Strony

18 listopada 2016

Rozdział 27




~*~
Zdenerwowana Nina krąży po Jam&Roller od dziesięciu minut. Jej wzrok spoczywa na otwierających i zamykanych się drzwiach i wchodzących klientach. Uważnie przygląda się każdemu z nich. Jej przerażona twarz przykuwa uwagę wchodzących do lokalu ludzi, którzy przyglądają jej się w dziwny sposób. Od czasu do czasu ktoś posyła jej pełen litości uśmiech, lecz ona go nie potrzebuje. Nie w tej chwili, kiedy sprawy znacznie się skomplikowały. Wyjmuje z kieszeni spodni telefon, po raz kolejny wybierając numer osoby, na którą czeka. Dostrzega wchodzącego do lokalu Balsano, oddychając z ulgą. Odkłada komórkę i rzuca się w kierunku zaskoczonego nastolatka.
- Musimy porozmawiać. - jej drżący głos sprawia, że Matteo przygląda jej się uważniej. Krzyżuje ręce i mruży oczy.
- O co chodzi? - pyta. Simonetti rozgląda się nerwowo, sprawdzając, czy Ambar nie kręci się gdzieś w koło.
- Lunie grozi niebezpieczeństwo. - szepcze ledwie słyszalnym tonem swego głosu.
- Co?! - Matteo podnosi głos, co sprawia, że kilku przechodniów zwraca na niego uwagę.
- Ciszej! - upomina go brunetka, przygryzając dolną wargę. - Sharon dowiedziała się, że Luna jest jej zaginioną siostrzenicą. Jeszcze dzisiaj planują zebranie. - mówi. Unosi wzrok, kierując go na zdenerwowanego Matteo, który nie potrafi wydobyć z siebie żadnego słowa. Wypuszcza powietrze z ust, starając się zachować zdrowy rozsądek. Fala gorąca uderza w jego ciało, sprawiając, że na jego czole pojawiają się błyszczące kropelki potu.
- Niemożliwe...- szepcze, bezwładnie poruszając rękoma. Po raz pierwszy czuje się taki bezradny. Za wszelką cenę starał się uchronić Lunę przed nieszczęściem, które spadnie na nią, niczym grom z jasnego nieba. Niespodziewanie.  - Jak to się stało? Przecież ja...- zaczyna, ukrywając głowę w dłoniach. - Skąd o tym wiesz? - podnosi wzrok, bacznie mierząc nim Ninę.
- Doskonale wiesz, że znam waszego przywódcę lepiej, niż ktokolwiek inny..- odpowiada z goryczą. - Słyszałam, jak wczoraj rozmawiał z Sharon. - wzdycha, spuszczając wzrok. Chłopak zaciska pięści. Ma ochotę zapaść się pod ziemię. Czuje się winny, że tak szybko oddał Lunie łańcuszek. Wyświadczył Sharon przysługę, co najbardziej go dobija. - Co robimy? - zwraca się do Niny. 
- Musisz wyznać jej prawdę, zanim będzie za późno. - słyszy. Unosi wzrok, zatapiając go w jej śmiertelnie poważnej twarzy.
- Znienawidzi mnie. - z jego ust wydobywa się żałosny jęk. - Wiesz, że nie mogę do tego dopuścić. - dodaje. - Nie mogę pozwolić, by się ode mnie oddaliła i wpadła w ramiona Simona, który tylko czyha na mój błąd. - dodaje. Po raz pierwszy w życiu czuje się tak bezradny, a zarazem przerażony. Wciąż nie może uwierzyć, jak to się stało. Wiedział wprawdzie, że Sharon od dawna poszukuje siostrzenicy, ale nie potrafił pojąć jednego. Jakim sposobem dowiedziała się o Lunie? Czyżby wynajęła prywatnego detektywa? Te pytania gnębią umysł chłopaka, który nie potrafi się pozbierać po niefortunnej wiadomości. Nina posyła mu delikatny, ledwo dostrzegalny uśmiech.
- Kochasz ją, prawda? - pyta, bacznie obserwując jego reakcję.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - wzdycha. - Nie mogę jej stracić. - szepcze.
- Więc wyznaj jej prawdę. - mówi. - Im później to zrobisz, tym boleśniej odczujesz tego skutki. - mówi w prost, nie owijając w bawełnę.
- Wygląda na to, że nie mam innego wyjścia. - odpowiada zrezygnowany. Głośno wypuszcza powietrze z płuc i na chwilę przymyka oczy. Nina ani na chwilę nie spuszcza z niego wzroku. - Ale to nie wystarczy.  - dodaje po chwili. - Czy ty wiesz co oznacza tak nagłe zwołanie ostatniego zebrania? - zwraca się do niej. Dziewczyna z przerażeniem kiwa głową.
- Musimy działać, ale sami sobie nie poradzimy. - szepcze brunetka.
- Nie jesteśmy sami. - odpowiada Balsano. Nina posyła mu pełne zdziwienia spojrzenie. Marszczy brwi i daje mu sygnał, by kontynuował. - Moi rodzice i Gaston nam pomogą. - wyjaśnia.
