej wkoło ciemności. Po raz kolejny wzdycha, przewracając się na lewy bok. Przez chwilę wpatruje się w niespokojną twarz kobiety. Czuje jej przyspieszony oddech. Ostrożnie gładzi jej delikatnie miękkie włosy, lekko się uśmiechając.
- Damy radę. Razem. - odpowiada. - Musimy. - dodaje, mocno przytulając ją do siebie.

~*~
Wszystko stało się tak nagle. Zupełnie niespodziewanie wraz z rodziną otrzymała propozycję wyjazdu do Buenos Aires. W jej życiu właśnie rozpoczyna się nowy etap, nowy rozdział, który jest dopiero początkiem wielkiej przygody. Pozostawia za sobą pierwsze, sercowe rozterki i rozczarowania, złamane serce i ból. Tym razem postanowiła się nie poddawać. Być sobą. Bez względu na wszystko Postanowiła już nigdy się nie zmieniać. Nie dla chłopaka, który jak reszta tych pospolitych stworzeń potrafi jedynie dać ci pozorną miłość przepełnioną cierpieniem i rozczarowaniem. Kochać? Co tak właściwie oznacza to słowo? Dla niej przestało ono istnieć. Straciło jakąkolwiek wartość. Na zawsze wykreśliła go ze swojego słownika, pragnąc zapomnieć jak gorzkim uczuciem jest miłość. Miłość, ach tak? Czy ona naprawdę istnieje? Czy godna jest tylu poświęceń, tylu starań i tyle serca, ile ona jej oddała? Ofiarowała całą siebie, w zamian nie otrzymując nic, nawet najdrobniejszego gestu, który mógłby ją usatysfakcjonować. Już nigdy nie uwierzy w miłość. 
Roztargniona nastolatka, właśnie upycha ostatnie ubrania do walizki, szczelnie ją zamykając. Za kilka godzin pozna całkiem nowy świat. Otworzą się przed nią bramy nowego, lepszego życia. Z uśmiechem na ustach wsiada do taksówki, nawet nie spoglądając w kierunku starego domu. Czy będzie tęsknić? Z pewnością nie.
- Pożegnałaś się z przyjaciółmi? - słyszy głos siedzącej tuż obok matki, która delikatnie głaszcze przygnębioną córkę po ramieniu.
- Co? A tak. - przytakuje, posyłając kobiecie lekki uśmiech. Chce ją uspokoić, odwrócić jej uwagę od podłego nastroju w jakim się znajduje. Przymyka na chwilę oczy i znów wszystko powraca. Widzi ich razem, siedzących nad rzeką. Jego i ją, objętych. Pragnie wyrzucić z głowy obraz wyraźnie mającej się ku sobie pary, lecz nie potrafi. Zbyt mocno go kochała, zbyt wiele łez wylała, by tak po prostu zapomnieć. Skrzywdził ją tak mocno, a jednak wciąż nie potrafi zamknąć mu drogi do swego serca. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tylko on jeden na całym świecie posiadał odpowiedni klucz. Tylko przed nim się otwierała, pokazywała, jaka jest w stu procentach. 
- A jednak stare przysłowie się sprawdza. - myśli, nostalgicznie oglądając meksykański pejzaż z okna samochodu. - Ludzie tak szybko odchodzą. - dodaje. Na jej twarzy natychmiast zakwita gorzki uśmiech.
- Córeczko, pospiesz się. Za dwadzieścia minut mamy samolot. - przypomina jej ojciec. Nastolatka nie zauważa, gdy samochód parkuje przed rozległym gmachem lotniska. Znów pogrążona jest w swoim świecie, w świecie niespełnionych marzeń, niezrealizowanych planów, które jak wcześniej postanowiła wszystkie spełni, gdy tylko znajdzie się w nowym, lepszym świecie. Po raz kolejny z jej ust wydobywa się lekkie westchnienie. Otwiera drzwi, odbierając od życzliwego, pulchnego taksówkarza dwie, ciemnoróżowe walizki. Dziękuje mu, jednoznacznym skinieniem głowy, po czym odwraca się, dołączając do rodziców. Przystaje na moment, odwracając się.
- Żegnaj Cancun. - szepcze z ironicznym uśmiechem, który zdobi jej lekko zarumienioną twarz, po czym przechodzi przez szklane drzwi, prowadzące do poczekalni.


