Strony

24 lutego 2017

Rozdział 13




~*~
Po południowym niebie leniwie krążące chmury suną się daleko przed siebie, pozostawiając po sobie pasma bielonych śladów. Chłopak wpatruje się w nie melancholijnym wzrokiem, nie potrafiąc oderwać wzroku od tego niezwykłego zjawiska. Pożera oczami obłoki, przybierające przeróżne kształty, raz po raz zerkając na wyświetlacz telefonu. Na marne liczył, że Luna w ostatniej chwili zmieni zdanie i zdecyduje się wrócić z nim w Buenos Aires. To od początku wydawało się niemożliwe. Balsano jest przekonany, że za jej wymówkami kryje się coś więcej. Dostrzegł zmianę w jej zachowaniu, nerwowość i chęć zamknięcia się w niewidocznej skorupie przed wpływem całego świata. Mimo, iż z całego serca pragnął spotkać w Cancun dawną, uśmiechniętą Lunę, nie udało mu się to. Nie chciał naciskać jej swoją natarczywością, zasypywać stekiem ciekawskich pytań i spojrzeń, które przyniosłyby odwrotny skutek. Czuje mrowienie w sercu, które niebezpiecznie rozprzestrzenia się po całym, jego ciele. Oddycha ciężko, prawie sapiąc, próbując w ten sposób ukryć cisnące się do jego oczu, łzy. Nie chce wyjeżdżać, lecz jeśli tego nie zrobi, może stracić niepowtarzalną szansę na spełnienie swoich dziecięcych marzeń. Na jego twarzy zakwita blady, wymuszony uśmiech. Pożera wzrokiem egzotyczny krajobraz Cancun. Zupełnie jakby miał tu nigdy nie wracać. Pragnie zapamiętać każdy szczegół tego, niezwykłego miejsca, powiązać wspomnienia łączące go z Luną. Ostatnie, czego pragnie, to stracić ją. Zbyt mocno ją pokochał, by tak po prostu zapomnieć. - Siedem miesięcy, Matteo. - szepcze, dodając sobie otuchy. W głębi duszy liczy na to, że owe miesiące miną tak szybko, że nawet nie zdąży tego zauważyć. Dopiero wyjeżdża, a już tęskni. Tęskni za jej uśmiechem, zielonymi oczami, bujną, brązową burzą loków, za jej dotykiem, pocałunkami. Przymyka oczy, opierając zmęczoną głowę o przejrzystą taflę szyby samochodu. - To tylko siedem miesięcy. - wylicza, siląc się na szczery uśmiech.