- Więc jest nas już pięcioro. Zatem masz jakiś plan? - Simonetti unosi lewą brew i w milczeniu czeka na odpowiedź. Chłopak zamiera na moment i zastanawia się.
- Przyjdź do mojego domu o czternastej. Tam wspólnie coś ustalimy. - stwierdza po chwili namysłu.
- A ty w międzyczasie wyznaj Lunie prawdę. - odpowiada ostrzegawczo. - Nie zasługuje na to, byś ją oszukiwał. - dodaje surowym tonem.
- Spokojnie. Za dziesięć minut powinna się tu zjawić. Musiała zostać chwilę po lekcjach i napisać zaległą kartkówkę. - mówi.
- Wiem o tym doskonale. - uświadamia go Nina, krzyżując ręce. - Poszukam Gastona i wszystko mu wyjaśnię. - dodaje.
- Świetny pomysł. - stwierdza Balsano, posyłając jej niepewny uśmiech, który brunetka odwzajemnia.
Zrezygnowany nastolatek zajmuje miejsce przy jednym z wolnych stolików w Rollerze i kurczowo spogląda na wiszący na ścianie zegar. Każda kolejna sekunda zbliża go wyjawienia prawdy, co powoduje, że cały drży ze strachu. Nerwowo stuka palcami w drewniany blat stolika. Stara się zachować spokój, lecz nie wychodzi mu to najlepiej. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Cena, którą może zapłacić za swoje kłamstwa jest zbyt wysoka. Obawia się najgorszego, że Luna nigdy więcej nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego. Wróci do Simona i razem, jako szczęśliwa para wyjadą do Cancun, gdzie będą wieść nowe, lepsze życie, w którym on nie zagra głównej roli. Mimo wszystko musi przyznać Ninie rację. Kiedyś i tak musiałby jej powiedzieć, a wtedy mógłby ponieść dużo poważniejsze konsekwencje swojego postępowania, niż te, które czekają go teraz.
- Być może jeszcze nie wszystko stracone. - szepcze, głośno wzdychając. - Może Luna mi wybaczy. - łudzi się, do ostatnich sekund mając nadzieję. Drzwi Rollera otwierają się. Zauważa zmierzającą w jego kierunku uśmiechniętą dziewczynę, na widok której ma ochotę zapaść się pod ziemię.
- Zaczynamy? - pyta radosnym tonem Valente, zajmując miejsce naprzeciwko.
- Musimy porozmawiać. - zaczyna poważnym tonem. Jego głos jest lekko zachrypnięty, a mina niewyraźna, co przykuwa uwagę Luny.
- Coś się stało? - pyta zaniepokojona.
- Nie. To znaczy tak. Nie do końca. - plącze się w swej wypowiedzi. - Po prostu chodź ze mną. - delikatnie ujmuje jej dłoń i prowadzi ją za sobą. Zdezorientowana nastolatka posłusznie podąża za Balsano, przez całą drogę zastanawiając się, o co może chodzić. W jej umyśle pojawiły się same najgorsze scenariusze, co sprawia, że czuje ciarki na plecach. Po wyrazie twarzy Matteo wie, że musi to być coś poważnego. Nigdy jeszcze nie widziała go aż tak przybitego. Zmienna postawa chłopaka zaczyna ją zaskakiwać. Sprawia, że codziennie poznaje go z innej strony. Podoba jej się to, że potrafi się przed nią otworzyć i w stu procentach pokazać, jaki jest naprawdę. Nie musi udawać, by jej zaimponować. Zrobił to już dawno. W momencie, gdy ujawnił przed nią swe, prawdziwe oblicze. Krępująca cisza zaczyna Lunie działać na nerwy. Sprawia, że zaczyna martwić się coraz bardziej. Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Matteo usiłuje pozbierać myśli, ułożyć długi monolog, który przed nią wygłosi. Wzrastające zdenerwowanie sprawia jednak, że gdy na nią patrzy, zapomina całkowicie, co chciał jej powiedzieć. Zrezygnowany zajmuje miejsce w parku, na świeżej trawie, pod wysokim, rozłożystym drzewem. Ujmuje obie jej dłonie i głęboko spogląda w oczy. Jej wzrok sprawia, że nie jest w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa, mimo iż to jest teraz rzeczą, którą najbardziej pragnie.
- Luna, ja...- zaczyna, urywając na samym początku. - Nie dam rady. - myśli, przymykając oczy. - To trudniejsze, niż myślałem. - szepcze, ukrywając głowę w dłoniach. Dziewczyna marszczy brwi i uważnie przygląda się dziwnemu zachowaniu chłopaka.
