Szare niebo Buenos Aires powoli pokrywa się leniwie sunącymi, ciemnymi chmurami. Chłodny wiatr bierze do tańca zielone liście, które bezwładnie poddają się żywiołowi, wirując w powietrzu. Temperatura spada, co sprawia, że na dworze jest chłodno. Po piętnastu minutach pierwsze krople deszczu spadają na ziemię, najpierw w postaci mżawki, następnie przechodząc w ulewę. Nina krząta się po mieszkaniu w szarych dresach i bladoróżowej koszulce. Jej ciemne, długie włosy związane w koński ogon kołyszą się w takt wykonywanych przez nastolatkę kroków. Sprząta dom, od czasu do czasu spoglądając w stronę okna. Z jej ust wydobywa się ciche westchnienie. Nie lubi deszczu. Przeraża ją i sprawia, że na jej plecach pojawiają się ciarki. Przysiada na kanapie, okrywając się ciepłym kocem. Ma zamiar spędzić popołudnie nie opuszczając przytulnego mieszkania. Powoli przenosi wzrok w stronę kominka, w którym wesołe iskierki tańczą bezwładnie, zmieniając barwę z żółtej, na pomarańczową, a następnie lekko czerwonawą. Przyjemne ciepło rozchodzi się po ciele Simonetti, która podnosi leżącą na stoliku, obok książkę. Uśmiecha się, uważnie oglądając okładkę. - Prezent od Gastona. - myśli, zatapiając wzrok w przedmiocie. Na jej twarzy mimowolnie pojawia się szeroki uśmiech. Z dnia na dzień czuje, że jest gotowa mu zaufać, opowiedzieć o swoich obawach i fobiach, mimo iż nigdy wcześniej z nikim się nimi nie dzieliła. Nawet z Aną, która pracuje do późna, a gdy wraca jest zmęczona i natychmiast kładzie się spać. Nic więc dziwnego, że Nina często czuje się samotna i opuszczona, jednak zdążyła przywyknąć do nieobecności rodzicielki. - Porywy dzikiego serca. - szepcze, przesuwając palcami po miękkiej okładce w szarych i czerwonych barwach. Wkłada na nos okulary i podkulając nogi, zabiera się do czytania. Pragnie zatopić się w nieistniejącym świecie tej książki, stać się uczestnikiem wydarzeń, by czas minął jej zaskakująco szybko. Od zawsze tak robi. Czytanie jest słodką alternatywą spotkań z przyjaciółmi i jej ulubioną rozrywką, dzięki której zawsze miło spędza czas. Wzdycha po raz kolejny i przewraca trzecią kartkę, chłonąc wzrokiem wyrazy w zaskakująco szybkim tempie. Ciche skrzypienie drzwi budzi uwagę brunetki, która z ciekawością wychyla się w prawą stronę. W korytarzu dostrzega uśmiechniętą od ucha, do ucha Anę, która energicznym krokiem wchodzi do pomieszczenia.
- Witaj córeczko. - uśmiecha się. - Jak minął dzień? - pyta, ostrożnie gładząc włosy dziewczyny.
- Wcześnie wróciłaś. - zauważa Simonetti, odrywając się od czytania.
- Za chwilę wychodzę. - oznajmia podekscytowana kobieta. Nina marszczy brwi, uważnie przyglądając się dziwnej radości matki.
- Randka? - unosi brew.
- Eric zaprosił mnie do teatru, a potem na kolację do wykwintnej restauracji. - mówi rozmarzona.
- Eric Campos? - pyta z niedowierzaniem. - Czy to przypadkiem nie twój szef? - dodaje poważnym tonem. Ana twierdząco kiwa głową.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - odpowiada, wstając z kanapy. Kieruje się do swojego pokoju, z którego wychodzi po upływie niecałej godziny. Nina lustruje matkę wzrokiem, przyglądając się jej estetycznej, lawendowej sukience, którą ma na sobie. Wygląda olśniewająco. Simonetti nie pochwala jednak spotkania swojej matki z jej szefem. Czuje, że ten związek zakończy się katastrofą.