~*~
W Young Skaters panuje niesamowicie napięta atmosfera. Ciężkie powietrze przytłacza wrotkarzy, którzy raz po raz wymieniają między sobą nerwowe uśmieszki, wzruszając ramionami. Nikt z nich nie wie, dlaczego Mike nagle zwołał wszystkich, bez wcześniejszego wyjaśnienia, o co tak naprawdę chodzi. Jedynymi osobami, które znają odpowiedź na nurtujące wrotkarzy pytania, są Luna i Simon, którzy jako pierwsi zostali poinformowani o zaistniałych okolicznościach. Alvarez z typową dla siebie nonszalancją, wjeżdża na tor, wykonując serię popisowych numerów, które zapierają dech w piersiach głupiutkim nastolatkom, które pożerają każdy, nawet najmniejszy ruch Meksykanina. Zadowolony z siebie chłopak, poprawia kołnierzyk jeansowej koszuli, a następnie przeczesuje zwilżone od potu włosy prawą dłonią. Posyła krótki uśmiech swoim fankom, po czym powraca do zgromadzonych po środku, wrotkarzy.
- Siema. Jak leci? - wita się z zespołem, wymieniając z chłopakami ciepłe uściski. Rozgląda się nerwowo w poszukiwaniu Luny. Chce dostrzec wyraz jej twarzy, gdy dotrze do Rollera. Pragnie widzieć w jej oczach ból i smutek związany z wyjazdem Balsano, który w dużej mierze jest właśnie jego zasługą. Doskonałe relacje, łączące go z Mikem i szerokie grono znajomych w różnych branżach, zapewniły mu bezbolesną likwidację niewygodnego rywala. Właśnie dzięki Alvarezowi, wrotkarze zawdzięczają nagłe przesunięcie zawodów o trzy tygodnie. Mike niemal natychmiast podchwycił pomysł o wyrównanej i spontanicznej walce, która powinna się odbyć na zawodach. Uznał to za doskonały, wręcz genialny pomysł, natychmiast dążąc d jego realizacji.
- Wszyscy? - słyszy pytający głos managera, który właśnie wychodzi ze swojego biura, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Brakuje Luny. - odpowiada Simon, posyłając mężczyźnie znaczące spojrzenie.
- Już jestem! - krzyczy nadbiegająca nastolatka, która kilka sekund później dołącza do grona.
- Skoro jesteśmy w komplecie, pragnę ogłosić wam ważną wiadomość. - zaczyna, obejmując wzrokiem zaciekawione twarze swoich podopiecznych. - Organizatorzy corocznych zawodów postanowili przyspieszyć turniej o trzy tygodnie. - kontynuuje, niezauważalnie puszczając oczko Simonowi. Wybucha panika. Strach i niepokój wkradają się w niepozorne dusze nastolatków, którzy żywo dyskutują między sobą, całkowicie zapominając o obecności Mike'a, który kilkukrotnie chrząka, uspokajając wrotkarzy. - Strach jest dla tchórzy. - gani ich, groźnie wygrażając wskazującym palcem. - Wszyscy doskonale wiemy, że jesteśmy doskonale przygotowani. Mamy coś, czego nie mają inni. - uśmiecha się chytrze, spoglądając na wyraźnie niezadowoloną i przygaszoną Valente, która jak zawsze trzyma się na uboczu, udając, że dokładnie wsłuchuje się w jego słowa. - Luna i Simon. Oto nasza tajna broń. - deklaruje, bijąc brawo nastolatkom. Wyrwana z rozmyślań brunetka, uśmiecha się niemrawo, starając się udawać, że bardzo cieszy ją to wyróżnienie. Wręcz przeciwnie. Promowanie jej na najlepszego zawodnika Young Skaters, od pewnego czasu niesamowicie ją mierzi. Ciąży jej, sprawiając, iż coraz częściej nękają ją wyrzuty sumienia. Czuje się źle. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie dotrzymała złożonej sobie obietnicy. - Miałam mu powiedzieć, zanim wyjedzie. - przymyka oczy, zaciskając zbierające się w nich łzy, które sprawiają, że oczy niesamowicie ją pieką. Wzdycha ciężko, w nadziei, że w ten sposób wszelkie smutki i troski odstąpią od niej i zapomni o kłopotach chociaż na chwilę. Niestety nie potrafi. Na nowo powraca myślami do Matteo. - Nie zasłużył na mnie. Jest wspaniały, a ja...jestem okropna. - myśli, spuszczając wzrok. - Muszę mu powiedzieć, zanim dowie się w najgorszy, możliwy sposób...- dodaje w myślach.
- Nie bądź taka skromna Lunita! - słyszy rozpromieniony głos Mike'a, który przywołuje ją do siebie. - Równo dziś, w całej Ameryce Łacińskiej zostanie wyemitowany pierwszy film promujący naszą, wspaniałą dwójkę. - dodaje uśmiechnięty. Staje pomiędzy Simonem i Luną, kładąc prawą dłoń na ramieniu dziewczyny, a lewą na ramieniu chłopaka.
- Co takiego? Tak szybko? - pyta zdumiona nastolatka.
- Jakiś problem? - Mike unosi brew, uważnie przyglądając się przerażonej Lunie, która podrywa się z miejsca.
- Przepraszam. Mam coś ważnego do załatwienia! - oznajmia, czym prędzej kierując się w stronę szatni.
~*~
W willi rodziny Balsano jak zwykle panuje nienaganny porządek. Każdy, nawet najdrobniejszy przedmiot lśni tak, iż bez trudu można w nim zauważyć swoje odbicie. Znudzony nastolatek siada na skórzanej kanapie i sięga po leżący na szklanym stoliku, pilot. Włącza telewizor i przeskakuje po kanałach. Stwierdziwszy, iż nie ma nic ciekawego, wstaje z miejsca, pozostawiając włączone urządzenie na kanale sportowym.
- Paniczu Matteo, podano do stołu. - informuje służąca, która ni stad, ni zowąd pojawia się w pomieszczeniu. Chłopak odprawia ją krótkim skinieniem głowy, po czym kieruje się w stronę jadalni. Głośny ryk telewizora przypomina mu, że powinien go wyłączyć. Niechętnie wraca do salonu i znów sięga po pilot. Tym razem siada z wrażenia, dostrzegając na ekranie Lunę Valente w lśniącej, srebrnej sukience.
- Luna Valente, nastoletnia wrotkarka powraca na szczyt, zaskakując wszystkich doskonałą formą. - mówi komentator. Balsano podąża wzrokiem za energicznie jadącą dziewczyną, która wykonuje idealnego axla.
- To niemożliwe. - stwierdza, łapiąc się za głowę.
- Jej partner Simon Alvarez, również nie odstaje od słodkiej Meksykanki. Czy pomiędzy tą dwójką znów zaiskrzy? - kontynuuje mężczyzna, widniejący na ekranie. Kamera przenosi się na Simona, który po chwili dołącza do Luny, by razem mogli wykonać pierwszą figurę. Meksykanin unosi brunetkę, lokując jej ciało na prawym ramieniu. Luna rozkłada ręce w poprzek ciała, a nogi łączy i prostuje. Jej sylwetka przypomina teraz lecący samolot, który trzy sekundy później w idealnym przejściu ląduje na ziemi, kończąc figurę spektakularnym obrotem. Matteo z niedowierzaniem wpatruje się w ekran telewizora, przecierając oczy ze zdumienia. Nie potrafi wykrztusić z siebie ani słowa, mimo iż ma ochotę krzyczeć ze złości. Kiwa z niedowierzaniem głową, mrużąc swoje ciemne, brązowe oczy, które teraz wydają się zupełnie malutkie i ledwo widoczne. Z jego ust wydobywa się ciche prychnięcie. Jedyne, co teraz czuje to złość i zawód, które rodzą się w jego sercu. - Dlaczego mi nie powiedziała? - zastanawia się, podpierając głowę prawą dłonią, która spoczywa na oparciu kanapy. Zakłada nogę na nogę w ten sposób, że pomiędzy piszczelem a leżącą na lewym kolanie, prawą stopą, powstaje kąt prosty. Nie potrafi pozbierać myśli. Nigdy wcześniej nie czuł się tak zawiedziony, jak teraz. Obawia się, że jest już na przegranej pozycji, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że będąc w Cancun, Luna niebezpiecznie zbliżyła się do Simona. - Nie mogę na to patrzeć. - szepcze. Drżącymi rękoma łapie za pilot i natychmiast wyłącza telewizor. Wstaje z kanapy i szybkim krokiem zmierza w stronę swojego pokoju.
- A obiad? - słyszy zaskoczony głos Casandry, która właśnie zmierza w kierunku jadalni.
- Nie jestem głodny. - rzuca z irytacją. Zaciska usta, które teraz wydają się mieć kształt wąskiej, poziomej linii. Jego oczy emanują gniewem, a dłonie zaciskają się w pięści. Nie chce jej widzieć, słyszeć i myśleć o niej, mimo, iż wie, że mają sobie sporo do wyjaśnienia. Jutro wyjeżdża, by trenować z samą Victorią Navarete i tylko na tym powinien się skupić. - Zero miłości. - stwierdza, wchodząc do swojego pokoju. Zamyka drzwi, które opadają na framugi z głośnym trzaskiem. - Tylko wrotki. - dodaje lekko poddenerwowany. Siada w fotelu i ukrywa głowę w dłoniach. Wciąż nie może uwierzyć, że znów wszystko obraca się przeciwko niemu, a szczęście w ciągu jednej, krótkiej chwili oddaliło się od niego na niebezpiecznie dużą odległość. Z jego ust wydobywa się głośne westchnienie, którego dźwięk wypełnia całe pomieszczenie. Wygląda przez okno, spoglądając na posiadłość Bensonów. - Luna. Sol. Sol. Luna. - szepcze. Jego głos przepełniony jest żalem i goryczą. Nie potrafi ukryć malującego się na jego twarzy rozczarowania. - Nie tego się po tobie spodziewałem, Luno. - dodaje z cynicznym uśmieszkiem. - Przewraca stojącą na komodzie ramkę, w której widnieje jego wspólne zdjęcie z Meksykanką, zrobione jeszcze w Cancun. Ramka upada na powierzchnię komody. Nie chce oglądać jej twarzy. Już nie. Cichy dźwięk telefonu głucho wypełnia wnętrze pomieszczenia. Wydobywająca się z urządzenia muzyczka zdaje się być ignorowana przez roztrzęsionego nastolatka. Drżącymi rękoma sięga po komórkę, która z hukiem ląduje na podłodze, roztrzaskując się w drobny mak.
- Nagle sobie o mnie przypomniałaś? - prycha w dość cyniczny sposób. - Lepiej zadzwoń do Simonka. - dodaje, nie spuszczając wzroku z leżącego na podłodze urządzenia. Balsano nigdy wcześniej nie czuł się tak urażony, a przede wszystkim poniżony. Nigdy nie spodziewał się, że ktoś, kogo kocha i za kim tęskni od najmłodszych lat, jest w stanie skrzywdzić go w najgorszy, możliwy sposób. Chłopak nie zna całej prawdy, a jedynie wykreowaną przez telewizję część, jednak nie zważa na to. Jego domysły układają się w spójną całość. Jest bowiem przekonany, że skoro ukrywała przed nim, że wróciła do Young Skaters i znów jeździ z Simonem Alvarezem, to musi ich coś łączyć. A nawet jeśli tak nie jest, to wkrótce się to zmieni. Jest o tym przekonany. Żadne, rozsądne argumenty, próby obrony Luny nie trafiają do niego. Jedyne czego teraz pragnie, to zaszyć się w najgłębszym zakamarku ziemi, w którym nikt nigdy go nie znajdzie. Chce być sam. Na zawsze sam. Chce zapomnieć, że kiedykolwiek Luna Valente zdołała rozgrzać jego serce do czerwoności.