Od Autorki: Witam! Oto pierwszy rozdział nowej historii, pełnej tajemnic. Stwierdziłam, że nie chcę schematycznie trzymać się serialu. To nie będzie to samo, dlatego przychodzę do Was z ciut podrasowaną wersją Soy Luny. Bohaterowie już wkrótce zostaną opublikowani. Koniecznie zajrzyjcie, bo będzie kilka nowych postaci. Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

12 komentarzy:

  1. Woooooo! Najlepszy fragment z tą zjawą.
    Biedna Cassandra ;_; Kto to był?
    Sharon przyczyną problemów?
    Luna wyjeżdża !!! XDD
    Cudowny blog 💓 Ale czy dodałabyś go też w wersji na komórki? To ułatwi czytanie.

    I jeśli można to będziesz zajmować mi miejsce w kom pod rozdziałami?
    Kylie 👌

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow wow wow! SUPER! O KURCZE ALE MASZ TALENT!
    TWOJ SPOSOB PISANIA JEST NIESAMOWITY A HISTORIA MEGA INTRYGUJE!!
    Az wlaczylam CAPS LOCA a to juz cos znaczy haha :) Naprawde jest niesamowicie! Fajnie ze podrasowalas ta historie. Bedzie inaczej niz w filmie a twoja wersja Luny na pewno mnie wciagnie wiwc bede bywala tu czesciej :*
    Przepraszam za bledy ale pisze z telefonu sama pewnie wiesz jak to jest :P

    p.s jezeli bedziesz miala ochote to zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam na tym blogu i co prawda nie jest on o Lunie bo postacie jak i wydarzenia sa wymyslone prze ze mnie ale mam nadzieje ze wpadniesz i powiesz co myslisz :)
    http://opowiadaniebratprzyrodni.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mnie zaciekawiło! Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Szkoda, że jest tylko jeden rozdział. Kiedy dodasz następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie <3 Wrócę jutro dobrze ?
    zajrzyj na bloga z oneshortami i zobacz ostatni wpis i spis zamówień ! Jeesteś po za kolejnością ! Em no dobra zostane i przeczytane xddd hehh
    Nowa historia jest ciekawsza ! A ten wygląd bloga ?! Cudowny ! Wiesz jak oszalałam gdy przeczytałam po boku że będzie Gastina ??!! Skacze z radości nie mogę ! dZIEKUJE DZIOEKUJE DZIEKUJE !
    Nie dziwi mnie że robisz '' przeróbke '' Soy Luny. Sama z doświadczenia wiem że troche trudno pisać o parze której losów do końca nie wiadomo tak jest u mnie z Gastiną. Też naciągam serial i to sporo w sumie .. ale to sie zmieni na pewno kwestia czasu.. i tak będę czytać !
    Czekam z niecierpliwością na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  6. zostałas nomimowana do LBA !!
    http://opowiadania-naty.blogspot.com/2016/06/zaraz-wakacje-czyli-blogowy-rozkad.html

    OdpowiedzUsuń
  7. byłam na blogu to uczucie może cię zabić i czytam że to koniec bloga no to mówię sobie że trzeba poszukać nowego tak samo fantastycznego i najlepszego bloga więc wchodzę w polecane i widzę soy luna i normalnie co nie zdarza się u mnie za często zakochałam się po dwóch linijkach

    Życzę weny i pozdrawiam

    Sylwka<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak obiecałam, tak zrobiłam.
    Blog, opowiadanie, twój styl pisania i rozdział - cuda <3
    Weny życzę C:

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyno! Wow, genialne *_* świetnie piszesz <3 jesteś prawdziwą cudotwórczynią ♡.♡ bardzo ciekawe wątki, już nadrabiam zaległe notki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale się zapowiada! Jestem nowa na blogu, ale już mi się podoba. Kocham Soy Lunę, a twoja wersja tej historii sprawia, że nie mogę bez niego żyć, bo mogę przeżywać dwie różne historie z bohaterami mojego kochanego serialu. Wow! Miałaś świetny pomysł na tą historię. Już czytam dalej, a potem dodam twojego bloga do obserwowanych

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba, choć jest bardzo krótki :)
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam, Felicity For NOW

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Theme by Lydia