- Wychodzę! Wrócę późno. - oznajmia szczęśliwa kobieta, gdy słyszy dzwonek do drzwi. W podskokach biegnie do drzwi i chwilę później znika, pozostawiając po sobie jedynie cichy dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Nina wywraca oczami i nabiera powietrza do płuc. Sięga po leżący na kanapie telefon, którego dźwięk rozlega się po mieszkaniu.
- Gaston. - uśmiecha się, dostrzegając na wyświetlaczu pojawiające się zdjęcie swojego chłopaka. Bez wahania naciska zieloną słuchawkę, przykładając urządzenie do ucha.
- Właśnie czytam książkę, którą mi podarowałeś. - oznajmia lekkim tonem.- Dziesięć?! - krzyczy bezgłośnie, otwierając usta ze zdziwienia. Podrywa się z kanapy i gna prosto do swojego pokoju. Otwiera szafę, nie potrafiąc się zdecydować na odpowiedni strój. W porywie nagłego przypływu weny, decyduje się na białą koszulę w czerwone wisienki oraz ciemne jeansy z wysokim stanem. Rozczesuje włosy i zastępuje okulary soczewkami kontaktowymi. Jest gotowa, gdy do drzwi dobiega ciche pukanie. Otwiera je ostrożnie, dostrzegając w progu przemoczonego od stóp do głów, Gastona. Mokre, rozczochrane włosy opadają mu na twarz, co sprawia, że wygląda bardziej pociągająco, niż zwykle. Uśmiecha się szeroko, nonszalancko opierając o framugę drzwi.
- Jestem w pobliżu, mogę wpaść? - słyszy błagalny ton głosu chłopaka, któremu wprost nie potrafi się oprzeć.
- W sumie, jestem w domu całkiem sama...- insynuuje, co sprawia, że Perida wybucha głośnym śmiechem.
- Będę za dziesięć minut. - informuje i rozłącza się, co sprawia, że Nina zaczyna panikować.
- Mogę wejść? - pyta nieśmiało, dostrzegając kompletny brak reakcji ze strony brunetki.
- Tak, tak. - odpowiada zażenowana, wpuszczając gościa do środka.
- Wyglądasz...- zaczyna i biegnie do łazienki. - Powinieneś się wysuszyć. - dodaje, podając mu duży, zielony ręcznik. Chłopak uśmiecha się uroczo i ostrożnie ociera ręcznikiem mokrą twarz.
- Dziękuję. - odpowiada, co wywołuje na twarzy Niny delikatny rumieniec.
- Może..- jąka się onieśmielona pod wpływem jego spojrzenia. - Może wysuszę twoje rzeczy. - dodaje uprzejmie. - W przedpokoju powinny się znajdować jakieś rzeczy po tacie, które zostawił. - uśmiecha się.
- Nie trzeba. - odpowiada Perida.
- Przeziębisz się. - stwierdza Simonetti i znika w przedpokoju. Po chwili wraca, trzymając w dłoniach czarne spodnie dresowe i pomarańczową koszulkę. - Za trzy godziny oddam ci twoje rzeczy. - wyjaśnia, co wywołuje na jego twarzy rozbawienie.
- A co na to twoja mama? - pyta błyskotliwie.
- Wróci późno. - wzrusza ramionami.
- Praca? - pyta, zdejmując czerwoną bluzę bejsbolówkę. Śnieżnobiała koszulka ściśle przylega do ciała nastolatka, co sprawia, że uwydatniona zostaje jego nienaganna postura, co nie umyka oczom Niny.
- Lepiej zrób to w łazience. - wskazuje dłonią na znajdujące się po lewej stronie pomieszczenie. Zasłania włosami spory rumieniec, który zakwita na jej policzkach. Chłopak kiwa głową, idąc do wskazanego przez Simonetti pomieszczenia. Nina w tym czasie kieruje się do lodówki, z której wyjmuje szklany dzbanek z sokiem pomarańczowym. Wraz z talerzem napełnionym ciasteczkami, układa naczynie z napojem na stoliku w salonie. W mieszkaniu brunetki panuje niezręczna cisza, którą przerywa dźwięk dzwonka. Nina marszczy brwi i udaje się do drzwi, zastanawiając się, kto o tej porze zdecydował się na niezapowiedzianą wizytę.