~*~
Zrozpaczona dziewczyna nie daje za wygraną. Po raz kolejny wybiera numer ukochanego, lecz i tym razem próba skontaktowania się z Matteo kończy się fiaskiem. Włącza się poczta głosowa. Dziewczyna nie rozumie, dlaczego nie odpowiada na jej telefony.
- A może jest już za późno? - zastanawia się, lecz kategorycznie odrzuca od siebie negatywne myśli. Niczym huragan wpada do domu, kierując się na górę. Przeskakuje po dwa stopnie i wbiega na korytarz. Gna w stronę swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Rzuca się na łóżko i sięga po leżący na nim laptop. Bez chwili namysłu, loguje się na czat, lecz Matteo w tej chwili jest niedostępny. Postanawia jednak zostawić mu wiadomość, w nadziei, że gdy znajdzie odrobinę, wolnego czasu, odezwie się. Jej palce zręcznie pląsają po klawiaturze, a słowa same cisną się na klawiaturę. Wie, że muszą porozmawiać. Im szybciej, tym lepiej. Zbyt mocno go kocha, by go dłużej oszukiwać. Dręczące ją wyrzuty sumienia nie pozwalają jej spać spokojnie. Odkąd wyjechał, wciąż o nim myśli. Tęskni. I gdyby tylko znalazła sposób na wyplątanie się z chorego układu zawartego z Young Skaters, już dawno wsiadłaby w pierwszy, lepszy samolot do Buenos Aires, byle by być blisko niego. Brakuje jej także Niny i jej złotych rad, które nie raz ułatwiały jej podjęcie trudnych decyzji, wyznaczały swoisty szlak, którym powinna podążać. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Odrzuca za ucho, opadające na czoło włosy i zamyka laptop. Żadne z nich nie jest teraz dostępne. Opiera bezwładnie głowę o ścianę, dając się porwać swej wyobraźni.
- To nie ma sensu. - stwierdza, wstając z łóżka. Kieruje się do kuchni, gdyż z w domu rozlega się już przeraźliwy krzyk babci, nawołującej ją na kolację. Leniwie wlecze się na dół i zajmuje miejsce za stołem. Odpowiada krótko na zadawane przez dziadków pytania. Jest nieobecna, zatracona w myślach. Intuicja podpowiada jej, że wkrótce wydarzy się coś niepożądanego, coś, co zmieni jej życie na zawsze.