- Matteo, czy ty chcesz ze mną zerwać? - pyta przerażona. Jej oczy wypełniają się łzami, a głos staje się drżący i niewyraźny.
- Nie Luna! Skąd ta myśl. - zaprzecza i postanawia przytulić ją do siebie.
- A więc o co chodzi? - pyta przejęta.
- O zgromadzenie Sharon Benson. - mówi w końcu.
- Tylko o to? - mówi zaskoczona. - Po to zaciągnąłeś mnie do parku, by porozmawiać o czymś tak błahym? - dodaje, odzyskując dawną energię.
- Tak ci się tylko wydaje. - wzdycha. Uśmiech, który jej posłał przypomina grymas. Luna znów staje się poważna.
- Wyjaśnij mi wszystko, bo niczego nie rozumiem. Dziwnie się zachowujesz. - stwierdza, zacieśniając uścisk jego dłoni.
- Wiesz, że Gaston bierze w tym udział, prawda? - zwraca się do niej. Jego serce bije teraz szybciej. Czuje jak dopada go atak paniki. - Musisz być silny. - myśli, tym sposobem dodając sobie nieco otuchy.
- Nina mi mówiła. - przytakuje.
- On mi pomaga. - wyjaśnia chłopak.
- Co takiego?! - z jej ust wydobywa się stłumiony krzyk. - Nie wierzę! - dodaje. Chce wstać. lecz nastolatek w ostatniej chwili łapie jej dłoń, uniemożliwiając jej ucieczkę. - Wysłuchaj mnie do końca. Proszę. - mówi błagalnym tonem, co sprawia, że brunetka postanawia zostać. - To nie tak jak myślisz. - zaczyna. Na dźwięk tych słów, Meksykanka wywraca oczami i krzyżuje ręce.
- Ile razy to słyszałam. - stwierdza ironicznie. Matteo spuszcza wzrok, zatapiając go w kępie soczystej, zielonej trawy.
- Dawno temu, zanim posiadłość Bensonów została zniszczona w pożarze, mieszkała tam siostra Sharon wraz z córką. Sol była moją najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa. Bawiliśmy się razem, wyjadali ciastka przed obiadem i wspólnie ponosili konsekwencje spłatanych psot. Uwielbiałem ją. - wzdycha ciężko. - Pewnego dnia dom spłonął. Lily, matka Sol zginęła w pożarze. Ciała jej córki nikt nigdy nie odnalazł. Sharon wciąż jej poszukuje, by pozbyć się ostatniego członka rodziny, który mógłby przejąć majątek, nienależący do niej. Prawowitą właścicielką fortuny Bensonów jest Sol Benson. - dodaje.
- I co to ma wspólnego z tobą? - rzuca zniecierpliwiona nastolatka. Chłopak uśmiecha się gorzko i unosi wzrok, spoglądając jej prosto w oczy.
- Bernie, ojciec Sol przeżył. I wtedy rozpętało się piekło. Sharon od zawsze miała nierówno pod sufitem. Jako dziecko, rodzice uczęszczali z nią do psychologa, mając nadzieję, że to coś da. Lekarz stwierdził, że nie ma powodów, by kontynuować leczenie, bo Sharon jest zdrowa. Taką już miała osobowość. Zakochała się w mężu swojej siostry, co spowodowało, że wznieciła pożar i doprowadziła do tego, by jej siostra spaliła się żywcem. Gdy Bernie odmówił kontynuowania życia u jej boku, wściekła się. Zorganizowała pierwsze zebranie, które miało wtedy zupełnie inny charakter. - kontynuuje. - Wiesz, jako dziecko nie mogłem się pogodzić ze stratą przyjaciółki. Pewnego dnia, pobiegłem nocą na posiadłość i na własne oczy widziałem jak leży związany. Spaliła Berniego żywcem. - dodaje z przerażeniem.
- Co? Ale jak to? - pyta przerażona dziewczyna.
- Ona nie ma serca. Nic i nikt jej nie powstrzyma przed chęcią zachowania majątku. - wyjaśnia. - Stałem się świadkiem jej niegodziwości, podobnie jak ty i Nina. - zwraca się do dziewczyny, która nic nie rozumie z jego chaotycznej opowieści.
- I dlatego postanowiłeś brać w tym udział? - pyta. Jej głos przesączony jest sarkazmem. Nie chce zrozumieć jego sytuacji, czego najbardziej obawiał się Matteo. Ukrywa głowę w dłoniach i wzdycha ciężko. Decyduje się jednak kontynuować. Nie może poddać się tak łatwo.
- Moi rodzice wpadli na pomysł, jak wybrnąć z całej, tej sytuacji. Zaprzyjaźnili się z Sharon. Zdobyli jej zaufanie, zapewniając, że zadbają o to, by to co widziałem, nigdy nie ujrzało światła dziennego. W dowód swej przyjaźni, dołączyli do zgromadzenia, które z czasem przybrało charakter Koła Uwielbienia Sharon Benson. Pozycja, władza i pieniądze zawróciły jej w głowie. Z zimną krwią pozbywała się wrogów i przypadkowych świadków, którzy trafili na zebranie, które zawsze odbywa się dokładnie tego dnia, gdy zginęła jej siostra. Moi rodzice od lat zbierają dowody przeciwko niej. Jest ich mnóstwo, ale to tylko przypuszczenia. Potrzebujemy decydującego dowodu. Przyznania jej samej, że zabiła którąś ze swych ofiar. Głównie dlatego razem z Gastonem bierzemy w tym udział. Musisz mnie zrozumieć Luna. To nie jest dla mnie łatwe. - mówi, ściskając jej dłonie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - pyta przepełniona żalem i goryczą.
- Nikt poza Gastonem, Niną i Tobą o tym nie wie. - wyjaśnia.
- Nina wiedziała?! - wybucha Luna. - Jak mogła mi nie powiedzieć!! - dodaje.
- Prosiłem ją o to. Ona lepiej, niż ktokolwiek inny zna ten świat. Wie, jak Sharon potrafi manipulować ludźmi i wykorzystywać ich do własnych celów. Ona rozumie. - szepcze. - Nie wiem tylko, dlaczego nie potrafi tego wybaczyć Gastonowi. - dodaje.
- Nie potrafi, bo go kocha. - Luna wzrusza ramionami. - Ja też nie potrafię pogodzić się z faktem, że tak długo utrzymywałeś to w tajemnicy przede mną. - dodaje z rozczarowaniem w głosie.
- Luna..- zaczyna, lecz dziewczyna nie pozwala mu skończyć.
- Nie Matteo! Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. Nie tego się po tobie spodziewałam. - przycisza głos, spuszczając wzrok. Czuje się rozdarta. Po części rozumie to, dlaczego bierze w tym udział. Jak wszyscy w tym miasteczku, boi się nieobliczalnej Sharon Benson, a jednocześnie, małymi kroczkami zbiera dowody przeciwko niej, by pewnego dnia, zakończyć tę farsę. Z drugiej jednak strony czuje się rozczarowana jego postawą. Nie sądziła, że potrafi być wobec niej nieszczery. Od momentu, kiedy uratował ją tamtej nocy, kilka razy pytała, czy aby na pewno nie ma z tym nic wspólnego. Wielokrotnie zaprzeczał, co pomaga jej wykreować właściwą opinię na temat Balsano. Nie znosi kłamstwa wśród bliskich jej osób. Zbyt wiele przez kilka nieszczerze wypowiedzianych słów wydarzyło się w Cancun. Nie chce, by historia znów się powtórzyła. Nie tym razem. Chociaż bardzo chce, nie umie tak ot tak go przytulić, okazać zrozumienia i powiedzieć "Nic się nie stało.". Potrzebuje czasu do namysłu, utwierdzenia się w przekonaniu, czy jest skłonna do tego, by wybaczyć. Czy kocha go tak mocno, że dla rodzącego się między nimi uczucia, jest gotowa podarować mu jeszcze jedną szansę. Nie rozumie tylko jednego. W jaki sposób Nina może znać ten świat lepiej, niż jej się wydaje. Fakt, sporo wie na temat tej sekty, ale wcześniej Luna nigdy nie zastanawiała się nad tym. Skupiała się na czymś zupełnie innym. Teraz wszystko zaczyna układać się w jedną całość.
- Kim jest przywódca? - unosi wzrok, albowiem ma niemal stuprocentową pewność, że jego osoba ma związek z Niną. Matteo wybucha nerwowym śmiechem.
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Jesteś zbyt inteligentna, byś się tego nie domyśliła. - stwierdza.
- To osoba ze środowiska Niny. Tego jestem pewna. - mówi.
- To jej ojciec. Ricardo jest przywódcą. - odpowiada. Zaskoczona nastolatka nie potrafi wydobyć z siebie ani jednego słowa. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.
- Więc masz odpowiedź, dlaczego ma żal do Gastona. - rzuca, wstając z miejsca.
- Luna. Zaczekaj! - słyszy za sobą jego krzyk i narastające kroki. - Co z nami? - pyta, kurczowo trzymając jej dłoń.
- Muszę wszystko przemyśleć. Rozczarowałeś mnie Matteo. Zadzwonię, jeśli poukładam sobie pewne rzeczy. - odpowiada, posyłając mu wymuszony uśmiech, po czym przyspiesza kroku i podąża przed siebie, pozostawiając przybitego nastolatka na środku parku.
- Luna! Jeszcze nie skończyłem! To ważne! - nawołuje, jednak brunetka go już nie słyszy. Jest zbyt daleko. Zrezygnowany nastolatek, ukrywa głowę w dłoniach, wzdychając ciężko. - Musisz poznać swoją, prawdziwą tożsamość. - szepcze gorzko, wpatrując się w znikającą za zakrętem sylwetkę Meksykanki.

Od Autorki: I tak oto prezentuje się ten rozdział. Matteo postawiony pod ścianą w końcu wyznaje Lunie prawdę. Co prawda, nastolatka wykazuje się sporą wyrozumiałością, lecz nie potrafi wybaczyć Matteo kłamstwa. Czy jednak zmieni zdanie? Dowiecie się już w kolejnym rozdziale!

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Niewiem co napisać 😤
      Okey zaczynam.

      Jak Ricardo może być przywódcą?
      On ?
      To jest chore😲
      Jak Nina mogła z nim żyć?
      Luna dowiedziała się części prawdy
      Matteo musi jej powiedzieć że ona jest sol !
      Przecież Sharon ją zabije 😥

      Cudowny ❤
      Buziaki ❤ 😙

      Usuń
  2. Ten rozdział urzekł mnie. Rozdarcie Matteo, rozczarowanie Luny. Oby Luna szybko usystematyzowala swoje uczucia, a Matteo zdołał ja ochronić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział idealny <3
    Naprawdę bardzo fajnie piszesz :)
    Życzę Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku weszlam tylko zobaczyc na bloga na chwile a patrze rozdzial nie moge w to uwierzyc co sie dzieje w twoim opowiadaniu piszesz genialnie bardzo mi sie podoba powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział<3 szkoda tylko że nie było Gastiny :) kiedy nastepny ?? <3 świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  6. Spowiedzwalam sie ze to Sharon bedzie szefowa zgronadzenia ale u Cibie wszystko jest zagadka.

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde ale się dzieje tyle emocji na raz!
    Chcęjuż kolejny kochana!
    Cudnie piszesz!
    Lutteo będzie razem prawda? No i Gastina rzecz jasna xd
    Czy dodasz rozdział w niedziele np? Proszę o odpowiedź
    Całusy :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny <3
    Matteo brawo za odwagę że wszytko jej powiedziałeś...no prawie. Jestem ciekawa co wymyślą w sprawie Sharon i jak ją zdemaskują...
    Mam tylko nadzieję że Luna nie wpadnie w sidła Simona. Nie mohę się już doczekać następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona ^^
    Ale martwie się o Lunę i tego co kombinuje Sharon. Mam tylko nadzieję że Nina Matteo i reszta znajdą jakieś wyjście z sytuacji i Sharon zapłaci za wszystko co złego zrobiła, a Lunie nie stanie się krzywda.
    Ajj Lutteo :(
    Ona mu wybaczy prawda w końcu zrobił wszystko aby ją chronić :/
    Czekam na nexta! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ♡ S ♡
    ♡ U ♡
    ♡ P ♡
    ♡ E ♡
    ♡ R ♡


    KOCHAM ! KOCHAM ! KOCHAM ! KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  11. SUPER rozdział ,kiedy następny !!!!!!♡♡♡♡♡♡♡♡
    UWIELBIAM to twoje opowiadanie !!!!!!♡♡♡♡♡♡♡
    KOCHAM lutteo !!!!!♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  12. Woooooooow. No tego to się nie spodziewałam 😨

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bym zrobiła tak że Luna zostaje złapana a Ambar proponuje sojusz Simonowi by ten powstrzymywał Matteo tak długo jak się da by oni mogli skończyć "sprawę" a dalej... Wymyśl

    OdpowiedzUsuń