- Tato? Co ty tu robisz? - zwraca się do stojącego za progiem mężczyzny.
- Wpadłem z wizytą do mojej córeczki. Nie mogę? - odpowiada pytaniem na pytanie. Nie jest zaskoczony reakcją nastolatki, która od dłuższego czasu traktuje go dosyć chłodno, dając do zrozumienia, że nie lubi jego wizyt. Mimo to mężczyzna nie odpuszcza. Nina, czy to się jej podoba, czy nie, jest jego córką i ma do niej takie same prawa jak Ana.
- Nie, jasne, że możesz.- mamrocze pod nosem, udając życzliwą, choć w głębi obecność ojca przeszkadza jej, szczególnie, że w mieszkaniu znajduje się Gaston, którego Ricardo nie powinien spotkać.
- Mama w pracy? - pyta Simonetti, rozglądając się po mieszkaniu.
- Wyszła z szefem do teatru. - odpowiada z chytrym uśmieszkiem. Dziewczyna doskonale wie, w jaki sposób podnieść ojcu ciśnienie. Mimo separacji, Ana wciąż stanowi jego czuły punkt. Ricardo wielokrotnie dawał kobiecie do zrozumienia, że wystarczy jedno jej skinienie, a wróci, wybaczając jej wyrzucenie z domu. Tak, czy inaczej, wciąż się zwodzi, gdyż Ana nie chce mieć nic wspólnego ze swoim mężem. Wciąż oczekuje na pozew rozwodowy, który złożyła trzy tygodnie temu. Jedyne, czego pragnie, to by raz na zawsze uwolnić się od człowieka, którego interesują tylko i wyłącznie pieniądze.
- To nieodpowiedzialne z jej strony. - komentuje pod nosem, wciąż nie przestając oglądać wnętrza domu Any. - Wciąż jesteśmy małżeństwem! - wybucha zdenerwowany, uderzając pięścią w stół. Przez ciało Niny przechodzi delikatny dreszcz, spowodowany gromadzącym się w jej ciele strachem. Nie lubi, gdy ojciec zachowuje się w ten sposób.
- Ma prawo być szczęśliwa, ułożyć sobie życie od nowa. Z jakiegoś powodu się rozstaliście. - mówi tajemniczo, mimo iż od dawna wie od wszystkim. Jako pierwsza odkryła mroczną stronę swojego ojca. Nie dziwi się więc matce, że ta nie chce mieć z mężczyzną już nic wspólnego. Martwi ją jednak fakt, że Ricardo tak łatwo nie odpuszcza i jak gdyby nigdy nic, składa w domu Any częste i niezapowiedziane wizyty. Mężczyzna nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego córka wie o wszystkim. Jest przekonany, że jedyną osobą, która poznała prawdę jest Ana, dlatego nigdy nie rozmawia z Niną na temat swojego rozstania z jej matką.
- Zapomniałem ręcznika..- słyszy dobiegający z łazienki, głos Gastona, który jak gdyby nigdy nic, wychodzi z pomieszczenia w samych spodniach. Ricardo obdarza chłopaka gniewnym spojrzeniem, a następnie przenosi wzrok na córkę, zaciskając usta.
- Co on tutaj robi?! - unosi głos. - Jaka matka, taka córka. - prycha, insynuując Ninie, najgorsze. Dziewczyna z niedowierzaniem przygląda się ojcu, którego nie darzy zbyt wielką sympatią.
- Co masz na myśli? - pyta, zaciskając usta, które przybierają kształt małej litery "o".