Od Autorki: I w pechowej trzynastce w dosyć drastyczny sposób rozdzielam Lutteo, jednak to jeszcze nie koniec! O nie! Ta dwójka stanie oko w oko dosłownie niebawem! Szykuję mega akcję! Tymczasem lecę pisać, póki wena dopisuje. Pozdrawiam, Marlene ♥



11 komentarzy:

  1. Pisz, pisz bo padnę na chorobę zwaną niecierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam ja tez na nia zapadne piszesz genialnie

    OdpowiedzUsuń
  3. O rety ale się porobiło...
    Lutteo dlaczego? :(
    Czekam na ich ponowne spotkanie. Do nexta! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No niee! Biedny Matteo, nawet sobie nie wyobrazam, jak bardzo był rozczarowany, zły, smutny. Cholera, miałam nadzieję, że chociaż wysłucha tłumaczeń Valente, ale jakby nie patrzeć, to ma trochę racji. Luna miała wystarczająco dużo czasu, żeby z nim pogadać, a nie zrobiła tego.
    Grr. Nienawidzę Simona. Nienawidzę Mike'a. Nienawidzę tego głupiego Young Skaters. Boże, nie wytrzymam do następnego rozdziału, już nie mogę się doczekać. Ten, tak jak zawsze, był przecudowny. Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Śledzę Cię od końcówki 1 części. Zaglądam tu codziennie i czekam na następne rozdziały. Jesteś NIESAMOWITĄ pisarka. Buziaki��

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierze ze Maetto mogl uwierzyc ze Luna go nie kocha och jak niewndzwie Simona .

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny ! Po prostu cudo :)
    Nie wierze że Matteo uwierzył w te brednie. Powinien pogodać z Luną a nie wierzyć w telewizyjne kłamstwa
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. O rety co tu się dzieje!!!!
    Padnę na zawał kiedyś xd
    Wspaniały rozdział czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wolę czytać twoje opowiadania niż oglądać serial w telewizji :D
    Kooooocham! <3

    OdpowiedzUsuń