- Matka wałęsa się po mieście z jakimś lalusiem, a moja, szanowna córeczka sprowadza sobie do domu kolejnego. - krzyżuje ręce na piersi. - I tego właśnie uczy cię matka? Rozwiązłości i zadawania się z byle kim? - pyta, prychając.
- Niech Pan się tak do niej nie zwraca! - w obronie dziewczyny staje Gaston, który szybko zakłada koszulkę i staje pomiędzy ojcem, a córką.
- Nikt cię nie prosił o zdanie. - lekko popycha zaskoczonego chłopaka, niebezpiecznie zbliżając się w kierunku Niny.
- Posłuchaj mnie! - mówi groźnie. - Czy ci się to podoba, czy nie jesteś moją córką. Nie toleruję takiego zachowania! Obiecuję, że zrobię wszystko, byś zamieszkała ze mną, a wtedy on..- wskazuje palcem na stojącego obok Peridę. - ...wtedy on nie przekroczy progu mojego domu, zrozumiano! - kończy swoją wypowiedź głośnym krzykiem. Nina oddycha ciężko. W jej oczach zbierają się łzy, które za wszelką cenę próbuje zatrzymać.
- Przecież Gaston nie zrobił niczego złego...- zaczyna nieśmiało.
- To jak wyjaśnisz mi, że spaceruje półnagi po domu twojej matki?! - krzyczy. - Myślisz, że jestem głupi i nie wiem, na co się zanosiło?! - dodaje, żywo gestykulując.
- Nic nie wiesz. - odpowiada Nina, za co spotyka ją przykra niespodzianka w postaci policzka, który otrzymuje od ojca.
- Nie pyskuj, gdy do ciebie mówię! - krzyczy.
- Nina! - Gaston rzuca się w stronę roztrzęsionej dziewczyny, która nie potrafi się pozbierać po tym, co zrobił jej ojciec. Mimowolnie z jej oczu wypływają łzy, których w żaden sposób nie umie opanować.
- Płacz nic tu nie pomoże! - odpowiada Ricardo z ironicznym uśmieszkiem. - Jaka matka, taka córka. - powtarza dobrze znane wszystkim powiedzenie, po czym opuszcza mieszkanie Any, głośno trzaskając drzwiami. Jest sfrustrowany i nie potrafi opanować gromadzącego się w nim gniewu. Jest święcie przekonany, że pomiędzy tą dwójką doszło do czegoś więcej, lecz nie jest zaskoczony. Ana odkąd się rozstali, notorycznie umawia się na randki, nie poświęcając czasu córce, która jest w trudnym okresie dojrzewania. - Jeśli, ona nie potrafi zaopiekować się Niną, będę musiał ubiegać się o wyłączne prawo do opieki nad nią. - myśli, energicznym krokiem zmierzając w kierunku stojącego przed domem, samochodu.
~*~
Przerażona Simonetti wtula się w klatkę piersiową Gastona, wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca. W jego ramionach czuje się bezpieczna i wie, że nic jej się nie stanie. Nigdy nie spodziewała się, że Ricardo, który z natury jest człowiekiem bardzo zaborczym, posunie się do ostateczności. Jest pewna, że mu tego nie wybaczy. Nie potrafi. Czuje, jak w ciągu jednej sekundy wszystko obraca się przeciwko niej. Matka romansuje na prawo i lewo, a ojciec, którego nie cierpi z wiadomych jej powodów, domaga się, by z nim zamieszkała. Jej życie powoli przeradza się w koszmar, który pogłębia się z każdym, kolejnym dniem. - Spokojnie. - szepcze czule Gaston. - Już sobie poszedł. - dodaje ciepłym głosem, delikatnie głaszcząc jej włosy.
- Nic nie rozumiesz. - mówi połykając łzy. - Nic nie wiesz. - dodaje, na nowo wybuchając płaczem.
- To Ricardo był przywódcą podczas rytuałów odprawianych ku czci Sharon. - mówi. - Dlatego wasi rodzice się rozstali. - dodaje. Nina unosi wzrok, ze zdziwieniem wpatrując się w jego twarz.
- Skąd ty..- zaczyna, jednak chłopak nie pozwala jej dokończyć.
- Od razu go rozpoznałem, Nino. - mówi, głaszcząc dłonią jej policzek. - Dlaczego pozwolił się wplątać w brudne interesy Sharon? - pyta, nie mogąc zrozumieć, w jaki sposób postać Ricardo Simonetti może być powiązana z Sharon Benson. Zrezygnowana Nina siada na kanapie, pociągając chłopaka za sobą, który ląduje obok niej.
- To skomplikowane. - wyznaje. - Mój ojciec jako młody mężczyzna miał pociąg do łatwych i szybkich pieniędzy, które można było zarobić, nie pracując zbyt dużo. Mama nigdy tego nie akceptowała. Szukała mu pracy, którą po miesiącu zostawiał i przedstawiał coraz to głupsze plany na biznes. - mówi. - Sharon i mój ojciec byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. W sumie, nie wiem jak i kiedy się poznali. To wciąż stanowi dla mnie zagadkę. Sharon znała mojego ojca lepiej, niż ktokolwiek inny i wiedziała, że bez wahania się zgodzi. . Nocne wyjścia ojca stawały się coraz bardziej podejrzane. W domu rodzice cały czas się kłócili, aż któregoś dnia mama poznała prawdę. Przypadkiem podsłuchała rozmowę telefoniczną, w czasie której ojciec umawiał się na kolejny rytuał. Załamała się, ale w końcu postanowiła od niego odejść. To była najlepsza decyzja w jej życiu. Znalazła pracę..i nowego chłopaka. Jest szczęśliwa, choć ten jej szef nie bardzo przypadł mi do gustu. Najważniejsze jest jednak to, byśmy obie raz na zawsze uwolniły się od mojego ojca. - kończy wypowiedź głośnym westchnieniem.Gaston przygląda się uważniej dziewczynie i posyła jej niepewny uśmiech. - Nie martw się. Na mnie zawsze możesz liczyć. - mówi. Simonetti posyła mu pełne wdzięczności spojrzenie i wtula się w niego. Jego ciepłe ręce zamykają w uścisku jej smukłe i delikatne ciało. Po upływie kilku minut odsuwają się od siebie. Ich spojrzenia krzyżują się na chwilę, co powoduje, że odległość między nimi gwałtownie się zmniejsza. W końcu Gaston podejmuje ostateczną decyzję i zatapia się w miękkich ustach Niny, całując ją czule, aczkolwiek namiętnie. Simonetti czuje, jak przez jej ciało przebiega zimny dreszcz, a na twarzy pojawia się uśmiech, gdy odrywają się od siebie. Oboje są szczęśliwi z takiego, a nie innego przebiegu wydarzeń.
- Dziękuję za wszystko. - szepcze dziewczyna, co kompletnie zaskakuje Peridę. Po raz pierwszy słyszy bowiem z jej ust podobne słowa, które sprawiają, że czuje się szczęśliwszy, niż zwykle. Nie potrafi powstrzymać malującej się na jego twarzy radości. Nina po raz pierwszy, odkąd są razem, doceniła jego starania. To uczucie pozostanie z nim na długo. Bardzo długo.
Od Autorki: I dziś postanowiłam cały rozdział poświęcić Gastinie, by pokazać jak im się żyje w Argentynie. Poznaliście również Ricardo, który w moim opowiadaniu jest raczej negatywną, zagubioną postacią, której w głowie zaszumiały pieniądze. Czy uda mu się odebrać Ninę, Anie? Cóż, przekonamy się, czy się zdecyduję na ten krok.Pozdrawiam, Marlene ♥
PS: Ostatnio zauważyłam spory spadek liczby odsłon na blogu, a także aktywności w postaci komentarzy, mimo że ferie się rozpoczęły. Trochę mi przykro z tego powodu, bo bardzo się staram pisząc to opowiadanie. Mam tylko jedno pytanko, czy ono wciąż wam się podoba? Koniecznie dajcie znać. Zmienić go na razie nie zmienię, bo mam napisaną historię do końca, ale po prostu chciałabym wiedzieć. Może udałoby mi się co nieco jeszcze pozmieniać.
<3 Wrócę
OdpowiedzUsuńOmg! Caly rozdzial w gastinie! W końcu! Chociaz wiesz wolałabym pelfi hahh ale okej mamy gastinke scena z Gaston bez koszulki wspaniala! Rikardo umrze na palpitacje serca! Jak on mpze nie lubić Gastona? Jest wspaniały!
UsuńA vo do Anny moim zdaniem ma prawo ilozyc Sb życie... Bez rikiego który Chyba ją w jakiś sposób kocha... Ale nie mogę uwierzyć ze uderzył własną corke!!!
Opowiadanie jak dla mnie jest coraz lepsze, z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zaskakujesz 😊 więc możesz być spokojna o to że zostanę do końca ❤
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest jak dla mnie świetne. Czekam z niecierpliwością na każdy rozdział. Nie zawsze mam czas na komentarze w długiej formie ale staram się choć zaznaczyć że byłam 😂czekam na wielką miłość i wielkie szczęście po wielu trudach oczywiście. Matteo jest ever najlepszy. Pozdrawiam Ewa.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest jak dla mnie świetne. Czekam z niecierpliwością na każdy rozdział. Nie zawsze mam czas na komentarze w długiej formie ale staram się choć zaznaczyć że byłam 😂czekam na wielką miłość i wielkie szczęście po wielu trudach oczywiście. Matteo jest ever najlepszy. Pozdrawiam Ewa.
OdpowiedzUsuńKochana, piszesz cudownie i nie powinnaś w to wątpić! Każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego, widać, że wkładasz w bloga dużo serduszka i co tydzień niecierpliwie czekam na kolejne posty! Nie martw się, czytelnicy wrócą. Dla tak świetnego opowiadania warto!
OdpowiedzUsuńA teraz no... Co za dupek z ojca Niny! Na miejscu Gastona chyba udusiłabym go własnymi rękoma. Jeśli odbierze Anie córkę to nie chcę wiedzieć, co się będzie działo.
No i Gastina, och i ach! Uwielbiam ich, są razem tacy słodcy!
Pozdrawiam cieplutko i buziaki xo
Kocham twoje rozdziały!!! <3
OdpowiedzUsuńEkstra 😊
OdpowiedzUsuńgenialny! Gastina <3 z niecierpliwością czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ninie bo zawsze była sama. Cieszę się że chronil Nine przed ojciec em. Kocham Twoje opowiadania. ��
OdpowiedzUsuńWrócę :) Obiecuje <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz to opowiadanie jest najlepsze i jedyne jakie czytam z Luny :-)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest najlepsze. Dzięki Tobie polubiłam czytanie. Jesteś wspaniałą pisarką. Za każdym razem kiedy to czytam nie mogę przestać się uśmiechać. Przenoszę się w inny świat i wczówam się w te postacie. Masz wielki dar, pisz dalej te niezwykle opowiadania. Chce zobaczyć co jeszcze potrafisz stworzyć. Czekam niecierpliwie na następne rozdziały. Pamiętaj że piszesz nie tylko dla innych, ale też dla siebie samej.
OdpowiedzUsuńHej! Pytasz czy to opowiadanie wciąż nam się podoba. A ja ci odpowiem że choć jestem molem książkowym to nigdy, przenigdy nie czytałam nic równie dobrego. To opowiadanie jest genialne. Lubisz trzymać w napięciu i chyba to najbardziej lubię. :D Codziennie wchodzę na tego bloga i patrzę czy niczego nie wstawiłaś xd Jesteś niesamowita! Ogólnie to ten ojciec Niny to jakiś debil! Jak on mógł uderzyć własną córkę?! Mam nadzieję że nie odbierze on Niny Anie. Życzę ci weny i coś jeszcze. Nie przestawaj wierzyć w siebie. Buziaki :* Anonimka
OdpowiedzUsuńCudo!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń